Na wstępie powiem, że nie podobają mi się nienaukowe filmy sci-fi, tzn, gdy np. bohaterowie mają nadnaturalne moce bez żadnego logicznego uzasadnienia. To spowodowało, że na starcie serial miał maksymalnie 7/10.
Kolejne punkty serial traci za sztampowych bohaterów, zarówno tych 'dobrych' jak i 'złych'. Postacie są płytkie, dostajemy słabe love-story, w którym standardowo słaby główny bohater ma w sobie ukryte super silne megamoce, poznaje najładniejszą laskę i ogólnie walczy przeciwko bezmózgim policjantom, jednemu przestrzałowi z bielmem na oku, którego jedyną mocą jest możliwość zmieniania wyglądu i jakiemuś murzynowi, który swoje moce pewnie pokazał w ostatnim odcinku (ale był tak żałosny, że musiałem cały przewijać). Ocena 4/10 na tym etapie.
I finalnie spadek z 4/10 na 1/10 za typowe dla seriali/filmów produkowanych po 2000 roku sjw-thingy:
- liderką zespołu oczywiście jest kobieta
- w serialu musi być oczywiście jakiś super inteligenty murzyn (co już samo w sobie jest wystarczająco obraźliwe dla tych bardziej rozgarnietych murzynów)
- no i na deser, główny anty-bohater oczywiście jest... (tutaj uwaga, największe zaskoczenie, spoiler, spin-off i cliffchanger całej serii)... w związku homoseksualnym z innym mężczyzną i mają adoptowane dziecko... (tutaj kolejny nagły zwrot akcji)... dziecko jest małym murzynem, jakby czarnoskórzy nie byli wystarczająco obrażani.