Którzy bohaterowie oraz wątki podobały Wam się bardziej,
czy z sezonów 1 i 2 bądź z sezonów 3-4?
szczerze mówiąc mnie bardziej podobał 3,4... najbardziej wątek miedzy Freddiem a Effe, bardzo lubiłam sceny z nimi. ;) bliźniaczki też były interesujące.. Cook chociaż wydawał mi się najgorszy z nich wszystkich na początku pod koniec bardzo mnie zainteresował, aa i ten słodki JJ :D, Pandora jak zwykle musiała zrobić coś śmiesznego... ;d ogólnie bardziej mi się podobały te dwa sezony, pewnie inni będą mieli inne zdanie, wypowiedzcie się. ;)
Dla mnie wszystkie sezony były MEGA!
Jeśli chodzi o obsadę to wole tąz pierwszego i drugiego sezonu,
lubiłem wszystkich bohaterów, w szczególności Cassie, Jal i Chris'a. Wow" Cassie to było coś czego brakowało mi w kolejnych sezonach :P
W 3 i 4 nie wiem dlaczego ale denerwowała mnie Katie, z Pandorą jak i Thomasem szału nie było, reszta była całkiem spoko. Szczególnie lubiłem początkowo "niewinną" Emily, Naomi
i Cooka za 'ponadprzeciętne' zachowania ;)
ja z początku nie mogłam się przekonac co do 1sezonu. ale ostatecznie pokochałam ten serial ;d ogólnie bardzie przypadły mi do gustu wątki z drugiej generacji--> Freddy i Effy, JJ, bliźniaczki. tylko Thomas mnie jakoś tak wkurzał ;d ale pierwsza generacja była nie do przebicia. 'wow' by Cass, akcje Chrisa i postac Michelle ogólnie. uwielbiałam to <3
ja wolę sezon 3 i 4. w 1 i 2 to było dla mnie wszystko trochę zbyt że tak powiem wulgarne. co do bohaterów to w 1 i 2 dominuje Tony i Michelle, sid i cassie. a w 3 i 4 wszyscy sa jakby równo pokazani. ogólnie to uwielbiam Freddiego i Effy. oboje genialni choś pod względem osobowoiści oczywiście Effy lepsza. strasznie mi sie podobałą bijąca od niej pewność siebie. a Freddie to taki słodki chłopiec, choć nie do końca. wątek miłosny miedzy nimi zajebisty. ogładałma te sceny po kilka razy.
swietną postacią jest też Cook. nie lubie "czarnych charakterów" ale on jest przez scenarzystów tak genialnie wymyślony że masakra.
wkurzyłam sie baaardzo przy 2 osotanich odcinkach. bo kiedy Effy w s03e05 trafiła do szpitala i Freddie palił zdjęcia, to mysłalam ze on wyjedzie żeby ona o nim zapomniała i żeby wyzdrowiała. w ogóle świetny był ten odcinek, chyba najlepszy, z tą jej depresją i próbą samobójczą. ryczałąm cały czas:) a potem nagle kiedy ona wyszla ze szpitala. on był wkurziony że się do niego nie odezwała. ez sensu się zachował. no i koniec jak terapeuta zajebał Freda to myślałam że nie weim co zrobię. i w ostatnim odcinku miałam nadzieję że terapeuta tzyma Freda zamkniętego gdzieś na strychu i go torturuje, a Cook przyjdzie i go uratuje, przypłacając życiem. Ale dobrze że pradopodobnie zabił terapeutę. i to jak krzyczał "I'm Cook!" było świetne.
w tej generacji mogli uśmiercić Cooka a nie Freda, a Fred powinien być z Effy, ale to neistety nie ejst serial z happy endem.
Po pierwszym i drugim sezonie byłam oczarowana tym serialem - nigdy prze nigdy nie widziałam tak dobrego "telewizyjnego dzieła" i przypuszczalnie nie zobaczę. Trzecia seria uchodziła w tłumie (pierwsze epizody są bardzo zabawne) - chociaż w porównaniu do dwóch pierwszych mogła im conajmniej czyścić buty. Czwarta z kolei, była naciągana i wymuszana, wątki przedstawiane z przesadną emfazą i bezsensownością. Poza tym w trójce i czwórce jest pełno powtórzeń, powtarzają się schematy zdarzeń. Śmierć Freddiego i epizod z psychicznym doktorem, a także mszczącym śmierć przyjaciela Cookiem, była chyba oczkiem puszczonym do horrorów klasy B - ktoś kto to wymyślił albo był ich fanem, albo spalił dużego jointa przed napisaniem scenariusza. xP