PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=742955}

Magicy

The Magicians
7,0 8 457
ocen
7,0 10 1 8457
Magicy
powrót do forum serialu Magicy

K

ocenił(a) serial na 1

Moja ocena całokształtu na podstawie pierwszego sezonu - to jak najbardziej możliwe, owszem - ujmę to tak: kiedy przeczytałem Harypytera, byłem mile zaskoczony. Prosta jak drut, zabawna historia. Obejrzałem ekranizację - dno dna, logiczny efekt zamiany tekstu w obraz przy ograniczonym budżecie, typowy dla 9 na 10 ekranizacji książek młodzieżowych. Przeczytałem cykl Artemis Fowl, pomyślałem: bomba, to taki inteligenty Harry Potter (film na całe szczęście doczekał się jedynie zwiastunu, hihi). Zalukałem pierwszy odcinek Magików... ojapiętrole, nie sądziłem, że istnieje GŁUPSZY Harry Potter...
Ale po kolei: jeden z uczestników forum poprosił o konstruktywną krytykę, w porządku mój proszątku, zaczniemy od początku:

1. Obsada. W odpowiedzi na krytykę poprzez porównanie tego serialu do telewizyjnej produkcji Trudne Sprawy, jeden z forumowiczów, stwierdził, że "brak tu w ogóle porównania, bo w Trudnych Sprawach grają amatorzy a tutaj zawodowi aktorzy". No dobra, ale wobec tego mamy prawo oczekiwać pewnych standardów, konkretnie tych wyższych. Tymczasem co widzimy na ekranie? Bandę pokaranych przez los studenciaków o poziomie interaktywnym ukwiałów, zgranych ze sobą jak Disturbed z Arką Noego.
Jako pierwszy w oczy rzuca się rzecz jasna protagonista, do którego już samo jego imię (Quentin) pasuje jak Horacy do Schwarzeneggera. Najintensywniejszą cechą owego młodzieńca jest bez dwóch zdań łajzowatość, w zdumiewającym nawet jak na nerda zakresie. Sprawia ona, że nieustannie życzymy chłopakowi, żeby spadł ze schodów lub wysokiego piętra i dał sobie spokój z karcianymi sztuczkami (których zresztą, mimo, że podobno stanowią jego specjalność, nie czyni więcej niż trzy razy na cały sezon) i że wypada on autentycznie wyłącznie w jednego typu roli - pacjenta szpitala psychiatrycznego.
Druga postać jest siostrą bliźniaczką gwiazdy porno znanej jako Christina Crystal i nie tylko demonstruje ten sam poziom zdolności aktorskich, ale też wyraz twarzy - nieustannie jest to ten sam zestaw, półprzymknięte oczy i rozchylone usta, nasuwający widzom skojarzenie, że aktorka minutę temu obudziła się, zrobiła komuś lodzika i w pośpiechu udała się na plan serialu (którego seksualna oprawa dodatkowo takie skojarzenie wzmacnia).
Pozostałe miejsca zajmują odpowiednio: arogancki kebab, podrywający studentki i wykładowców (trudno powiedzieć na co, bo na pewno nie na ładne oczy ani grillowaną na węglu drzewnym twarz), cycata okularnica, która nosi strój kujona dla ochrony przed podrywaczami (choć pieprzy się jak królicza głowa rodziny), elegancki gej, który, gdy pominąć uzależnienie od alko, dragów i tytoniu wzbudza wyłącznie sympatię (lecz gdy nie pominąć, wzbudza jedynie litość) oraz czarująca w równej mierze co oryginał kopia JLoo (jednak nie obdarzona przez naturę aż tak szczodrze, jeśli chodzi o głos, czy kobiece krągłości).
Przyznajmy zatem powyższym mysfytom załużone 1 na 10 i idźmy dalej:

2. Fabuła. Zazwyczaj, gdy planuje się opowiedzieć komuś jakąś historię, należy zacząć od tego, żeby takowąą historię znać. W przypadku serialu Magicy jedynie autor tekstowego pierwowzoru przejawia oznaki posiadania w pamięci jakichś strzępków kronikarskich; jeśli natomiast chodzi o resztę ekipy, owoc ich pracy rodzi skojarzenie, że po tym, jak już się naspawali tym cyjanowodorem i każdy napisał swoje 10% odcinka na kolanie, nie tylko nie zadbali o to, aby omówić między sobą rezultat, ale w dodatku poukładali te dziesięć kartek w losowej kolejności. Efektem tego jest seans tak chaotycznie poszarpany, że co chwila odwraca wzrok widza w kierunku zegarka na ekranie jego smartfona. Mi owa skaza rzuciła się w oczy szczególnie mocno, gdyż bezpośrednio przez Magio Kretynami obejrzałem adaptację Big Little Lies, stanowiącą dowód, że montaż, scenariusz i gra aktorska to pojęcia o definicji znanej może dwóm osobom na całą obsadę the Magicians.

3. Format. Tu doprawdy trudno z pewnością stwierdzić, co leży najbardziej: rży serbia, demontaż czy efekty specjalnej troski, ale dzięki zaangażowaniu w rolę młodego Applemana szala minimalnie przechyla się na korzyść gry aktorskiej, dając jej pierwsze miejsce na zrobionym z kartonu podium. Srebro wędruje do montażystów, których co prawda od poziomu osiągniętego dekadę temu w Ja, Robot, czy sikłelu Spider-Mana, dzielą świetlne lata, ale i te bledną, gdy się na chwilę i spokojnie przyjrzymy wciskanej nam pod pozorem teorii magii kaszanie, która w istocie nie jest niczym więcej jak odpowiedzią nawalonego w trzy dupy studenta, zapytanego, czym jego zdaniem jest magia. Przejdźmy zatem do tak niespójnego logicznie systemu, że zasługuje on na osobny punkt.

4. System. Dzięki popularności wątku magii w maskulturze mieliśmy już wiele razy styczność z rozmaitymi jej przedstawieniami, za każdym razem napotykając inny stosunek magii do pozycji, jaką zajmuje: w kojarzącym się z nią największej liczbie osób cyklu Harry Potter mamy mnóstwo czarów i humoru, kosztem intelektu i, kiedy spojrzymy na ekranizację, aktorstwa; we Władcy Pierścieni, czy Grze o Tron ilość zaklęć nie przewyższa znacząco tej, którą znamy z Forresta Gumpa, ale za to otrzymujemy imponującą grafikę i grę aktorską (która, nawiasem mówiąc, w FG również zachwyca); pomniejsze produkcje, jak Eragon, Czarodzieje z Waverly Place, tudzież Czarownica, charakteryzuje znowu stosunkowo więcej praktyki, aniżeli motody, czego skutki widać w postaci barwnych scen oraz bezbarwnych aktorskich kreacji. A jak jest ze stosunkami w uniwersum magików, na który składa się szkoła w Breaks Bill, bajkowa kraina Fillory oraz kilka zapleśniałych narkomańskich melin? Ano tak, że jest ich - nomen omen - stosunkowo dużo. Z przewagą płciowych. Tylko cycków trochę mało. Ale spokojnie, żeby zobaczyć te ostatnie wystarczy wpisać w google imię i nazwisko dowolnej grajacej w serialu aktorki, dopisać 3 iksy i nacisnąć enter... ewentualnie przed tym ostatnim krokiem wyłączyć filtrowanie.
Logika uniwersum the Magicians wypada jednym słowem... z zakrętu. Wypada tak słabo, że autora książek, co dopiero filmową ekipę, przyjąłbym na korepetycje z logiki dopiero powyżej stawki tysiak za godzinę (lekcyjną) i tylko dlatego, że zbili na tandetnym towarze fortunę, której z czysto ekonomicznych pobudek zazdroszczę im w podobnej mierze co każda czytająca ten post osoba. Zasady zmieniają się praktycznie z odcinka na odcinek i jest ich zbyt wiele, żeby wymienić wszystkie (na te prawidłowe XD), także przytoczę w tym miejscu tylko jeden przykład: w jednym z pierwszych odcinków wściekły kłentuś atakuje kebaba bojowym zaklęciem, które odrzuca go na kilkadzieści metrów i łamie ramię w trzech miejscach; nieco później gniew urasta rangę wyżej, stanowiąc niezawodną metodę wbijania gwoździ bez pomocy młotka; a znów kolejne kilka odcinków później dowiadujemy się, że aby rzucić bojowe zaklęcie, trzeba się całkowicie wyzbyć emocji, co zmusza naszych potłuczonych pacjentów do zamknięcia tych emocji w buteleczkach, które dołują każdego, kto się z nich napije. Jednym zdaniem z podsumowaniem? Impotencja intelektualna level overlord.

I to jest główny powód, dla którego zakończenie pierwszego sezonu, a dla mnie serialu, jest dla mnie ulubionym momentem całości: (no raczej że spojler, to akurat rozumie się samo przez się): łajza leży połamana na podłodze, kujonka rzyga krwią metr dalej, kebsowi ucięto łapy a gwiazda porno udaje się z nową zdobyczą do alkowy siostry bliźniaczki na trójkąt równozboczny. Wszyscy są szczęśliwi a ja najbardziej, głównie dlatego, że mam tą szmirę z głowy i mogę się zabrać za coś znacznie bardziej profesjonalnego. Obejrzenie całości dopuszczam tylko, jeśli pewnego dnia zacznie działać na mnie marycha.

ocenił(a) serial na 10
Kadente

"Tylko cycków trochę mało. Ale spokojnie, żeby zobaczyć te ostatnie wystarczy wpisać w google imię i nazwisko dowolnej grajacej w serialu aktorki, dopisać 3 iksy i nacisnąć enter... ewentualnie przed tym ostatnim krokiem wyłączyć filtrowanie." Nie sądzę, by opinia kogoś o takich fetyszach była... obiektywna?

ocenił(a) serial na 1
varcolac

Potwierdzam

varcolac

Miałam się zgodzić z większością opinii - choć mi cały serial frajdę sprawia, mimo widocznych od razu wad i w większości nie przemijających - i odpowiedzieć merytorycznie, ale tamten komentarz o gwiazdach porno (jakby to miało być obelgą, chociaż praca jak praca i jak ktoś robi to z własnej, nie wymuszonej jakimikolwiek czynnikami woli to śmiało) był tak obrzydliwy, że sobie darowałam.

ocenił(a) serial na 10
deerburger

Miałem podobnie. Czytałem opinię i wydawała mi się w porządku. Odbieralem to w ten sposób, że ktoś ma inne zdanie na temat serialu, bywa. Nawet chciałem odpisać coś konstruktywnego, ale potem doczytałem o porno, wyszukiwaniu nagich zdjęć aktorów i było to na tyle niesmaczne, że odpuscilem.

varcolac

To inne zdanie było całkiem sensownie uargumentowane (chociaż nie ma co porównywać takiego "big little liars" do serialu, który ambitny nie jest i od początku nie zamierzał być - takie guilty pleasure, fajne, wciągające, głupawe i w moim przypadku bardzo do polubienia, ani razu nie cierpiałam oglądając). Dopóki nie pojawiły się te niesmaczne teksty o aktorkach porno. Meh, trochę przykre, że ktoś chciał napisać długą, obiektywną opinię na temat serialu, ale zahaczył o temat przez który nikt nie chce tego traktować poważnie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones