W Mayans w przeciwieństwie do Sonsów główny bohater nie jest na dzień dobry V.P , dziedzicem rodu i jedną z najbardziej poważanych osób w klubie. Oj nie tutaj dostajemy Świerzaka ( Prospecta ) który jest w klubie nikim, chociaż widać w nim wielkie ambicje - szef klubu znany z Sonsów nawet ręki mu nie podaje, Wiec widać że będziemy mieli drogę od zera do "bohatera" w półświadku przesępczym. Która z tych opcji pociąga was bardziej ? ;)
a co miałem napisać ?? Nowicjusza? Nooba, Newbie, giermka, kurva padawana ?? Przecież to wszystko jest synonimem do słowa świerzak. a prospect nie napisałem tutaj jako tłumaczenie świerzaka tylko jako drugą opcję jaką można nazwac naszego bohatera. Szczerze mówiąc nawet nie wiem jak się dosłownie tłumaczy słowo prospect chociaż wiem co ono oznacza
omg to jeszcze są wśród nas poloniści co beda tracic czas na wytknięcie ortograficznego błędu zamiast odpowiedzieć na treść posta. Boże mój ;(. Ale komus sie tutaj nudzi albo ktoś wlasnie chodzi do podstawówki lub liceum i mając często dyktanadta widzi takie rzeczy w necie i reaguje. Bo serio CI powiem koleś jak masz 30 lati całe życie na karku to kolo ch Ci lata czy jakis randomowy gość na forum napisał żaba czy tam rzaba. ... są wazniejsze kwestie
Hmm... to, że ci to lata... świadczy o pewnym poziomie intelektualnym... czyli dyskusja o konstrukcji fabuły, punktach kulminacyjnych i zwrotach akcji raczej się z tobą nie uda...
Bo co ma do rzeczy, czy ktoś jest Świeżakiem czy synem prezesa? Nic. Po pierwszym odcinku widać, że środek ciężkości jest zupełnie w innym miejscu. Tutaj mieliśmy do czynienia z dylematami dotyczącymi lojalności wobec ojca, brata, dziewczyny, klubu czy federalnych... I niczego by nie zmieniła funkcja w klubie. Chyba, że oglądałeś inny film...
Chłopie za takie błędy to powinni usuwać konto, na polskim trzeba było uważać na dyktandzie... Razi w oczy taki kurła błąd.
dzięki Bogu że są... polska język, bardzo trudna... a co do tematu... prospect to prospect, nie tłumaczy się na polski, na całym świecie używa się tego słowa. Chyba że ktoś woli "kandydat na członka klubu".
Gwoli ścisłości Jax też nie był przez wszystkich kochany :) z Tigiem miał ostre spiny chociażby. A co do samego pilota mi tu zabrakło jakiegoś polotu, całość jest ok ale bez zachwytów. Mam nadzieję że nie wyjdzie z tego wielowątkowa babranina która rozmyje całość bo chyba największym dla mnie obecnie minusem jest to że Sutter zarzucił nas wątkami. Ale przynajmniej aktorzy jeszcze jako tako grają bo w Bastard Executionerze to nawet im się niezbyt chciało. Daję szansę i chcę więcej, ale wymagam też by ekipa była nieco bardziej charakterystyczna bo póki co nikt z nich mnie za bardzo nie obchodzi, bardziej się cieszyłem gdy pojawił się Charter Synów.
Ja np aż do 3 sezonu się często zmuszałem wręcz żeby oglądać , miałem dużo zarzutów. Dopiero jakos od 4 sezonu wzwyż jak się wewnętrzne walki zaczęły się zakochałem w SoA. Także Mayansom tez jetem w stanie dać duży kredyt zaufania :)
Co do pilota - miałem tak samo kiedy oglądałem pierwszy odcinek SoA. Było co najwyżej dobrze, dopiero później się rozkręciło.
Mnie akurat pilot SoA przypadł bardziej do gustu, zwłaszcza że ekipa była wyrazista od samego początku, tutaj jest tak trochę nijak póki co. Przynajmniej moim zdaniem. Sam Ezekiel i Angel najbardziej na plus. Plus SoA nie atakowało 6 wątkami na dzień dobry.
Z tymi wątkami to może i tak. U mnie było tak - no fajnie, motocykliści, kozacy, bandyci, strzelają się z jakimś innym gangiem, ale bez efektu WOW. Na początku wszyscy byli dla mnie bezimienni :P.
Charlie Hunnam akurat od początku ukradł dla mnie ten serial, razem z Ryanem Hurstem. Ale niestety wątek Jaxa pózniej już zaczyna kuleć, ogólnie finał przemilczę bo irytuje mnie tam symbolika religijna, grubo przesadzone. Mam nadzieję że tu Sutter czegoś takiego nie wsadzi, bo ten kojot mi podejrzanie wygląda XD pewnie znowu jakieś wcielenie bezdomnej.
Ja aktorów nie znałem (w ogóle nigdy się na tym nie skupiam), a początkowo specjalnie się nie wyróżniali. Mi tam finał się podobał, ale to kwestia gustu, symboli też jak dla mnie za dużo nie było. Ot jedynie ta bezdomna, jako symbol śmierci. To jest kojot? Myślałem, że jakiś pies :P. Ale masz rację, mi też skojarzyło się z bezdomną.
No mi się nie podobał mesjanizm, nie jestem fanem religii chrześcijańskiej jak i w sumie jakiejkolwiek i jestem ogromnym przeciwnikiem zbrodniczej organizacji jaką jest instytucja kościoła katolickiego, więc mam uczulenie na takie rzeczy. W dodatku ta scena na końcu gdzie krew zalewa kamienie zamieniające się w chleb. No masakryczna tandeta ze strony Suttera. Wygląda mi na jakiś gatunek kojota, ale mogę się mylić.
Hej, spokojnie wojujący ;). Ja też nie jestem fanem religii (jak już tu szczerze wyznajemy to powiem, że ja uznaję wysoko zaawansowaną cywilizację, jako rasę, która wzięła małpę i zrobiła człowieka, tak w skrócie). Kamienie zmieniające się w chleb? Musiałem to przeoczyć, bo serio tego nie pamiętam :O.
Każdy odcinek odnosi się do innego zwierzęcia. W pierwszym był pies (u nich kojot to w zasadzie to samo), nazwa odcinka: Perro, w drugim był skorpion, nazwa odcinka: Escorpion, w trzecim była sowa, nazwa odcinka: Buho.
Także podejrzewam że Sutter chciał wkręcić ludzi w myślenie że powiela schemat, a tu jednak nie.