Serial w gruncie rzeczy fajny, lubię filmy katastroficzne. Fabuła też mnie nie drażniła. Jednak dwa absurdalne momenty z samolotami mnie załamały. Jak ktoś może przeżyć zderzenie płonącego samolotu z górą, a później samolotu zalanego przez gigantyczne tsunami? Sara musiała posiąść tajemnice nieśmiertelności. Scenarzysta to chyba pisał te fragmenty upity winem, które pili geolodzy w czwartym odcinku.
Sara nie była w tym pierwszym samolocie. Wysiadła z niego, bo dostała SMS od Charlie.