Nadęty, przeraźliwie nudny, aspirujący do półki premium serial. Główna postać nie dostaje nawet kilku minut wprowadzenia, tak jakby twórcy liczyli, że każdy widz najpierw obejrzy Chyłkę, zapozna się z Langerem i tym samym ściągnie im problem z głowy. Sam Langer snuje się po ekranie w dobrze skrojonych garniturach, posyła ukradkowe, niepokojące śmieszki i spojrzenia, a w dialogach z Pietruchą głównie irytująco pół-szepcze jakiś nonsens. W przerywnikach kogoś morduje albo o tym morderstwie marzy. Kompletnie wypatroszony z jakiejkolwiek osobowości, zostaje nam tylko bogaty psychopata i mamy się bać.
Sama Pietrucha jako Nina Pokora też niespecjalnie wie, co ze sobą na ekranie zrobić, przez co finalnie najlepiej wypada w scenach, w których jest i nie mówi nic. Boczarska gra twardą sukę, której zależy na schwytaniu seryjnego mordercy i chyba tyle można o niej powiedzieć. Adamczyk jako Pader? Jest. Jeździ zabytkiem, rzuca pretensjami i zachowuje się jak stary po robocie, który najchętniej wyszedły z planu, wskoczył w ciepłe kapcie i poleżał na kanapie.
Fabuła gna do przodu, tworząc ogromne dziury fabularne. Motywy postaci? Zapomnij, że się czegoś dowiesz. Wszyscy na ekranie są spłaszczeni i sprawiają wrażenie, jakby połknęli bardzo długi kij. Langer cały suspens odkrywa już w drugim odcinku, z Pokorą nie buduje żadnej chemii, ale ot tak wypstrykuje się przed nią z historii o pierwszej miłości i jednocześnie pierwszym morderstwie. Muzyka, która brzmi jak z bazy darmowych utworów dudni, aby widz wiedział, kiedy powinien się bać.
Zestaw klisz, które wyglądają tak, jakby twórcy naoglądali się zagranicznych filmów i z każdego postanowili skubnąć coś dla siebie. Ani z tego Hannibal, ani American Psycho.
Do 2025 roku seriali o mordercach powstało tyle, że ten odtwórczy, nijaki twór wydaje się być już całkiem zbędnym skokiem na kasę. Mróz pisarzem wybitnym nie jest, umówmy się, ale na takie ekranizacje, które dostaje, też nie zasługuje.
Nie wyszło w ogóle, bo American Psycho ma w sobie jednak sporo humoru, przesłanie, a przede wszystkim pokazuje próżność, bogactwo i materializm w krzywym zwierciadle. Twórcy Langera wręcz przeciwnie – w ledwo dwóch odcinkach wystawiają temu wszystkiemu lukrowaną laurkę, czytaną głosem Siri. Myślę, że wsadzenie sceny z białym kombinezonem i siekierą w pierwsze minuty pierwszego odcinka było celowym zabiegiem Skyshow, w zamierzeniu mrugnięciem okiem do zagranicznego widza, a w rzeczywistości wskazaniem palcem "Patrzcie, kolejny psychol, wali w łeb i tryska krew!".