Serial powinien skończyć się w momencie zapuszkowania Cottonmoutha, wtedy moja ocena byłaby bardzo wysoka. Do tego momentu wszystko w tym serialu trzymało poziom znany z DareDevila. Zarówno villain, fabuła, klimat jak i realizm stały na najwyższym możliwym poziomie.
Niestety wszystko co się działo po 'podmiance' Villaina na Strikera to było dno. Fabuła nie ciekawiła, Striker zarówno aktorsko, jak i pod względem konceptu beznadziejny; więcej czasu antenowego dla tragicznej Dillard było niemal nie do przebrnięcia. To co było mocną stroną serialu - realizm z początku serialu i umiejętne dozowanie przemocy gdzieś wyparowało. Serial z ciekawej historii o gościu, który zyskał nadnaturalne moce przerobił się w naparzankę rodem z kina klasy B. Niewykorzystany potencjał. Szkoda.