Drugi sezon Młodego Wallandera wypada jeszcze lepiej niż pierwszy. Akcja zaczyna się mocno – dwóch braci, wyglądających jak typy spod ciemnej gwiazdy, trafia do dyskoteki, skąd szybko zostają wyrzuceni. Z czasem okazuje się, że sprawa, która wygląda na przypadkowe morderstwo, ma drugie dno. Największym zaskoczeniem był dla mnie starszy z braci – z początku wygląda na kompletnego świra, ale w finale pokazuje wrażliwość i głębię.
To, co najbardziej mi się podobało, to właśnie to odwracanie ról i zaskoczenia, dobre zdjecia gra aktorów. Postacie są ciekawie poprowadzone, klimat serialu trzyma się dobrze, a muzyka świetnie współgra z obrazem i napięciem. Wallander coraz bardziej pogubiony, ale też bardzio ludzki – i to działa. Polecam