Właśnie obejrzałem drugi odcinek i nadal mam mieszane odczucia. Było kilka kretyńskich scen pozbawionych logiki, chłopaki z klubu paradujący publicznie z rebeliantami... oraz Ezekiel obściskujący się z Emily na oczach jej ochroniarzy z kartelu którzy przecież wszystko widzieli przez witrynę... może to nie aż tak duże nieścisłości i faktycznie w SOA były głupoty większego kalibru ale tutaj mnie drażniły te sceny. Mimo wszystko przyjemnie się oglądało, dużo bardziej mnie wciągnął ten odcinek niż pilot. Jakoś się ta cała historia zaczyna wyostrzać powoli. Muszę pochwalić J.D. Pardo, gość świetnie gra i widać że dużo się jeszcze dowiemy na temat Ezekiela bo ewidentnie sporo rzeczy jest ukrywanych. Z kontekstu można się chociażby domyśleć że porwany dzieciak to jego biologiczny syn. Na plus także Coco i Angel, reszta dalej bez wyrazu, może jeszcze tym razem coś tam Alvarez z Prezydentem którego nawet imienia nie pamiętam zamajaczyli. Nie podoba mi się natomiast zupełnie wątek Miguela Galindo, te sceny z jego rodzinką rodem z Brazylisjkiej telenoweli, trochę Sutter przesadził moim zdaniem. Ale jeśli chodzi o ogólny wątek z Kartelem i rebeliantami, mam nadzieję że to wątek tylko na otwarcie i pojawią się ciekawsi oponenci jak chociażby Weston i Zobelle z SOA. Jeśli chodzi o całość to myślę że ogólnie wszystko idzie w słusznym kierunku, moim zdaniem ten serial potrzebuje pełnego pierwszego sezonu by się dalej rozkręcać i jeśli nie zostanie anulowany to będzie tylko lepiej.