Zależy pod jakim względem. Liga Sprawiedliwych też ma swoje uroki, ale YJ jak dla mnie jest dużo ciekawsze. Fajnie, że wszystko składa się w jedną całość :). Oczywiście kreska też dużo lepsza, ale jednak JL jest sporo starsza. To i to baardzo lubię :>
Zdecydowanie. Jestem przy 9 odcinku i seria trzyma lepszy poziom, odcinki fajnie się zazębiają i ogólnie wielki fun z oglądania płynie. Wiesz może, czy są napisy do 26 odcinka pierwszego sezonu?
Bo mam do wszystkich, tylko do ostatniego mi brakuje... :(
Z tego co wiem na portalu kreskoweczki.pl są wszystkie odcinki z napisami PL (oprócz 9 z 2 sezonu) :P. Jeśli chodzi o napisy do ściągnięcia, nie mam pojęcia.
Ale w każdym razie, skoro na 9 jesteś bardzo zadowolony, potem będzie jeszcze lepiej :). Akcja naprawdę fajnie się rozkręca. Szkoda tylko, że po dosyć długiej przerwie amerykańskie CN wyemitowało 2 odcinki i następne pojawią się najwcześniej w listopadzie. Ogólnie coś się niefajnie zapowiada przyszłość Young Justice, a szkoda.
A mi tam się podoba, że są takie przerwy: właśnie to jest wg mnie tajemnica sukcesu tego serialu. Zamiast zobowiązywać się napiętymi terminami i wydawać nowy odcinek co tydzień, niektóre powstają nawet z miesiąc. Co prawda trochę niefajnie tak czekać, ale końcowy efekt to majstersztyk. Jak dotąd nie trafił się chyba żaden słabszy odcinek: wszystkie są bardzo przemyślane i nigdy nie robione na hop siup, byleby tylko zdążyć na za tydzień, żeby nie obcięto pensji. Widać, że nie poszli na komercję, a to gigantyczny plus.
Mnie też oczarowało "Young Justice", choć w oryginalnym angielskim. Nasi tłumacze jak zwykle zawiedli. Co mnie zachwyciło? Elastyczność przedstawiania uniwersum. "Liga Sprawiedliwych" była fantastyczna, ale najczęściej odcinki były na zasadzie: jeden odcinek (już pomijając dwuczęściowość odcinków)-jeden wróg. W ten sposób oddzielnie była np. historia spotkania Wonder Woman z Felixem Faustem, oddzielnie spisek Manhunterów przeciwko Green Lantern Corps, oddzielnie coś tam itp. Co prawda były odcinki mieszane, ale nie w aż takiej ilości, co w "Young Justice".
A tu? W każdym odcinku po prostu czuć bogactwo DC, bez jednoczesnego poczucia efekciarskiego przesytu postaci-a to nie lada sztuka.
I wreszcie twórcy nie faworyzują Supermana. W "Lidze Sprawiedliwych" to po prostu było czuć. Ile wrogów człowieka ze stali się pojawiło? Luthor, Darkseid, Brainiac, Doomsday, Livewire, Volcana, Toyman, Bizarro, Metallo, Parasite... A np. Batmana? Zaledwie Joker i Clayface, nie licząc króciutkich epizodów z Firefly, Harley i Clock Kingiem. Niby był Deadshot, ale przedstawiono go tak, jakby nigdy nie spotkał Batmana. W "Young Justice" wreszcie pod względem supervillainów nikogo się nie faworyzuje i jest uczciwie. To jest to.
Lepsze od oryginalnej? Raczej nie, ale zdecydowanie lepsze od Ligi Sprawiedliwych bez granic