witam, obejrzałam odcinek i niesamowite jak potrafią wciągnąć po raz kolejny bohaterów z odcinków minionych. Ericka jest napewno mistyczną kobietą i Patrick trafił na godnego sobie przeciwnika czy też sprzymierzeńca ??? co sądzicie?
Napewno widać jaka w nim zachodzi przemiana. Zauroczył się kolejną kobietą , i to w dwóch następujących po sobie odcinkach. Czy to nie uśpi jego czujności?
Lisbon zazdrosna....
Jane szaleje coraz bardziej. Żeby tak całować kobietę? Tego się po nim nie spodziewałem, przynajmniej jeszcze nie teraz. No i wiemy prawie na pewno, że Erika pojawi się jeszcze w przyszłości. Ogólnie odcinek całkiem luźny i przyjemny.
Najlepszy fragment:
Van Pelt wspomina o swojej młodości i jak ją nazywali
Van Pelt: A jak ciebie nazywali?
Cho: Cho.
Ten gość mnie rozwala xD
Powrót Eriki był jak najbardziej wskazany. Jej relacje z Patrickiem są inrygujące. Jestem ciekaw jak jej sprawa potoczy się w przyszłości.
Główna sprawa odcinka zeszła jakby na drugi plan, a wszystko to dzięki dwójce Erika - Jane. Dzięki temu zabiegowi nie zgadłem kto jest mordercą. Mało tego, nawet nie miałem pomysłu kto i dlaczego mógłby to zrobic.
A skoro zostałem zaskoczony, to muszę temu odcinkowi dac kolejny plus ;)
Jestem w stanie wybaczyc brak wzmianki o RJ'u. Hipnotyzująca Erika mi wystarczyła ;)
Najlepszy moment to oczywiście rozmowa Van Pelt i Cho w samochodzie. Koreańczyk jak zwykle swoją "ripostą" rozwalił system.
Cho:D właśnie takiego Cho brakowało mi w 4 sezonie, wystarczyło jedno zdanie i tyle radości :) Fajny odcinek, Erica-mocna postać, godny przeciwnik Jane'a i jak się okazuje tym pocałunkiem obudziła go emocjonalnie. Może Patrick powoli zaczyna zdawać sobie sprawę, że pora ruszyć dalej (choć widać po reakcji po pocalunkowej, że miał wyrzuty sumienia, może przez to że mu się podobało poczuł się jakby zdradzał zonę). Widać zaczyna się dla niego nowy etap :)
A z innej beczki, zauważyliście co się dzieje z Lisbon? To już nie jest ta Lisbon z poprzednich sezonów, która była kręgosłupem moralnym dla Jane'a, która (często bezskutecznie) starała się kontrolować to co on wyprawie. Teraz wydaje się jakaś słaba, jakby to nie ona kierowała swoim oddziałem, tylko Jane. Choć brawo dla niej, że jako jedyna nie dala się omamić urokowi Erici (choć czy to nie przez zazdrość?) .
Rzeczywiście Lisbon zeszła trochę na drugi plan. Tylko nie jestem pewny czy to celowe działanie twórców serialu, czy może raczej przypadek. A co do jej zazdrości, to mam nadzieję że nigdy nie dojdzie do sytuacji w której Jane i Lisbon będą razem. Nie wyobrażam sobie tego, to by się w ogóle kupy nie trzymało.
Oooo nie, tylko nie to! Jane i Lisbon razem- to zepsuło by chyba serial. Może z Lisbon to faktycznie tylko przypadek, a może coś w tym jest. W jakimś tam wpisie wcześniej słusznie zauważyłeś, że prokurator czy ktoś tam stwierdził, że to Lisbon jest największym problemem, bo nie umie zapanować nad Jane'm, W ogóle to cala ich ekipa jakoś "się sypie"- Cho podjada jakieś tabletki, Rigsby chodzi totalnie skołowany przez tą nieplanowaną ciąże, Van Pelt ma problemy z gniewem, Lisbon zmiękła ...no dobra może mnie trochę z tym "sypaniem" poniosło ;)
:) Nie mialabym nic przeciwko Lisbon/Jane, ale też takiej opcji specjalnie nie kibicuję. Co będzie to będzie.
Lisbon była już wcześniej "zazdrosna" o Jane'a - kiedy był w terenie z Hightower w zeszłym sezonie. Ale ja widzę tu tylko zaborczość o specjalną więź, jaka ją łączy z Janem. Lisbon zna go lepiej niż ktokolwiek inny i potreafi odczytać jego intencje, kiedy dla innych pozostają one całkowitą zagadką. Dlatego nie chce, by ktoś inny wszedł z nim w podobne relacje, a juz szczególnie nie jakaś kobieta.
Zgadzam się co do motywów zazdrości Lisbon :) Więź, którą ich łączy jest wyjątkowa i super się ogląda ich "bójki" słowne, ich droczenie się ze sobą i to napięcie między nimi. Poczucie humoru i wyluzowanie Jane'a i sarkazm Lisbon świetnie współgrają. Jednak wolałabym, żeby Jane był sam (jaka okrutna jestem ;) ok może sobie flirtować z kobietami). Ale rzeczywiście jeśli jednak miałby z kimś być, to też wolałabym, żeby to była Lisbon. Choć jakby miało się tak stać to na pewno dopiero po złapaniu Red Johna, Jeśli nam to zaserwują to też wolałabym, żeby to stało się już pod sam koniec serialu, no chyba żeby twórcy pokazali by ich jako pare w jakiś ciekawy (nie operowo-mydlany) sposób :)
Najpewniej skończy się to tak, że jak spadnie oglądalność to zaczną ją leczyć operowo-mydlanym romansem. W 9 serialach na 10 twórcy nie znajdują innego sposobu by ożywić akcję. Osobiście nie mam nic przeciwko łączeniu się bohaterów w dowolne pary (niech będzie nawet Jane i van Pelt :D ), ale romans w stylu telenoweli brazylijskiej działa na mnie jak czerwona płachta na byka. A niestety żywię poważne obawy, patrząc jak traktowany jest główny wątek redjohnowy co do poziomu ewentualnego wątku związanego z miłością głównego bohatera.
Coś w tym jest. Mentaliste zaczęto właściwie sztucznie wydłużać już od początku 4 sezonu. Twórcom zabrakło jaj, żeby zakończyć serial na trzecim sezonie. Okazja była idealna, ale jej nie wykorzystali. No bo kto teraz kończy serial na trzecim sezonie? Nikt. Teraz musić być co najmniej 7, 8 czy nawet 9 serii. Ciągną to dopóki jest wysoka oglądalność. A tymczasem poziom niestety coraz bardziej spada i tego nie można nie zauważyć. Red John okazuje się mieć 114 pomocników, mnóstwo informatorów czy innych "wtyczek" gotowych oddać za niego życie. Bawi się z FBI i CBI bez problemów, nikt nic o nim nie wie. RJ bez problemów śledził agentkę w sklepie. Każdy normalny by najpierw sprawdził monitoring. Ale po co? Przecież i tak by się na końcu okazało, że tym śledzącym był kolejny wspólnik Czerwonego, który w dodatku po kilku chwilach by umarł w tajemniczych okolicznościach. Scenarzyści będą nam rzucać w ostatnich odcinkach kolejnych sezonów jakieś nic nie warte skrawki informacji. I tak będzie aż do końca Mentalisty. Prawda jest taka, że Red John jest tak samo ważny jak Jane i bez niego nie będzie można tego kontynuować. Nie da się wymyślić nic ciekawszego.
Słowem, chce go mieć na wyłączność. Ja dodam od siebie, że Lisbon w 4 sezonie uśmiecha się zaskakująco często, co jest aż nienaturalne w jej przypadku. Zawsze była służbistką i poważnie podchodziła do każdej sprawy.
Nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale ogólnie to muszę przyznać, że Lisbon (a właściwie Robin Tunney) bardzo dobrze wygląda jak na swój wiek. Dałbym jej 30, najwyżej 32 lata. W przeciwieństwie do Bakera, który ostatnio bardzo się postarzał.
To racja, porównując ich z 1. i 4. sezonu, to Robin coraz młodziej, a Simon coraz... dojrzalej... ;)
Oczywiście wiem, że realizm w serialach to rzecz względna, ale sytuacja podstawienia trefnego samochodu z funkcjonariuszami jest zbyt naiwna i to w dodatku wobec Luthera, który jest szefem wydziału. W następnym odcinku powinien ponieść konsekwencje niezastosowania się do procedur, jakie w takich sytuacjach z pewnością obowiązują.