W czwartym odcinku do Benjamina Horne'a, właściciela tartaku przyjeżdża jego brat z Paryża. Wieczorem udają się do Jednorękiego Jacka, żeby się trochę zabawić. Bobby ze swoim kumplem spotykają się nocą w lesie z Leo Johnsonem. Leo żąda od nich zwrotu kasy, którą są mu winni. Później przepędza ich grożąc im strzelbą. W tej scenie jest też coś przerażającego, gdyż ich rozmowie przysłuchuje się tajemnicza postać za drzewem, której Leo im nie przedstawia. Tymczasem Cooper pokazuje w lesie Trumanowi, Andy'emu, Hookowi i Lucy sztuczkę z butelką. Truman wyczytuje z tablicy nazwiska mieszkańców miasteczka, a Cooper po każdym z nich rzuca kamyk w butelkę. Butelka zostaje stłuczona po wyczytaniu nazwiska Leo Johnsona. Oznacza to, że ma on coś wspólnego ze śmiercią Laury. Na końcu odcinka Cooper kładzie się do łóżka i po chwili zapada w sen. śni mu się pokój z czerwonymi zasłonami, w którym siedzi Laura Palmer i Karzeł. Widzi również jednorękiego z brodą (zapomniałem jego imienia) oraz długowłosego Boba, który straszyć jeszcze będzie w następnych odcinkach. Laura podchodzi w tym śnie do Coopera i szepcze mu coś na ucho. Ten nagle budzi się i z telefonu stojącego przy stoliku obok łóżka telefonuje do Trumana, umawiając się z nim na rano, żeby powiedzieć mu kto zabił Laurę Palmer? Już nie mogę doczekać się kolejnego odcinka. Szkoda tylko, że te odcinki tak szybko się kończą. Czterdzieści kilka minut to stanowczo za mało...
O takich godzinach to pewnie łatwo przegrać walkę z własnym organizmem. Ja musze zwykle na jakis kofeinowych dopalaczach jechac, bo inaczej budze sie rano na kanapie i zastanawiam sie w którym momencie poległem...