„Mentalista” jest mi bardzo bliski, bo akurat zaczynałem prowadzić Zyskiwanie Przewagi jak był duży boom na ten serial. Polubiłem głównego bohatera, bo wydawał mi się bardzo charyzmatyczny i chyliłem czoło przed jego umiejętnościami. Oczywiście w niektórych scenach widać, że scenarzystów poniosła fantazja i np. hipnoza Patricka Jane’a jest mocno podkolorowana. Piszę o tym, bo w sumie… to odpowiednie miejsce.
Głównym wątkiem tego serialu była jednak próba złapania seryjnego mordercy i zabójcy rodziny bohatera. Kim jest ów tzw. „Red John” powstawało mnóstwo teorii, a twórcy dawali nam przez te 6 sezonów rozmaite poszlaki, które mogłyby pomóc w jego identyfikacji.
No cóż, rozczarowanie moje było nieprawdopodobne, ponieważ Red John okazał się nie mieć za grosz charyzmy, a wszystkie wcześniejsze poszlaki były do niczego. Ostatnio reżyser przyznał się, że dopiero w piątym sezonie zdecydowali kto ma zagrać Red Johna. Rozumiesz? Sześć lat poszlak na nic, bo sami twórcy nie mieli pojęcia jak poprowadzić oś serialu. Ale to jeszcze pół biedy.
Zawsze patrzę na mimikę twarzy aktorów, bo dzięki temu mogę z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić jak dana osoba wczuła się w rolę. Z lekkim rozbawieniem zauważam pewną prawidłowość. Otóż, kiepskiej jakości aktorzy mający zagrać „tego złego” zazwyczaj robią minę, która wygląda jak mieszanka złości i obrzydzenia. Czyli wg. Ekmana – najbardziej niebezpieczną mieszankę emocji.
Faktycznie, występuje to w życiu codziennym w ekstremalnych, ale – na litość boską – nie w tak ordynarny sposób. Nie co dziesięć sekund. Tak jakby słaby aktor chciał nam za wszelką cenę pokazać „Ale ja jestem EVILLL!!”.
Niestety Red John jest flagowym przykładem takiej mimiki. Wygląda to groteskowo, ponieważ robi to podczas normalnej rozmowy, w której coś tłumaczy i kontroluje sytuację.
Jak to zrobić zdecydowanie lepiej za przykład może posłużyć Andrew Scott w roli Moriarty’ego w serialu Sherlock z 2011r. Tam akurat również robił „evill minę” kiedy po raz pierwszy spotkał najsłynniejszego detektywa, jednak było to w sposób przerysowany i z ogromnym dystansem, a także stosunkowo rzadko.
Mnie, o wiele bardziej przekonuje że ktoś jest antybohaterem, jak nie robi co chwilę „evill miny”, tylko wykazuje absolutną pewność siebie i kontroluje swoje emocje. Tak jak np. Hannibal Lecter w niesamowitym serialu z 2012r. Jest typowym antybohaterem, ale jednocześnie wzbudza szacunek i aktor jest całkowicie przekonujący w swojej roli. Mads Mikkelsen pokazał klasę. Nie mogę się doczekać drugiego sezonu.
W ogóle w wielu filmach klasy B, w których aktorzy nie są w żadnej mierze wybitni można zaobserwować „kto jest tym złym” właśnie za pomocą ich twarzy. Pamiętam, jak kiedyś włączyłem niechcący TV, bo nie miałem ani ochoty na czytanie niczego, ani żaden inny wysiłek umysłowy. Był to błąd, bo chyba natrafiłem na jakąś australijską produkcję pt. „Minotaur”. Cóż… w porównaniu z tamtym, mimika aktora grającego Red Johna to przykład klasy i wysublimowania. ;]
W tym miejscu nasuwa się też pytanie, czy budowane przez 6 lat napięcie i dorabianie legendy do Red Johna dało się jakoś sensownie przedstawić w finale? Twórcy serialu bardzo umiejętnie zbudowali ogromne napięcie wokół seryjnego mordercy i każdy czekał z wypiekami na twarzy na jego ujawnienie. Czy wobec ogromnych oczekiwań nie jest, że wszystko co się później przedstawi nie ma szansy na ich spełnienie? Patrząc na to od strony psychologicznej – na to wygląda. Jest wzbudzona ogromna nadzieja zobaczenia kogoś niezwykłego, budzącego grozę i wręcz perfonifikację śmierci. Przez 6 lat każdy sobie dorobił w głowie własny obraz jak powinien wyglądać „idealny Red John”, aż w końcu przychodzi konfrontacja i … nasze wyobrażenie nijak miało się do rzeczywistości w serialu.
Tak jest ze wszystkim, a Red John może służyć jedynie za przykład.
Jaka jest więc moja opinia? Według mnie, twórcy postawili się pod ścianą i czego by nie zrobili – prawdopodobnie i tak byłoby to źle odebrane przez zagorzałych fanów. Jest to jednak serial dla Amerykanów, nadawany w porze „casualowej”, więc oni jakoś to przeboleją. Do popcornu dobrze się nadaje.
Chociaż z drugiej strony… mam ciągle wrażenie, że jednak dało się ten wątek zakończyć zdecydowanie lepiej. (Np. zatrudniając nieco lepszego aktora).
Tak. Wg mnie finał 'Mentalisty' pozostawia wiele do życzenia. Byłam pod ogromnym wrażeniem aktorstwa/ akcji/ postaci w początkowych sezonach serialu. No ale ten odc z łapaniem RJ'a. Nie... Ja po prostu nie wierzyłam, że to się dzieje na moich oczach. Brak słów, i bardzo żałuję, że tak to się wszytko skończyło. No ale cóż, stało się. Można czekać na nast równie dobry serial.
A 'Mentalista' chyba ma schodzić z anteny. (?)
O nieszczęsnym RJ już mi się nie chce nawet pisać, poza tym, że błędem był już nie tylko finał, ale już sama rozbudowa tego wątku, bo ten potwór strasznie się rozrósł, aż w końcu opanował cały serial, niepotrzebnie. Nadmuchali tę bankę, która w końcu pękła, i to w taki mało efektowny sposób, później dość wstydliwie się od tego odcięto w samym serialu, robiąc dwa skoki w przyszłość pod rząd. To też o czymś świadczy, podobnie jak brak szczególnych wywiadów z twórcami na temat zamknięcia tego wątku (dlatego, że to się nie zazębia / nie trzyma kupy, wątek RJ sprowadzono ostatecznie do ujawnienia personaliów, a raczej gęby Szeryfa; czyjakolwiek byłaby to gęba to jednak mało satysfakcjonujące rozwiązanie tej fabuły).
Z tą teorią mimikową pierwszy raz się spotykam. Aktor, grający szeryfa pewnie też byłby zaskoczony bo zdaje się, że dość późno dowiedział się o swojej RJonowej tożsamości, więc ciężko byłoby to zdradzić mimiką. Zresztą nie uważam, żeby ten aktor był zły, to kwestia słabości scenariusza, nawet poszczególnych jego scen, które nie niosły emocji (jak chociażby sławny dialog w CH, o zapachu szamponu dziecka PJ'a). Chociaż są pewnie aktorzy, którzy i takiego gniota by ponieśli...
Mentalista sam z anteny nie zejdzie (kasa?), z anteny trzeba go będzie ściągać. Czy tak się stanie w tym roku chyba zdecyduje nie tylko CBS, ale i studio produkcyjne. Dystrybucja (światowa - serial jest też popularny w Europie, Am. Południowej) prawdopodobnie wciąż zapewnia sporo ke$zu. W rozwiązaniu sprawy RJ w połowie sezonu i całym tym nowym otwarciu z FBI widać chęć kontynuacji. Mentalista to taka dojna krowa, może jeszcze trwać. Sama lubię tu epatować pewnością, że to ostatni sezon serialu, ale zupełnie szczerze to nie wiem, nawet nie mam żadnych przypuszczeń (50/50), ani nawet preferencji ("wisi mi to", że tak brzydko napiszę).
ja też Mentalistą już nie ekscytuję się tak jak kiedyś, właściwie - wgl. Nowe odc nie są już tak ciekawe jak te poprzednie... Kiedyś słyszałam, że o jakości serialu decyduje to kiedy się go zakończy. To już 6sty sezon, serio jestem ciekawa co niby dadzą w 7mym. Z żalem odjęłam 2 gwiazdki tak rewelacyjnemu serialowi, no ale.
Też odjęłam. Pewnie nie uwierzysz, ale są widzowie, którzy w szóstym sezonie zwiększali nawet liczbę gwiazdek, i to do 10 - czyli do poziomu arcydzieła :D. W siódmym serial przerabiałby pewnie Jisbon, jak w teraz w Castle-u. Mogę się założyć, że cliffhanger szóstego sezonu będzie Jisbonowy, zresztą pewnie w przypadku konieczności zakończenia serialu też twórcy zapewne pójdą w Jisbon. Serial już dawno porzucił jakiekolwiek ambicje, nawet te zupełnie elementarne - jak dostarczanie dobrej rozrywki na poziomie, po co miałby oszczędzić parę bohaterów, nieskażonych romansem (to i tak ogólnej opinii o serialu nie zmieni - chyba gorzej już być nie może). Koniunkturalnie jest to opłacalne, większość widzów jest za Jisbonem, gdzieś widziałam ankietę na ten temat, więc czemu by im tego na koniec nie zaserwować. Po śmierci RJ w połowie sezonu nawet przecież nie ma jak tego serialu inaczej zakończyć (chyba, że śmiercią PJ-a, albo Lisbon),
wg mnei po prostu wątek główny- łapanie RJ- był genialnie przeprowadzony i+ wplatanie w to zwykłych spraw CBI i życia bohaterów. Teraz to jest bezsensowne wszystko.
o,ciekawe. matko, 'śmiercią PJ'- ej nie no bez takich :)
(powinni zakończyć serial złapaniem RJ, potem jakiś tam odc jako epilog i tyle. Wtedy można by jeszcze rozegrać lepiej te sceny finałowe -które były tak słabe)