Ten odcinek jest najsłabszym z dotychczas opublikowanych (1-5). Wyszły tu braki scenariuszowe...Ewidentnie brak pomysłu na zagospodarowanie zaplanowanego, pozostałego czasu po opowiedzeniu najciekawszego fragmentu historii Lucy Love, dlatego serial mógłby się skończyć już tutaj. W zamian mamy naciągane pomysły scenarzysty. Nowe w tym odcinku postacie (nastoletnia córka, Fred) potraktowane są powierzchownie, widz nie ich nie czuje. Okropnie razi "kwadratowa" i sztywna gra Julii Polaczek (córka głównej bohaterki) oraz gra Borysa Szyca.
Jeżeli kolejne odcinki będą podobne do tego, nie dotrwam do końca sezonu. Szkoda, bo odcinki 1-3 były naprawdę z małymi wyjątkami (postać Janka) ciekawe i zrobione z przytupem. Myślałem, że odcinek 4 to wypadek przy pracy bo już tu zaczęło się coś nie kleić ale odcinek 5 to już równia pochyła. Po prostu słaby.
Niestety. Do tego słaba charakteryzacja aktorów - matka Lucyny wygląda tak samo na przestrzeni tych kilkunastu lat, w pewnym momencie jej rodzice wyglądają jak jej rówieśnicy. Po Borysie Szycu też spodziewałbym się więcej. A jest sztucznie i nienaturalnie w każdym calu. Ralph Kamiński też słabiutko no ale to nie aktor.
To akurat najlepszy odcinek sezonu. xD Tyle emocji i zwrotów akcji, efektowne podpalenie klubu... Fred to postać 1 odcinka, więc trudno, żeby nie był powierzchowny, a córka zachowuje się tak jak powinna, irytuje niestety, ale nie wie, co matka robiła dla niej i dla siebie.