Moim zdaniem zginął w idealnym momencie, był ciekawą postacią ale skończyły mu się opcje na pokonanie Luka. Dalsze ciągnięcie serii z nim było by po prostu przeciąganiem nieuchronnego czego bardzo nie lubię, a tak dostaliśmy ładny spin off z Mariah Dillard

jak dla mnie mogli wrobić ją w zabójstwo kogokolwiek innego nawet tego Shadesa strasznie mnie o wkurzał w tym serialu taki nijaki

jak dla mnie mogli wrobić ją w zabójstwo kogokolwiek innego nawet tego Shadesa strasznie mnie on wkurzał w tym serialu taki nijaki

theo rossi zazwyczaj ma takie role gdzie najchetnie chce sie go odsunac lecz ma cos w sobie ze jak zginie to serial traci i to duzo dlatego tez w synow anarchy go dopiero w ostatni sezonie urabali ;)

Pewnie uznali że za bardzo przypomina Kingpina, i chcieli odrobine zaskoczyć widzów

Co było takiego interesującego w tej postaci? Czy może - jaki interesujący wątek jej dotyczący można było ciągnąć dalej? To przecież był człowiek porażka - obrobiło go kilka dzieciaków, Luke Cage robił z nim co chciał (a i tak nie wiadomo czemu za wiele nie chciał), Portorykańczycy też go podgryzali, a ten się ugiął i dostarczył im broń. Jedyne jego osiągnięcia to zabicie dwóch swoich ludzi i zatłuczenie bezbronnego chłopaka. Wow. Każdy boss mafii z DD, nie tylko Kingpin, był dużo bardziej charyzmatyczny od niego. Cottonmouth żartował sobie, pośmiał się z przeciwnika, a potem dostawał oklep. Mi już było go po prostu żal. Kingpin starał się być zawsze krok do przodu, Cottonmouth był zawsze o krok do tyłu. Zresztą tą postać nieźle podsumował dialog z jego kuzynką, gdzie Cottonmouth mówi, że z LC nie da się nic zrobić, bo ten jest kuloodporny, na co kuzynka się pyta czy LC ma skrzela, czy jest odporny na truciznę, czy można go poparzyć. Koniec końców Cottonmouth i tak nie posłuchał i próbował zebrać kasę na lepsze pociski.

Owszem postać miała jakąś tam głębię (jego przeszłość wobec babci, szacunek do Popa), parę scen było niezłych, a i powyższy opis postaci też nie oznacza, że była ona zła - była oryginalna. Tyle, że ja nie widziałem dla niego więcej potencjału, a robienie z serialu, całych 13 odcinków, starcia niezniszczalny Luke kontra gangster-nieudacznik nie mogłoby się udać.

nie mówie, że był jakiś super ale zaciekawił mnie bardziej niż wszystkie inne zwłaszcza Luke Cage jest jednowymiarowy strasznie

To co napisałeś świetnie podsumowuję ten temat. Nie powiem fajna postać, ale przeciwnik był z niego mierny. Szkoda że tyle czasu będzie trzeba czekać na iron fista miałem nadzieje że wyjdzie w grudniu.

Pierwszy sezon składa się z 13 odcinków, które mają mieć swoją premierę równocześnie w tym serwisie 17 marca 2017 roku.

Postać która mnie zawiodła to Mariah. Według mnie po prostu źle dobrali aktorkę. Nie wierzyłem jej ani przez chwilę, że jest silną kobietą. Jak ?przyszła? przywódczyni półświatka może przez pół sezonu nie wiedzieć co chce zrobić?! Jak może dawać sobą tak sterować? Jak ktokolwiek mógł z bohaterów negatywnych mógł wiązać z nią jakiekolwiek nadzieje?

Wątek Cottonmouth'a był ciągnięty za długo. Po czterech odcinkach widać było że na nic więcej go nie stać.

Można było wtedy go zastąpić płynniejszym wprowadzeniem braciszka... Chociaż rozgrzebywanie ran z dzieciństwa - ten wielki przypadek który sprawił że mogli stać się arcywrogami - był aż za wielkim zbiegiem okoliczności. Jak ktoś może przypadkiem mieć jako jedyny na świecie dostęp do super pocisków, zbroi dającej super siłę oraz jednocześnie być bratem kuloodpornego super silnego człowieka?! Szczerze wolałbym jakby postarali się nie mieszać w to pokrewieństwa... Wtedy przynajmniej zniknęłoby kilka płytkich scen napędzanych jedynie przez braterską nienawiść,

Odniosę się tylko do braterskiej walki :) Cały sprzęt braciszek Luka miał od Hammera (a jak wiadomo on akurat zupełnie nie przejmował się tym, komu ją sprzedaje) więc na dobrą sprawę każdy z trochę większą ilością gotówki i choć podstawowymi dojściami mógł sobie na taki sprzęt pozwolić. Dlatego według mnie nie jest nic dziwnego w tym, że akurat on miał dostęp do tej technologii :)

zginął w idealnym momencie. To była dobra postać ale nie miał w sobie tyle ikry co Kingpin albo Killgrave. Nie nadawał się na głównego antagonistę z którym Luke by się zmagał przez 13 epków. Odegrał swoją rolę "pierwszego złego" bardzo dobrze i padł zaś jego śmierć była świetnym motorem napędowym dla fabuły.

Mnie osobiście podobał się taki zwrot akcji. Sądziłem, że Cornell będzie mieszał do ostatniego odcinka, a tak po jego śmierci muszę przyznać, że moje zainteresowanie serialem wzrosło :-)

IMO Shades jest o wiele ciekawszy.

imo nie

ogólnie taki sobie serial ten

podciągnąłem troche ocene bo lubiłem luke'a jak jessice jones oglądałem no i za Method Man'a