Dopiero w ciekawostkach przeczytałam, że ledwie garstka odcinków jest prawowitym dziełem Lyncha. Tych odcinków jest niewiele, ale stanowią esencję serialu; są tą wisienką serialowego placka. Pierwsze wizyta giganta i "dialog" rannego Coopera ze starym portierem w "May the Gigant be with you", instrukcja obsługi krzesełek w "Comie" (rozwaliła mnie na łopatki), sen Coopera, piosenki Julee Cruise... geniusz, geniusz, geniusz!
Ciekawe czy gdyby ktoś zrobił błąd i inne odcinki podpisał nazwiskiem Lyncha, to nimi byś się podniecała? :)
pozdrawiam
He he, prawdopodobnie tak by było ;)
Poza tym fakt, iż Lynch nie wyreżyserował większości odcinków nie był nigdy tajemnicą. W czołówce każdego z nich pojawia się nazwisko danego reżysera.
Prawda jest taka, że o tym, które odcinki były wyreżyserowane przez Lyncha dowiedziałam się dopiero później, po skonsumowaniu całego serialu, ale co tam - przecież i tak nikt mi nie uwierzy, bo przecież jestem tylko wirtualnymi literkami z doklejoną etykietką /pseudo-fanka Lyncha/.