To nie ma być usprawiedliwienie ale obiektywna ocena wysokiej oglądalności serialu. Nie tak dawno temu jeśli chodzi o serialowe tasiemce, czyli dwa, trzy lata wstecz serial święcił triumfy oglądalności. Szefowie programowi innych stacji stwierdzili, że nie ma sensu stawać w konkury z "flagową" produkcją TVP 2 i od tej pory w porze 20.00 od poniedziałku do czwartku nie ma nic godnego uwagi na innych kanałach. Jedynka proponuje nam teatr w poniedziałki lub film familijny we wtorki i środy, czwartki to seriale kryminalne, w których kryminalny jest tylko tytuł. Polsat na początku tygodnia serwuje odgrzewane kotlety serialowe oraz filmowe, następnie polskie sitcomy, lub podróbki o wdzięcznych tytułach jakże niepodobnych "Tylko miłość". Szczęśliwi posiadacze rozszerzonych pakietów platform cyfrowych jeszcze coś obejrzą, ale ci z podstawowym mogą albo w ogóle nie włączać telewizora albo obejrzeć jedyny film, którego aktorów w miarę kojarzą, których problemy choć przesłodzone są im bliskie, czyli M jak Marmoladę. I mnie on powoli nudzi, i mnie drażni brak warsztatu aktorskiego wielu odtwórców, i ja mam czasami dosyć powtarzalności scenarzystów, ale w godzinach wieczornych chcę zapomnieć o całym dniu, wyłączyć umysł i odprężyć się właśnie przy marmoladzie.
Czasem robię przerwę w oglądaniu serialu na tydzień, lub kilka ale kiedyś wieczorem chcę obejrzeć telewizję i o godzinie 20.00 w poniedziałki i wtorki jedynym znajomym i stałym punktem programu jest M jak Miłość.
Zastanawiałam się czy w ogóle dodać ten serial do ulubionych, bo ulubionym kontrargumentem w dyskusjach jest powiedzenie: "i to pisze osoba, która ma M jak Miłość w ulubionych" ;)
Ale ja nie jestem tchórzem. Nie chowam się za maską filmów "wybitnych", których sensu nie rozumiem. Moje ulubione filmy to obrazy, które pozwalają mi przeżyć kilka chwil w innym świecie i "M jak Miłość" nie za sprawą głębokiego przesłania czy wyjątkowej obsady aktorskiej, właśnie do takich należy.