Witam.
Sporządzam swoją drugą recenzję na tym portalu i zamierzam tego w pełni dokonać.
Mam 21 lat. Swoją przygodę z "Monty Python'em" zacząłem jeszcze w latach 90. XX w., kiedy to serial zatytułowany "Latający Cyrk Monty Pythona" był emitowany późną porą na antenie programu drugiego telewizji polskiej.
Mimo mojego młodego wieku i nieco innego postrzegania świata, produkcja ta przypadła mi do gustu. Mój umysł chłonął spore ilości ciekawych informacji i obrazów (np. czołówka wykonana w technice kolażu na zawsze utkwiła mi w pamięci). Jestem bowiem człowiekiem, którego od małego interesowało to, co klasyczne i stare - jednym słowem mam zamiłowanie do sztuki. Sztuki ambitnej, pełnej prostoty, a jednocześnie geniuszu jej twórców. Tego, co na mnie zawsze pozytywnie oddziaływało i skłaniało mnie do szukania sensu istnienia i rozwijania moich pasji (np. kolekcjonerstwa, filmów, rysowania czy czytania komiksów (np. Thorgala). Ujmując to inaczej: ja się na tym wychowałem.
Co się zaś tyczy humoru, to nie uważam, że go posiadam w sobie wiele poczucia humoru. Nie oznacza to, że jestem ponurakiem, jednakże niektóre codzienne sytuacje czy np. komedie (szczególnie amerykańskie) w ogóle mnie nie śmieszą. Właśnie prawdę mówiąc drażnią mnie. Są żałośnie puste. Nie zawierają żadnego przekazu, nie wymagają żadnych refleksji. Jest to "zabawa dla zabawy". To nie dla mnie. Uważam, że człowiek poważny (tzn. traktujący życie dojrzale i odpowiedzialny) ceni sobie naprawdę ambitny humor. Bo poważny nie znaczy ponury.
Kiedy kilka lat temu (obdarzony stosunkowo bardziej dojrzałym umysłem) postanowiłem jeszcze raz obejrzeć sobie skecze i filmy pełnometrażowe z udziałem grupy MP (aby ujrzeć to, czego wtedy nie potrafiłem dostrzec), zdałem sobie sprawę z tego, jak wspaniałe dziedzictwo oni po sobie pozostawili.
Niemal wszystkie skecze, z którymi się zetknąłem, uważam za perfekcyjnie dopracowane. Są one bowiem okraszone specyficznym angielskim humorem, który tak do mnie trafia. Na pierwszym miejscu stawiam tutaj znakomitą grę aktorską panów: Cleese'a, Chapman'a, Idle'a, Palin'a oraz Jones'a. Oczywiście nie zapominam o panu Gilliamie, który również włożył wiele pracy w końcowy efekt całości.
Warto wspomnieć także o genialnie wręcz wymyślonych partiach dialogowych - nieodłącznym elemencie wszystkich dzieł grupy MP. Ogromne wrażenie robią na mnie humor sytuacyjny, pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji, a także wszechobecny ABSURD - doskonałe narzędzie dla ukazania wielu sytuacji, jakie zdarzają się w życiu codziennym, a także ludzkich wad w sposób jakże ironiczny i groteskowy. Wszystkie owe elementy czynią całokształt ponadczasową, idealną KWINTESENCJĄ HUMORU.
Na koniec dodam, że cała twórczość grupy MP jest dla mnie klasyką, której nic nie dorówna. Oglądając produkcje MP można oderwać się na chwilę do codzienności i podziwiać coś naprawdę wspaniałego. Życie ukazane poprzez pryzmat czarnego humoru.
Moja ocena (za całość): 10/10
Pozdrawiam wszystkich Filmwebowiczów
August936
Aj, nie pisz ty już więcej. Albo przynajmniej nie katuj nas tymi wypocinami, które brzmią, jakby zostały napisane przez ucznia gimnazjum... I tak z zupełnie innej beczki: popracuj nad konstrukcją zdań oraz stylem. Przyda ci się :D
Masz rację w 100 %! Geniusze ponadczasowi. Późniejsze produkcje solo (jak Cleese w Hotelu Zacisze) czy Rybka zwana Wandą (Cleese i Palin) też świetne. Klasyka. Pozdrawiam...