Norwedzy to mają dobrze, nie dość że są bogaci, to jeszcze wychodzą cało z największej katastrofy w dziejach ludzkości.
Norwedzy uciekają pontonem z La Palmy na Teneryfę najkrótszą drogą, ale na skutek zakrzywienia czasoprzestrzeni przybijają na Teneryfę od wschodu.
Samoloty pełne Norwegów są zatapiane i miażdżone przez tsunami, ale miękko osiadają na "brzuchu" i chociaż z zewnątrz wyglądają fatalnie, to w środku jest nieźle. Na dodatek hiszpańska stewardesa ratuje akurat pasażerów z Norwegii, reszta niech zdycha.
Hiszpanie to zresztą bardzo obowiązkowa nacja. Do końca pracują na wieży kontroli lotów, mimo że fala tsunami jest widoczna gołym okiem. Nikt nie ucieka, mundurowi pilnują aby przechodzić do samolotu na pasach. Trochę im tylko ewakuacja szpitala nie wyszła, bo przyjechali w dwa auta w cztery osoby.
Równie obowiązkowi są Norwedzy, zwłaszcza z Oslo. Jakież to szczęście, że pracownik norweskiego MSZ miał siostrę na La Palmie i ujawnił koordynaty bezpiecznego schronienia bo gdyby jego siostra nie wypoczywała na Kanarach nikt by nie przeżył.
A najbardziej zazdroszczę Norwegom magicznych kieliszków do wina. Gruby brodacz wypił swoje wino do dna, ale w kolejnym ujęciu jego kieliszek jest nadal pełen.
Serial ten polecam wszystkim, którzy uważają, że polskie kino jest głupie. Można poczuć się lepiej.