No cóż... Główna bohaterka prowadząca śledztwo miota się w depresji-psychozie po wielu życiowych traumach, dostaje silnych napadów agresji, podczas których nie wie co robi, i nie wie też, co zrobiła, a jak jej już przejdzie to sprawnie ukrywa przed licznymi kumplami po fachu to, co schrzaniła; prowadzi przy tym dość nerwowo i chaotycznie wielowątkowe śledztwo - jedno z nich to sprawa zabójstwa kochanki męża, z którym nawet nie wie, jak długo jest w separacji (2-3 tyg.); na prowadzenie tego śledztwa pozwala jej przełożona-przyjaciółka - żenujące wyjaśnienie; nowe wątki wyrastają jak grzyby po deszczu równie chaotycznie dla potrzeb przedłużenia tej pomyłki, którą jest serial; morderców jest dwóch i naprawdę od początku wiadomo którzy to; na wyjaśnienie czekamy 8 odcinków i uważam, że szkoda czasu, a notowania Netflixu spadają z odcinka na odcinek. Ogólnie nieporozumienie bez klimatu i rzetelnego scenariusza.