Nie widziałem serialu, ale jeśli dobrze zrozumiałem, jego idea opiera się na pomyśle świadczenia bardzo tanich usług prawnych. Rozumiem, że wspomniana złotówka za minutę ma być w zamyśle kwotą absurdalnie niską, porównywalną z wolontariatem. Policzmy. Złotówka na minutę to 60 zł na godzinę. Przy założeniu 8-godzinnego dnia pracy daje to 480 zł dziennie. Jeśli przyjąć, że w miesiącu mamy 22 dni robocze, daje to 10560 zł miesięcznie. Czy rzeczywiście są to tak absurdalnie niskie zarobki dla początkującego prawnika tuż po aplikacji, że stanowią one trzon fabuły i są synonimem biedy? Wiem, że kilka lat temu pewna pani sędzia stwierdziła, że za 10 tysięcy miesięcznie można przeżyć tylko na prowincji, ale jednocześnie w zeszłym roku Piotr Patkowski - wiceminister finansów - w oficjalnej wypowiedzi stwerdził, że PENSJA MARZEŃ Polaków to 4 tysiące BRUTTO, i że ludzie osiągający zarobki w takiej wysokości czują już bardzo silną przynależność do klasy średniej. Jedni mi mówią, że zarabiając złotówkę w minutę jestem biedny jak mysz kościelna, inni - że zarabiając 4 tysiące brutto miesięcznie należę już prawie do finansowej elity tego kraju. Jak to więc w końcu jest, bo ktoś tu najwyraźniej próbuje ze mnie robić idiotę?
Poważnie uważasz, że jeśli ktoś rzeczywiście przyjąłby taki model biznesowy, to byłby w stanie osiągnąć te 480 zł dziennie? Chyba kolejka musiałaby tam stać od rana do nocy, pani mecenas nie robiłaby przerw nawet na siku, a do sądu musiałby się teleportować. Realnie, wielkim sukcesem byłoby mieć połowę tego obłożenia, a od tego zawrotnego przychodu trzeba by jeszcze zapłacić podatki, ZUS i za wynajem boksu w galerii handlowej. Dalej widzisz tu bogactwo?
widać, że nigdy nie prowadziłeś działalności gospodarczej i nie masz o niej pojęcia. Poza tym co napisała Joanne_K weź pod uwagę, że usługi prawne to także obowiązkowo VAT 23%, konieczność wykupienia dostępu do systemu informacji prawnej, składki członkowskie, obowiązkowe ubezpieczenie OC, konieczność doszkalania się i inne koszty prowadzenia działalności. Czyżbyś był urzędnikiem skarbowym bo tylko tam spotkałem się z takim liczeniem średnie wynagrodzenie z jakiejś randomowej strony dzielone przez 22 dni dzielone przez 8 godzin dziennie wychodzi stawka za godzinę.
powiem więcej przy stawce 60 zł za godzinę brutto nie była by w stanie wyjść na zero i pokryć wszystkich kosztów prowadzenia działalności.
nie, główna bohaterka liczy czas spędzony u siebie w boksie ("kancelarii"), gdzie OPOWIADA SIĘ O SPRAWIE timerem, więc po wyjściu płaci się np. 20 złotych za 20 minut :) na tym to polega
Tak to bardzo mało, bo ona liczy tylko czas spotkania z klientem, które z rzadka przekraczają 25 min. Klientów danego dnia max 4 można przyjąć, bo 75% pracy prawnika procesowego to konstruowanie pism procesowych, gromadzenie dowodów, research prawny doktryny i orzecznictwa.
Mając ponad to na uwadze, że po studiach trzeba się dostać na aplikację (koszt wstępnego to ok 1200 zł) zapłacić za nią ok 30.000 i za egzamin zawodowy ok 1.500 zł nie mówiąc o kupnie komentarzy, których jeden tom kosztuje ok 300 zł a każda z głównych dziedzin prawnych to min 8 tomów. To po podliczeniu wyszkolenie adwokata/radcy to koszt przekraczający 50.000 zł