Czy miłość jest naprawdę tak szkodliwa? Czy niszczy wszystko i wszystkich dookoła? Czy faktycznie zatruwa umysł i doprowadza do obłędu? Czy nie jest absurdem fakt, że miłość potrafi rozdzielić zamiast połączyć? Czy jest największą raną jaką może odnieść człowiek?