Ciekawe kiedy w szpitalu pojawi się bomba, albo samolot z chirurgami na pokładzie rozbije się w lesie, bo jak widać twórcy (choć bardziej tu pasuje "plagiatorzy") serialu "Lekarze" czerpią od Shondy Rhimes pełnymi garściami. Łudząco podobne zawiązanie akcji w pierwszym sezonie i przekalkowanie bohaterów dało się znieść, ale tym razem TVN przebił wiele. Mowa o 5. odcinku piątego sezonu, który do złudzenia przypomina dwuodcinkowe zakończenie szóstej odsłony "Grey's Anatomy", kiedy to żądny zemsty mąż, obwiniający lekarzy Seattle Grace, wpada do budynku i zaczyna strzelać do zdezorientowanych chirurgów. O ile w amerykańskim serialu jest to jeden z najlepiej skonstruowanych epizodów, jego polski odpowiednik wzbudza raczej śmiech i politowanie. Zero dynamiki, emocje jak u cioci na imieninach, a rozwiązanie proste, łatwe i przyjemne. Czy TVN długo jeszcze będzie marzył o stworzeniu serialu na światowym poziomie, wykorzystując do tego umiejętność (nie)zręcznego kopiowania?
Dokładnie o tym samym pomyślałam ! Ten odcinek jest tak żałosny jak nie wiem co. Jestem właśnie po jego obejrzeniu i łapię się za głowę.
Po pierwsze : Bezczelnekopiowanie z GA jest dosyć marnym pomysłem
Po drugie : emocje bohaterów... serio ? Kompletnie nieprzejęty syn dyrektorki idzie grać w swoje gry,personel szpitala kompletnie nieprzejęty, no, powiedzmy że jedynie Leon i Przemek wykazali JAKIEŚ przejęcie.
Po trzecie : Gra aktorska... Różdżka jest takim drewnem, że aż żal patrzeć, ma zero empatii. Ta wykrzywiona twarz nie wiem co ma pokazywać bo na pewno nie przerażenie.
Po czwarte : Scenariusz ... banał. banał, banał i niespójność . Ale to już chyba każdy zauważył.
Pozdrawiam !
Przypomniał mi się odcinek, w którym do szpitala trafiła Azjatka z podejrzeniem choroby SARS.
Alicja i Maks mieli z nią kontakt, więc trafili razem do izolatki.
To było tak nudne i pozbawione emocji, że ręce opadają.
Nawet w "Na dobre i na złe" lepiej to zrobiono. W "Na dobre i na złe" dwa razy był motyw epidemii w szpitalu i zamknięcia kilku lekarzy w odizolowaniu. I było tam więcej akcji, napięcia, dramatyzmu niż w "Lekarzach".
Ala i Maks przebywali sobie spokojnie w izolatce jak na wczasach.
W tym odcinku emocji nie było czuć nawet wtedy, gdy ta Azjatka zmarła.
W opisywanym przeze mnie odcinku Alicja nie wykrzesała z siebie emocji nawet podczas bycia zakładniczką. W szpitalu antyterroryści, na zewnątrz dziennikarze, kobieta ma przystawiony pistolet do głowy - ZERO PRZEJĘCIA. Oczywiście wszystko dobrze się skończyło, więc rozweselona pani dyrektor zacheciła wszystkich do powrotu do pracy, a Alicja z uśmiechem wyszła ze szpitala.