ten serial był fajny, bo był o problemach młodzieży z samym sobą, o młodzieży, która nie zawsze
wie co robić, jak żyć i było to fajne i w większości przypadków realne. 1,2,3 sezon były super, ale
od 4 już się zaczyna kompletna schiza. 4-6 sezon to już są powalone.
Ja nie mogę przeżyć tego, co z postacią Effy zrobiono w II generacji. Tragedia. Nie mówię, że sama postać z II gen. jest zła, NIE! Wręcz przeciwnie, wg mnie jest genialnym portretem zagubionej, bystrej buntowniczki o zachwianej równowadze psychicznej, ale ni jak się ma do postaci z generacji I, którą uwielbiałam jeszcze bardziej. I o ile 4 sezon ma jeszcze "skinsowy" klimat, to 5 i 6 mają kompletny regres, podpinają się pod plastikową sieczkę typową dla młodzieżowych serialików.
ja też nie mogłam przeżyć Effy! W 1-2 sezonie była tajemnicza, nikt jej nie mógł przejrzeć, a ona wchodziła wszystkim w głowę jakby umiała czytać w myślach, a Effy z 3-4sezonu jakby w ogóle inna osoba. I to jak rodzice ją postrzegali. 1-2 sezon ją pilnowali, ukochana córeczka, córusia tatusia, wymykała się z domu i to było fajne, a 3-4 sezon, pali przy rodzicach i papierosy i było tez tak, że z ziołem Panda do niej wparowała, uprawia seks z chłopakiem w pokoju, gdy matka siedzi na dole.