Dla mnie 8-my odc. był za.ebisty, a już żarcik Coco w końcówce "to soon?" wow rozłożyło mnie to na łopatki. Zaczynam się bardzo przekonywać do tego serialu, nawet główny bohater nie drażni tak jak Jax w SoA, a tak ogólnie, to bez niego też bardzo fajnie się to kręci, dobrze że sporą część fabuły kładą na Galindo, można nawet odnieść wrażenie że klub Mayans przechodzi na razie cichutko bokiem.

Przede wszystkim główny bohater, w odróżnieniu od Jaxa, nie jest pełnoprawnym członkiem to też ma mniej do powiedzenia, na razie jest tylko takim typowym "przynieś, podaj, pozamiataj". Dodatkowo ma inny charakter, widać że z natury jest milczkiem. Fakt, serial bardziej skupia się na Galindo niż samym klubie, ale mi to nie przeszkadza.

Akcja z lampą troszkę przewidywalna niestety. Poza tym bardzo fajnie się ogląda