teraz oficjalnie po finale mogę stwierdzić z całą pewnością, że Love and Death jest rozczarowujące do bólu a Candy jest po tysiąckroć lepsze.

szczerze bawi mnie fakt, że przed obejrzeniem obu produkcji autentycznie myślałam że to Love and Death bardziej mi się spodoba aniżeli Candy ze względu na główne aktorki. cóż, kolejny dowód na to że obiecująca obsada nie jest gwarantem tego że dana produkcja jest dobra.


pierwsze odcinki Love and Death były słabe i nużące a tak serial kończy się w jeszcze gorszy, żenujący sposób . bardzo rozczarowało i zirytowało mnie to jak kompletnie zignorowano fakt, że podczas procesu wyszło na jaw , iż romans z Allanem Gore bynajmniej nie był jednorazowym skokiem w bok dla Candy. faktem jest, że po zakończeniu pierwszego romansu , Candy Montgomery nawiązała kolejny romans, mało tego: za drugim razem zdradziła swojego męża Pata z mężem swojej najlepszej przyjaciółki – Sherry Cleckler.
ww fakt plus patrzenie jak na końcu Pat dalej tak wiernie i niewzruszenie trwa przy swojej „biedniej” Candy a Sherry czule przytula ją przed ich wyprowadzą, przyprawiło mnie o autentyczny niesmak.

potwierdza się tylko to, że twórcy serialu w istocie są stronniczy w kwestii opowiedzenia historii Candy Motgomery oraz jej portretu.


gorsze od ukazania jakoby proces i działania Candy w żaden sposób nie odbiły się na jej relacji z Patem oraz Sherry jest tylko końcowa scenka gdzie żegna się z Allanem i mówi jak to go przeprasza a Betty była dobrą kobietą i życzą sobie nawzajem „wszystkiego dobrego w życiu”. i jeszcze ta jej mina z krótkim uśmieszkiem gdy przejeżdżali obok motelu gdzie zaczął się tragiczny w skutkach romans…


absolutnie nie przekonuje mnie wersja historii o Candy Montgomery gdzie jest przedstawiana jako ofiara i stara się ją uczłowieczy i gra się na współczuciu wobec niej.

jaką mocną stronę Love and Death , gdzie jednocześnie Candy najbardziej kuleje , jest definitywnie kwestia przedstawienia procesu Candy. w gatunku true crime takie sceny procesu sądowego są istotne a serial Hulu to zaniedbał. jako kolejną mocną stronę serialu HBO niby można wymienić grę aktorską Olsen, niemniej patrząc na całokształt jej portret Candy jest rozczarowujący i w porównaniu z wersją Biel.


jak dla nie to jest już oficjalnie potwierdzone, że Candy bije o głowę Love and Death pod względem ogółem realizacji i obsady. 
autentycznie cieszę, że najpierw obejrzałam serial Hulu a dopiero potem serial HBO.