PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=704472}

Luke Cage

2016 - 2018
6,7 24 tys. ocen
6,7 10 1 24147
5,7 18 krytyków
Luke Cage
powrót do forum serialu Luke Cage

Miałem sporo obaw co do solowego serialu Luke’a Cage’a. Przede wszystkim dlatego, że Luke nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia w Jessice Jones. Jasne był w porządku, ale tylko tyle, miał trochę za mało charakteru. Inną kwestią było to, że moce Luke’a nie są jakieś interesujące czy widowiskowe. Wiecie, to kuloodporny gość, który w większości przypadków po prostu idzie na złoczyńców, którzy strzelają w niego, a kule się odbijają. Czy moje obawy okazały się uzasadnione? Mniej więcej.
Zacznę jednak od tego co w serialu mi się podobało. Na pierwszym miejscu jest Harlem! To nie tylko miejsce akcji, ale samodzielny bohater. Oczywiście nie jestem w stanie ocenić na ile wiernie przedstawiono realia, jednak na pewno zrobiono to w interesujący sposób. Czuć ten „czarny” klimat w zdjęciach, muzyce, dialogach czy zachowaniach bohaterów. To świetna odmiana po Hell’s Kitchen. Podoba mi się też, że społeczeństwo reaguje na działa Cage’a. Ok, czasami głupio (o czym trochę później), ale jednak! Nie czułem się oderwany o tego miejsca, Harlem żył tym co Luke Cage robił.
Dobry był również główny bohater. Ok, nie przejdzie on do historii jako najbardziej charyzmatyczny superbohater w historii, ale dał się lubić. Jest na pewno lepszy niż w Jessice Jones. Jego dylematy czy być bohaterem czy nie wydają się dość naturalne jak już poznamy jego origin story. Podoba mi się, że Luke jest takim lokalnym bohaterem. Chroni siebie, swoich bliskich i mści śmierć przyjaciela.
Co do postaci, to niektóre były naprawdę dobre. Mariah była ok, choć cały czas trochę w cieniu ze zrozumiałych powodów. Nie mogła się przecież mierzyć z Lukiem. Za to Cottonmouth był świetny. No nie jest to poziom Fiska, ale Cornell Stoke był naprawdę intrygującą postacią. Rozumiałem jego posterowanie i momentami nawet mu kibicowałem. Misty Knight choć momentami irytująca też dawała radę jako przedstawiciel prawa. Nawet zdołałem ją jako tako polubić. Relacje między postaciami ogólnie też są dobrze zarysowane, poza drobnymi wyjątkami.
Bardzo podobała mi się muzyka, która nie dość, że była świetna to jeszcze grała dość istotną rolę w całej opowieści. Często mamy sceny gdy muzyka wysuwa się na pierwszy plan zamiast akcji. Kawałek bulletproof love był naprawdę świetny i pasował do klimatu całości.
Jednak nie wszystko było takie cudowne, a największym błędem było to, że pierwsze 7 czy 8 odcinków jest świetnych. Natomiast później robi się znacznie gorzej. Przede wszystkim dlatego, że ginie Cottonmouth, świetny złoczyńca, a zastepuje go Stryker, który jest irytujący i zdecydowanie zbyt przerysowany. Chciano na siłę zrobić go interesującym dając mu to szaleństwo i cytowanie biblii ciągle. Jednak powoduje to tylko irytację. Jego motywacja też jest do niczego. Chemia z głównym bohaterem również. Do tego nie jest z Harlemu! Ludzie go nie znają, nie ma społecznego konfliktu między nim a głównym bohaterem. Po co było zabijać świetnego Cottonmoutha i zastępować go kimś takim? Można było tak Cornellowi większą potęgę i tak dalej, ale nie… Jaki debil to wymyślił?
Przez większość czasu mamy również do czynienia z historią dość realistyczną (pomijając kuloodpornego gościa), a tu nagle wrzuca nam się jakąś technologię obcych czy coś takiego i koleś buduje sobie strój w którym jest mega silny i odporny. Po co to? Nie pasuje do ogólnego klimatu produkcji, który poznaliśmy w pierwszych odcinkach, nie pasuje do Harlemu. Jak zwrócił uwagę komiksomaniak Luke’a Cage’a można zabić, nie jest niezniszczalny. Można go utopić i tak dalej. Po co wymyślać jakieś pierdoły?
Problemem są też niektóre idiotyzmy fabularne. Oczywiście w takiej produkcji to norma i w większości nie zwracałem na nie uwagi, jednak był jeden wątek, który mnie bolał. Chodzi o to, że Stryker „przebrał się” (czyli założył kaptur) za Cage’a i użył kosmicznej rękawicy, by uderzyć policjanta wykrzykując przy tym „Nazywam się Luke Cage”. Nagle policja, media i tak dalej wierzą, że to Luke Cage o tak po prostu. No przecież to w ogóle nie jest podejrzane, że złoczyńca wykrzykuje swoje imię. W ogóle nie jest podejrzane, że Mariah ma z tyłka (dla policji, bo oni o broni wcześniej nie wiedzieli) nagle broń zdolną Luke’a zabić. Czy w policji pracują sami idioci? Normalni ludzie mogli zostać zmanipulowani, ale policja?
Mieszane uczucia mam też do samych efektów specjalnych i choreografii walk. Co do tej drugiej to Cage nigdy nie był finezyjnym bohaterem, jednak przez cały serial nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że dało się wyciągnąć więcej, ale budżet nie pozwalał. Blokowanie kul i wyginanie pistoletów przestaje trochę interesować pod koniec. Szkoda, że tak mało jest rzucania obiektami i tak dalej.
Nie rozumiem czemu Netflix uparcie trzyma się 13 odcinków. Myślę, że skrócenie Luke Cage’a o kilka odcinków mogłoby spowodować, że serial byłby lepszy. Niepotrzebny byłby dodatkowy villain (oczywiście trzeba by wtedy przerobić wiele rzeczy), a i budżetu starczyłoby może na lepsze efekty. Wiele scen i wątków to były takie zapychacze oby coś tam było.