Nie do końca rozumiem całej tej afery i próby wrobienia Luthera, skoro był on się w stanie wybronić praktycznie bez najmniejszych problemów:
Po pierwsze, dostał telefon on Zoe w którym ta mówi o Reedzie grożącym jej bronią. Akcja tej serii to 2009-2010 (przynajmniej tak wynika z moich obserwacji), więc operatorzy zapisują treści rozmów, do tego telefon Johna miał być na "cenzurowanym" ze względu na wybudzenie się tego mordercy ze śpiączki. Ok, teoretycznie mógłby on zmusić Zoe do udawania rozmowy przez telefon, ale w tym czasie Luther był w miejscu publicznym, w centrum Londynu. Czy kelner nie byłby w stanie go rozpoznać? Czy bar albo jedna z większych ulic nie mają monitoringu?
Po drugie, sytuacja z pistoletem. Nawet jeśli założymy, że policja znajduje pistolet, są na nim zarówno odciski palców Luthera, jak i Iana, czyli żeby ten ostatni mógł się oczyścić z zarzutu, musiałby także oczyścić Luthera. Poza tym zostaje pokojówka, która została w hotelu zaatakowana, w pewien sposób widziała napastnika, do tego słyszała jak Luther mówi do niego po imieniu. Czy naprawdę na podstawie tych faktów nie prościej byłoby powiedzieć prawdę? W końcu Luther nie zrobił tam nic tragicznego, co najwyżej nie powiadomił zwierzchnictwa o miejscu pobytu porywacza.
Mam wrażenie, że ta końcówka sezonu jest kompletnie nieprzemyślana, wymyślona na szybko tylko po to, żeby walnąć coś mocnego, coś co zostanie w pamięci widza aby ten chciał oglądać kolejne serie. W pewien sposób to zadziałało, bo odcinek na pewno zapadł mi w pamięć, ale chyba nie w sposób jaki chcieliby twórcy...