ma normalną rodzinkę? Każdy w zasadzie bohater albo nie ma matki/ojca, albo ma ale są oni zdrowo popieprzeni... trochę to dziwne, twórcy mogli wymyślić nieco inny problem niż rodzina.
Rodzice Katie i Emily, chociaz borykali się z problemami finansowymi, nie odbiegali jakoś wyraźnie od przeciętnej rodziny..
Jak na standardy skinsowych rodziców to tak, aczkolwiek przynajmniej w mojej opinii ich ojciec był jakiś dziwny, rodzice Maxxiego chyba faktycznie są najbardziej normalni
Maxxie mial matke, bo juz nie pamietam?
JJ mial bardzo normalnych rodzicow.
+ jak dla mnie tylko rodzice Cassie, Cooka, Naomi sa bardzo odbiegajacy od standardow, a no i rodzice Frankky, ale to z innych powodow.
Maxxie miał matkę, opiekowała się w jednym odcinku Tonym, a co do rodziców JJ, to jego matka jakaś taka śmieszna dla mnie była i jego ojciec cały czas czytał gazetę i miał wszystko w d..
rodzice Maxxiego byli normalni, tak samo rodzice Franky (mimo, iż było to dwóch mężczyzn)
No przecież o to chodzi w Skins. Jak dla mnie trudne warunki w domach, czasem patologiczne rodziny lub brak, któregoś z rodziców nadają temu serialowi tak oryginalny charakter. Zamiast kolorowego życia bogatych nastolatków, ukazana jest prawda bez żadnych cenzur, dlatego ten wzrusza i wywiera na większości widzów duże wrażenie.
Całe Skinsy są przerysowane lub sparodiowane (ten gangestrski motyw w 2 generacji, już nie pamiętam jak się ten blondyn nazywał (jakiś szef mafiozo), im dalszy sezon tym coraz większe wyolbrzymianie i podkolorywanie różnych cech, wydarzeń. Dlatego taki ojciec JJ zawsze czytał gazetę i wszystko miał w dupie :)
Nie ma czegoś takiego, jak "normalna" rodzina:) A w serialu pomijając kilka przerysowań, akurat ten wątek był bardzo ciekawy.
Tak jak pisano powyżej: Maxxie miał dobrych rodziców, Anwar też całkiem sympatycznych.
Bardzo, bardzo lubiłam Finchów, chyba nawet najbardziej ze wszystkich rodzin w Skins - mieli spore problemy z porozumieniem się, ale bardzo prawdziwe, i mimo to przez cały czas było widać więź między nimi. Podobnie rodzice Sida - rozeszli się, no i ich trójka się kłóciła, ale było kilka scen, w których bardzo było widać, że im na sobie zależy. Rodzice JJ-a też w sumie byli w porządku, w końcu radzenie sobie z jego chorobą nie było łatwe.
Czyli w sumie nie było aż tak źle z tymi rodzinami:)
Rodzice Maxxiego - trudno to stwierdzić, ale jego ojca przesadnie szanowali na osiedlu, co sugerować może jego ciemną przeszłość - sytuacja nazwania Waltera oszustem i jego następstwa. Z drugiej jednak strony wszystko wskazuje na to, że jest to już przeszłość, że skończył ze starym życiem, zatem można ich uznać za całkiem normalną i dobra rodzinę.
Rodzice JJ'a - ok dawali sobie całkiem dobrze radę, a właściwie to matka, ale ciężko uznać ich za całkowicie normalna rodzinę, i bynajmniej nie chodzi tyle o to, że JJ miał zespół aspergera, co o fakt, że jego ojciec również cierpiał na aspergera, co daje nam dwóch dysfunkcyjnych członków rodziny - syn oraz ojciec - oraz nadopiekuńczą matkę. Chociaż w tym przypadku nadopiekuńczość może nie jest to czymś szczególnie złym, ciężko to stwierdzić.
Mieszkam w Anglii i tutaj rodziny naprawdę tak wyglądają. Większość z moich angielskich przyjaciół ma tylko jednego rodzica lub ojczyma/macochę, poznałam też rodziców kilku z nich i oni serio ciągle przeklinają, mówią wprost o seksie i innych sprawach, młodsi mówią do rodziców kolegów po imieniu i wiele innych rzeczy. Taka tu jest mentalność. Dodam jeszcze, że młodzi Anglicy też zachowują się podobnie jak w serialu, ciągle uprawiają seks, ćpają, chodzą na imprezy, a w szkołach do nauczycieli mówią po imieniu (w zwykłych szkołach typu collage, bo w tych prywatnych, do jakiej chodziła Eff, faktycznie jest inaczej).