Koreańczycy jakoś tak niemalże zawsze potrafią zepsuć ostatni odcinek. Często dramy mogłyby się skoczyć na tym jednym wcześniej.
Tutaj zirytowała mnie postawa męża i brak konsekwencji scenariusza.
Przypomnę, że przed odrodzeniem ludzie i zwierzęta dostawali OSOBIŚCIE ulotkę z nowym życiem do wyboru. Dlaczego nasza staruszka jej nie dostała? Dlaczego to mąż mógł za nią dokonać wybór? Dlaczego postąpił tak egoistycznie (niby z myślą o niej, ale to ona powinna była wybrać, jakie chce życie po odrodzeniu). Miało być romantycznie a mi zaleciało toksyną i traktowaniem głównej bohaterki, jakby naprawdę była niedołężną umysłowo babcią, która nie potrafi sama o sobie decydować. Co to znaczy, że mąż nie rozmawia o tym z żoną? No tak, bo dyskusja jest taka mało romantyczna i emocjonalna. Wkurzyłam się. Niech mnie los trzyma z dala od takich mężczyzn-zbawców mojego losu.