zakończenie otwarte.. Z jednej strony to chamskie wobec fanów serialu, ale z drugiej chodzi o uruchomienie wyobraźni. A może twórcy nie mieli już nic ciekawszego do powiedzenia? Tego nie wiemy. Ja w sumie nie mam zdania na ten temat, ważne, że zakończenie było szokujące i na długo pozostające w pamięci. :) Ja jestem bardziej zmartwiona faktem, że 5 sezon jakoś tak nudno się zapowiada. Strasznie.. Schematycznie.
Prawda jest taka, że w ostatnim odcinku zakończony został wątek prawie każdej postaci. Nie jest to amerykański serial, w którym widzowi trzeba wszystko podstawiać na tacy przed nos bo inaczej się nie połapie.
II generacja była tak zajebista, że faktycznie można czuć lekki niedosyt po zaledwie ośmiu odcinkach.
Zakończenie otwarte, zresztą świetne, miała 1 generacja.Tam pozostawała ciekawość co dalej i lekki niedosyt, ale mniej więcej wiedzieliśmy, co planują bohaterowie na przyszłość.Większość wyjeżdżała na studia, Maxxie i Anwar do Nowego Jorku, Sid szukał Cass.
A w 2 jakby urwali poprostu w trakcie część wątków, tak jakby nie mieli pomysłu, jak je skończyć.
Jedynie Naomi&Emily i Panda&Thomas mieli w miare dobrze zamknięte wątki, one miały gdzieśtam wyjechać, oni jechać razem na studia.
Cook - wiadomo, tutaj co prawda też urwali, ale zakończyli nieźle, bardzo pamiętna ostatnia scena, w jego stylu.Ale poza tym koszmar.
Najbardziej denerwuje mnie to przy postaci Effy, bo była w serialu najdłużej i zasługiwała na jakieś konkretne zakończenie a nie dostała dosłownie nic.Nie wiadomo, czy dowie się o śmierci Freddiego, a jeśli tak, to czy znów się załamie, jak zaregauje.Nie wiadomo, jakie ma plany, czy wyjedzie na studia, zostanie w domu, mogliby cokolwiek wyjaśnić.Bardzo fajną końcówką dla niej byłby chociaż wyjazd na studia tam, gdzie jest Tony, rodzeństwo Stonem znowu razem:)
Nie podobało mi się też, że tak zostawili wątek Katie.Była świetna, a scenarzyści ją też zostawili jakby na lodzie, nie wyjaśniając niczego.Szkoda.
A to, co zrobili z Fredsem jest najgorszym wątkiem w Skins do tej pory.Gdyby kilka odcinków wcześniej wprowadzili wątek tego psychiatry Effy może miałoby choć trochę sensu, a tak wyszedł zupełny absurd.
Zakończyli w ten sposób, bo w planach mieli film, ale chyba nie przewidzieli, że tak się to wszystko pogmatwa, że film może nie powstać. I zostajemy z takim, a nie innym zakończeniem niestety. Jedyne co mnie interesuje po 4 sezonie to wątki Cook'a i Effy. Fakt, że Cook miał przynajmniej mistrzowską scenę na koniec, ale i tak chciałabym wiedzieć co się potem z nim stało. Wątku Effy nie dało się gorzej zakończyć. Jedynym plusem takiego zakończenia jest, że każdy może to sobie dopowiedzieć po swojemu, a opcji jest bardzo dużo, bo wszystko mogło się potem wydarzyć. Nie wiemy praktycznie nic.
Chyba pozostaje nam mieć wątpliwą nadzieję na film.
Wydawało mi się, że Maxxie Z Jamesem i Anwarem jechali do Londynu. Mogę się oczywiście mylić ;)
Nie jestem juz nastka(w sensie że powinnam być odporna) i ogladalam duzo dramatow itp... ale to kurcze ... jest niesamowity serial, na poczatku jednej i drugiej gen. mialam mieszane uczucia ale mozna naprawde wczuc sie w los bohaterow, ogolnie dawka negatywnych emocji jest dla mnie za duza, kiedy dziennie ogladalam po 5 odcinkow. A kiedy zobaczylam co dzieje sie z Fredem, wrzasnelam jak szalona, a serce walilo mi jakby to działo sie naprawde. Mialam ochote zabić skur... I cieszylam sie jak glupia ze - co dla mnie jednoznaczne- Cook zabil frajera.
w 90% zgadzam się z Twoją wypowiedzią... mam nadzieję że film powstanie i że będzie wyjaśnione co z Cookiem, Effy, Katie i sytuacja gdy wszyscy dowiedzą się o śmierci Fredsa ;)
naomi, thomas, pandora i emily można wątki już zamknąć
i masz rację, chciałem by druga generacja zakończyłą się podobnie jak pierwsza w której lekko autorzy podpowiedzieli nam co się stało z każdym z bohaterów ;)
Tak jest dobrze według mnie, choć wolałabym żeby Panda powiedziała Thomas'owi, że go kocha itp. A ostatnia scena dobra - takie zakończenia są właśnie ok. Lepsze to niż żeby ten terapeuta poszedł do więzienia, Cooka może jeszcze zwolnili, Effy doszła do siebie... szczęśliwie dosyć.
Zakończenie.. może trochę irytować, ale z drugiej strony gdyby wszystko zostało wyjaśnione, nie byłoby nas tutaj spekulujących, co mogło się dalej wydarzyć. Myślę, że to celowy zabieg, który zmusza do przemyśleń i jak w moim przypadku nie daje o sobie zapomnieć :).