Ogólnie serial jest żenująco słaby, akcja dziurawa, przypomina zwykłe tasiemce. Dialogi naciągane, gra aktorska leży i kwiczy, w odcinku pojawia się jakieś kilkadziesiąt błędów (np. odcinek 2, dzisiejszy, kto przychodzi oglądać mieszkanie bez zapowiedzi, kuchnia w kamienicy większa niż przeciętne mieszkanie, 2 łazienki to już czysta fantastyka, rozwiercanie cudzej ściany na obrazki, tyle wyłapałem z jednego wątku). I za to daję 2/10. Ale dokładam kolejne 2 punkty za niezwykle pięknie nakręcone zdjęcia mojego miasta. Tutaj jest już klasa, kamera pięknie pracuje, ukazuje miasto z ciekawych perspektyw. Szkoda tylko, że Toruń płaci 23 tys za każdy odcinek...
Serial oglądam od ujęcia Torunia do kolejnego ujęcia. Mam dylemat czy darować to sobie, czy męczyć fabułę i podziwiać miasto.
Ja też ogólnie oglądam ze względu na miasto w którym obecnie mieszkam - podziwiam na co radni wydają nasze pieniądze :)
Za fabułę 2/10...
Wiele, wiele kwestii jest nie do końca przemyślanych - np kto daje w ogłoszeniu o mieszkanie swój adres? Jak się tułam 10 lat po wynajmowanych mieszkaniach z czymś takim się jeszcze nie spotkałam!
hm sa kamienice które tak wygladają. Spotkałam się z tym na studiach. niektóre pokoje były większe od przeciętnego mieszania w bloku. sufity bardzo wysoko - jak tam. i masa pokoi. wszystko pięknie powykańczane, za przeciętne pieniądze.
Nie wiem, nie chodzę po cudzych mieszkaniach, ale gdy patrzę z zewnątrz to nie wydaje mi się by takie przestronne wnętrze zmieściło się w toruńskiej kamienicy.
a jednak... może się zmieścić. Jeśli nie w toruńskiej to w innej, ale przecież wszyscy wiemy, że serial to serial, a telewizja to nie życie.
Pewnie się zdziwisz, ale to nie błąd w filmie, którego najwyraźniej doszukiwałeś się na siłę, a rzeczywistość. Takie kamienice istnieją, szczególnie dużo jest ich w Warszawie. Czasami lepiej zagłębić się w temacie, albo po prostu się nie wypowiadać, jeżeli do zaprezentowania ma się tylko niewiedzę.
Ah, no i oczywiście nie krytykując niczyjego gustu filmowego, 'Rodzina zastępcza' rzeczywiście zasługiwała na wyższą ocenę...
Jestem ciekawa czym się kierowałeś.
Nie jestem ekspertem od wszystkiego. Piszę to co myślę i czasem mogę popełnić błąd. Takie przestronne kamienice mogą istnieć, ale nie jestem przekonany by to ujęcie powstało w toruńskiej kamienicy na Łaziennej.
Temat nie jest o Rodzinie Zastępczej więc napiszę bardzo skrótowo skąd ta ocena. Jest to serial mojego dzieciństwa, każdy odcinek był ciekawy poruszał inny temat, bohaterowie nie parzyli herbaty przez kilka odcinków, grało kilku bardzo dobrych aktorów. Za to jest ta ocena. Może zawyżona, ale jestem zdania, że oceny należy wystawiać sercem. No i wyższa ocena należy się bez wątpienia.
Nie bardzo rozumiem co to za głupi zwyczaj czepiania się jak ktoś ocenił inny film/serial? To jest forum serialu Lekarze i jak jesteś zainteresowany/a Rodziną Zastępczą, to wejdź sobie na tamto forum i tam dyskutuj.
Ten serial to jedna wielka pomyłka. I co z tego, że gwiazdorska obsada, z resztą jaka ona gwiazdorska... Popularni aktorzy są tu po to, aby podnieść słupki oglądalności. A scenariusz jest monotonny, przewidywalny, zero jakiejkolwiek świeżości. Mówcie co chcecie, ale Na dobre i na złe jest emitowane już od tylu lat, ale serial jest na wiele lepszym poziomie niż tak szeroko reklamowani Lekarze.
Nawet tak nie żartuj... Obejrzałaś dwa (ewentualnie trzy, bo tylko tyle pojawiło się w emisji) odcinki i jesteś w stanie ocenić ten serial na tyle, żeby porównywać go z innymi produkcjami o podobnej tematyce?
Radzę poczekać do końca pierwszej serii, a dopiero potem wystawić rzetelną, a przede wszystkim zbudowaną na dłuższych obserwacjach opinię, bo jak na razie nie jest poparta absolutnie żadnym sensownym argumentem...
Chyba, że rozwiniesz swoją myśl i jednak postarasz się przekonać mnie do swojego zdania?
ok, zgadzam się, może należy poczekać na rozwój akcji, aby wtedy rozpocząć prawdziwą dyskusję na temat scenariusza, gry aktorskiej.
w Na dobre i na złe podoba mi się, że postanowiono na nowych, młodych aktorów, którzy wcześniej nigdzie nie grali. nie bali się zaryzykować. natomiast tvn stawia na sprawdzonych aktorów, po to, aby reklamować nową produkcję znanymi nazwiskami (co np. w Kac Vegas sie nie sprawdziło i chwała za to) i liczyć na pewny zysk. a ja już mam dość Małaszyńskiego i reszty ekipy. chciałabym czegoś zupełnie nowego, zaskakującego, a nie kolejnego serialu o lekarzach czy prawnikach. Lekarze zawsze będą porównywani z Na dobre i na złe, ponieważ była to pierwsza tego typu produkcja, całkiem udana, która w dodatku teraz przeżywa swoje 'odrodzenie'.
poza tym - mnie najbardziej zirytował fakt, że wg scenarzystów w ciągu roku, dzięki różnym dotacjom, można stworzyć nowoczesną klinikę. jeżeli tak jest, to wszyscy dyrektorzy szpitali w Polsce to przygłupy, bo w ich placówkach nie ma pieniędzy na leczenie pacjentów, a co dopiero na remont sal.
Jak dla mnie problem polega na tym, że w Polsce nie ma podziału na aktorów filmowych i telewizyjnych, jak na przykład w Stanach. Ale wcale się nie dziwie...w Stanach seriale się kręci ok. 5 miesięcy, gdzie są to daty porozrzucane po kalendarzu; u nas góra 2 miesiące ciągiem, do tego głównie latem. Poza tym w USA przemysł telewizyjny jest bardziej rozwinięty, aktorzy więcej zarabiają...u nas niestety nadal panuje stereotyp, że rola w serialu jest ostatecznością każdego szanującego się aktora, albo po prostu jest słaby i nigdzie indziej go nie chcą...
Kiedy Na dobre i na złe dopiero się zaczynało, też grali tam dobrze aktorzy... Żmijewski, Foremniak, Jungowska...
Ciekawe, dlaczego zrezygnowali z gry w tym serialu?
Producenci widocznie nie mieli wyjścia i byli zmuszeni do zatrudnienia młodych aktorów. Chociaż rzeczywiście, to można policzyć na plus.
Odnośnie tworzenia nowoczesnej kliniki- kiedy pojawiła się informacja, że została stworzona w ciągu roku? Zresztą nie zapominajmy, że to tylko film... Nigdy nie będzie tak, że seriale o takiej tematyce będą się w 100% zgadzały z rzeczywistością, bo nikt by nie chciał tego oglądać... Pod adresem Na dobre i na złe tez swego czasu padały zarzuty, że w znacznym stopniu mija się z prawdą i przedstawia szpital w sielankowy sposób.
to co w takim razie z Hanką z M jak Miłość, którą zabiły kartony? Dżizas ludzie, przecież serial to ma być fikcja i sielana właśnie po to żeby usiąść po pracy i się odmóżdżyć, a jeśli komuś nie odpowiada to niech przełączy;)
Ponad 10 lat temu kiedy startowało NDiNZ dopiero zaczynał się boom na seriale, wcześniej było ich bardzo mało. Mjm, Klan czy NDiNZ zyskały popularność, bo była to po prostu nowość. Dziś, gdy tego typu seriali jest na pęczki i grają w nich wciąż ci sami aktorzy, a scenariusze praktycznie się od siebie nie różnią, ludzie chcą w końcu czegoś nowego. Czegoś świeżego, zaskakującego, a nie kolejnej telenoweli z wymyślanymi na siłę problemami. Lekarze, jeśli chodzi o charaktery postaci, przypadki medyczne czy poziom dramaturgii są dokładnie na tym samym poziomie co NDiNZ dekadę temu. Niczym, słownie NICZYM nie różnią się od zwykłej telenoweli. Przypadki medyczne są nudne i oklepane, bohaterowie to chodzące ideały albo podłe kreatury, humor pretensjonalny i wtórny, problemy niczym z Barw szczęścia - wagarujący nastolatek, dyrektor szpitala na tropie afery w miejskim ratuszu, intrygi byłych kochanków i konkurentów w pracy, no i obowiązkowy punkt programu - jak sprawić, żeby ona się ze mną umówiła? och, ona jest taka piękna, taka mądra, ale taka uparta!
Błagam, chyba nie powiesz, że to jest oryginalne. To jest infantylizacja dorosłych ludzi, a ściślej lekarzy, to jest robienie z nich hasających sobie beztrosko po wielkim szpitalu przypominającym kurort spa nastolatków, dla których praca jest jak hobby, jest jak sposób na urozmaicenie ich i tak już kolorowych życiorysów. Pomiędzy operacjami nie mają nic innego do roboty jak tylko miotanie się bez celu po szpitalnych korytarzach, podsłuchiwanie rozmów ukochanych i swoich konkurentów w walce o względy tychże ukochanych, szczebiotanie przy kawce i ciastku o tym, że jedno drugie zaprosiło na randkę albo wdawanie się w dziecinne spory.
To jest zacofanie w rozwoju, rozumiesz? Scenarzyści niby serwują nam szpital, w którym bohaterowie są teoretycznie dorosłymi ludźmi, ale tak naprawdę dostajemy gimnazjum i problemy rodem z Bravo. Bo on chciał ją pocałować, a ona nie chciała, a on powiedział, że oni się przespali, a ona uratowała biednego chłopca, który nie miał na komputer itp.
To jest naprawdę straszne, bo to oznacza, że ludzie piszący scenariusz do tego serialu albo a) uważają, że widzowie w rozwoju emocjonalnym zatrzymali się na etapie gimnazjum, albo b) oni sami są na takim etapie i wierzą w prawdziwość swojego scenariusza. Tu nie chodzi o 100-procentowy realizm, bo w takim przypadku serial byłby nudny, ale po prostu traktowanie i widza, i bohaterów jak dorosłych, dojrzałych emocjonalnie ludzi. Trójkąty miłosne i żądza zemsty występują w każdej południowoamerykańskiej telenoweli - takie produkcje też uważasz za wartościowe?
Większe nakłady na produkcję, nowoczesna czołówka i ładna scenografia nie zatuszują płycizny scenariusza, nie sprawią, że serial będzie czymś więcej niż kolejną operą mydlaną z papierowymi postaciami. Bo właśnie do tego sprowadzają się Lekarze.
Przecież seriale są komercyjne i o to w nich chodzi...
Czego się spodziewaliście? Operacji z relacją na żywo? Błagam...
Serial to nie jest górnolotne kino... Ma posłużyć jako relaks, podczas którego nie będę się zastanawiać nad setkami intryg.
Zresztą większość z nas wychowała się na brazylijskich telenowelach, które kiedyś oglądało się codziennie o 16, zamiast debilnej 'Ukrytej prawdy'.
Moim zdaniem należałoby spojrzeć na coś przez pryzmat pewnej całości, ustalić jakąś hierarchię i dopiero wtedy przystąpić do oceny.
Bo (biorąc pod uwagę polskie produkcje) 'Lekarze' zasługują na wyższą ocenę niż 3... Zresztą na dobrą sprawę serial się jeszcze nie rozwinął, dlatego (może zauważyłaś, a może nie) ja ciągle czekam z wystawieniem mu oceny.
Tak jest mądrzej, a może po prostu sprawiedliwiej.
I sorry, że wyszły mi z tego komentarze.
Tak, serial ma być relaksem i nie miałabym nic przeciwko, gdyby "Lekarze" reklamowani byli jako zwykła telenowela. Człowiek wiedziałby, czego można się po tej produkcji spodziewać, tymczasem serial został okrzyknięty jakimś przełomem, pierwszym od 13 lat serialem medycznym, w którym - rzekomo - miały być pokazywane prawdziwe przypadki. Ogólnie hasłem reklamowym był realizm - podkreślano, że aktorzy ileś tam dni pracowali w prawdziwym szpitalu, byli przy operacjach, obserwowali lekarzy, pacjentów, ich zachowania, rozmowy itd.
I co? Czy gdzieś widać ten rzekomy profesjonalizm? To, że pokażą zbliżenie na otwarte trzewia nie sprawi, że serial stanie się z automatu bardziej realistyczny. Poza paroma ujęciami operacyjnymi "Lekarze" to taka sama fikcja jak NDiNZ. Praca chirurgów to naprawdę wdzięczny temat dla serialu, to okazja żeby pokazać żywe emocje, ich krew, pot i łzy, które zostawiają codziennie w salach operacyjnych, ale "Lekarze" zupełnie z tej okazji nie korzystają. Cały potencjał zawarty w tym temacie jest marnotrawiony na idiotyczne wątki miłosne z aktorami, którzy już sto razy pojawiali się w innych serialach w podobnym składzie tylko w innych konfiguracjach. Nikogo nie obchodzi (no, może poza jakimiś gimnazjalistkami) związek Różczki z Małaszyńskim, bo to są już tak opatrzone twarze, a ich wątek miłosny prowadzony w sposób tak konwencjonalny i do bólu przewidywalny, że oglądanie tego po raz setny zakrawałoby o masochizm.
Gdyby przed tym serialem nie było Magdy M., Usta usta, Przepisu na życie, Prawa Agaty - być może by się obronił i był czymś świeżym, ale niestety jest to tylko powtarzanie schematów, które już pojawiały się w poprzednich serialach tvn. Mówię tu o wątkach obyczajowych, natomiast wątki medyczne niczym nie różnią się od tych w NDiNZ. Schemat jest taki - biedny pacjent > lekarz przejmuje się jego losem > walczy o jego życie > ratuje go > happy end (no, czasem się nie uda, wtedy jest płacz itp. - ale rzadko). Więcej elementu zaskoczenia i niepewności jest we wspomnianych przez Ciebie "Trudnych sprawach".
Jeśli stać Cię tylko na taką mierną replikę, to żałuję, że straciłam tyle czasu na pisanie tego posta. Na przyszłość - jak nie ma się argumentów, to nie kontynuuje się dyskusji.
"Mamuśki" to serial komediowy, "Lekarze" - obyczajowy. Oceniam wg kryteriów, jakie ma spełniać dany gatunek - dlatego "Mamuśki", jako że świetnie się bawiłam podczas oglądania tego serialu, oceniłam wysoko. Od serialu komediowego nie wymaga się, aby postacie były wiarygodne psychologicznie, a realizacja na światowym poziomie - chodzi o to, żeby śmieszył. Od "Lekarzy" wymagam, żeby miał ciekawe postaci i był wciągający - nie spełnił moich oczekiwań, więc dałam 3 (za muzykę i ładne obrazki Torunia).
Tak, obejrzałam i utwierdziłam się jeszcze bardziej w przekonaniu, że serial jest żenująco słaby. Tym razem nawet realizacja zawiodła (bo scenariusz, tradycyjnie, był nudny, przewidywalny). Nieporadna praca kamery w scenie przyjmowania poszkodowanych w wypadku, nieudana próba stworzenia klimatu chaosu. Po obejrzeniu amerykańskiego ER i dramatycznych scen ratowania życia w tym serialu, "Lekarze" zalatują totalną amatorszczyzną. Mimo tragicznych wydarzeń, odcinek nie miał tempa, za dużo było gadania nad stołami operacyjnymi. Właściwie obejrzałam go w częściach, bo co chwilę przełączałam znudzona pseudoprofesjonalnymi wywodami, które nic nie wnosiły do akcji. Wątek z matką, która ginie w wypadku - naprawdę, abstrahując od jego sztampowości i wtórności, mogli wybrać lepszego aktora do zagrania postaci ojca. Jego reakcja na wieść o śmierci żony była tak sztuczna, że odebrała scenie cały potencjał tragizmu. Oczywiście scenarzyści nie omieszkali dołożyć drowi Ordzie kolejnej negatywnej cechy (w odróżnieniu od postaci genialnej Alicji) - nie dość, że jest zakompleksionym, chamskim arogantem, to jeszcze totalnym idiotą, który musiał chyba kupić sobie dyplom lekarza (dać dupy jakiemuś członkowi komisji?) - normalny lekarz nie chowa się do kącika, bo się zestresował. Taki człowiek nie miałby prawa nosić tytułu doktora, więc to kolejny absurd scenariusza. Nie dość wspomnieć, że w poprzednich odcinkach nie postawił ani jednej trafnej diagnozy! we wszystkim się mylił (oczywiście w odróżnieniu od genialnej Alicji).
Naprawdę, bawią mnie obrońcy tego serialu :) Oczywiście, lubicie go - OK, wśród czytelników książek też są i fani Grocholi, i fani Dostojewskiego. Każdy ma prawo do swoich upodobań. Jednak proszę - nie próbujcie nikomu wmówić, że to coś więcej niż kolejna tvn-owska bajeczka z banalną fabułą i pięknymi buźkami polskich aktorów serialowych. "Lekarze" są komercyjną papką z dramaturgią na poziomie "M jak miłość", postaciami, jeśli chodzi o stopień zaawansowania konstrukcji psychologicznej, nie odbiegającymi zanadto od bohaterów baśni braci Grimm i dialogami jak z tanich harlequinów.
Tym samym kończę oglądanie "Lekarzy" na piątym odcinku i uważam swój czas spędzony przy tym serialu za zmarnowany.
3/10 naciągane. Strasznie słaba, banalna fabuła, nieżyciowe dialogi, brak logiki, proste jednokolore postaci, jednym słowem DNO. Jednyny, malutki plusik, za wizualno-dźwiękową stronę produkcji - zdjęcia, scenografia, muzyka.
Miasta reklamują się na różne sposoby. Za taką kasę nie mieliby cotygodniowej reklamy w ogólnopolskiej telewizji. Poczytaj ile taka reklama może kosztowac. Uważam, że wybrali najlepszy sposób bo normalne reklamy każdy wyłącza, a serial jednak ktoś ogląda. Ja dla Torunia obejrzałam pierwszy odcinek i wystarczy;)