Podajcie ulubiony fragment, w którym robiono sobie jaja z szeroko pojętej "sławy".
Mój ulubiony to chyba cały odcinek "The New Terrance and Phillip Movie Trailer", który właściwie był jednym wielkim żartem z Rusella Crowe'a:)
Nie mam nic do niego, ale po prostu płaczę ze śmiechu, kiedy widzę jak absurdalnie go przedstawiono:D
"Making movies, making songs, and fightin' Round the World!"
Mnie się najbardziej podobało w 8 serii z Michaelem Jeffersonem, tajemniczym bogaczem, który ma dziecko ale poniekąd sam nim jest ;D rollercoaster, śpiewanie z Cartmanem itd. wiadomo o kogo kaman ;D
Moim zdaniem najbardziej chyba pojechali Bono w "More crap"(slusznie;), za to najbardziej mnie rozsmieszyl odcinek z Jenifer Lopez...