daje 6/10 - czemu seksualne wyjaśnie w minusach
+ za muzyke, duży plus. Charakterystyczna, wpadająca w ucho, łagodna i przenikliwa. Wg mnie idealnie wpasowana w enigmatyczny i momentami mroczny klimant. Tak w gruncie rzeczy niekiedy nawet ratowała beznadziejne sceny.
+ za ciekawie wplecione motywy mistyczngo świata, zwłaszcza powiązanych snów i Boba, jakkolwiek go nazwać, kogoś kto osiedla się w człowieku i morduje... hmm.. nieczyste kobiety
+ za nietuzinkowe prowadzone śledztwo przez Coopera, co nadaje serialowi dość nieschematyczny wygląd
+ za przerysowane osobowości dlatego serial odbiera się bardziej z przymróżeniem oka.
+ za prequel, wyjaśniło m.in. kim jest "babcia z wnuczkiem". Nie ukrywajmy, Lynch ratując serial zrobił pełnometrażówke.
- Minus przedewszystkim za infantylną idee: niewinna nastolatka, ćpająca, "obsługująca" ponad pół męskiej częsci miasta, szukająca wrażeń w bsdm zamordowana. Lynch na tym punkcie ma obsesje jak Freud. Po za tym, kobiety zdradzające facetów, faceci zdradzajcy kobiety. Serial wydaje się "Modą na sukces" ubraną w mroczne klimaty
- za znaczną ilość bezwpływowych, żenujących scen i miejscami sztywnych, bezemocjonalnych dialogów
- za niepotrzebny wątek Windoma Earla.
- za przeciąganie wątku śledztwa Laury i za przegięcie z tym mistycyzmem - po co ukazał się ten koń pani Palmer? Można by mnożyć.
I może ktoś na końcu mi wyjaśni: po co te literki pod paznokciami ofiar? Teresa, Laura, kuzynka Laury (nie pamietam imienia), i tej dziewczyny która przeżyła? Z tego co pamiętam łączy się w słowo Robertson ale jakie to ma powiązanie Bobem?
Słabo pamiętam i akurat nie przyglądałem tak uwagi do napisów pod paznokciami. Myślę,że Bob i Mike jak mieszkali wspólnie to posługiwali się tym nazwiskiem w domu nad,którym był jakiś sklep chyba z butami.
Może trochę późno, ale zawsze. Robertson czyli "Syn Boba". Nazwisko, które Leland wymienił wspominając kiedy był mały.
Dialog Kyle'a MacLachlana (agent Cooper) z przebranym za kobietę... Davidem Duchovnym:
- Myślałem, że nie interesujesz się już dziewczynami.
- Może i noszę sukienkę, ale majtki wkładam po staremu, jeśli wiesz, co mam na myśli.
- Nie bardzo.
:-)
I już jest dziwnie.
Dlatego ten serial jest jedyny w swoim rodzaju.
Dlatego jest ponadczasowy.
Na osłodę obrazek z epoki:
Goodbye horses!
http://theplaylist.net/remember-late-jonathan-demme-great-video-essay-use-close- 20170426/
Nie masz żalu, że Lynch nie włączył Duchovnego jako Foxa Moldera, młodego adepta FBI, do serialu, a dał mu jedynie taki chujowy epizod jako transwestyta? Świetnie by było gdyby te dwa seriale miały wspólny świat :)
Bynajmniej! To jest właśnie David Lynch w pełnej krasie:-) Każdą scenę nasączy takim dziwactwem, że nie wiadomo, co o niej myśleć! Ale jego poczucie humoru rozbraja każdą bombę. Którą potem i tak wysadza!
https://www.youtube.com/watch?v=Xd5gmh4VbiY
https://www.youtube.com/watch?v=h2XnBsLP9lE
https://www.youtube.com/watch?v=uHQnb3HS4hc
https://www.youtube.com/watch?v=QP-X1eZLEtQ
I tutaj moim zdaniem jest największy minus tej produkcji: ,,to jest Lynch w pełnej krasie", ,,nie potrafisz oglądać Lyncha" (w odniesieniu to wypowiedzi w innych wątkach)...
Mam wrażenie że ludzie oceniają jego produkcje wysoko ponieważ boją się, że zostaną zbesztani w komentarzach jak można takie ,,arcydzieło" nisko ocenić, bo prostu tego ,, całego Lyncha" nie wypada inaczej ocenić...
Momentami serial (a głównie ostatni epizod) przypominają mi jakieś niezależne produkcje zrobione przez studentów próbujących się przebić ze swoją twórczością, a nikt jakiejś nie wiadomo jakiej większej wartości nie przywiązuje.
Ot moje zdanie.
Możecie rozpocząć L(i)ncz:P
Mówisz chyba o tym nowym "Twin Peaks", bo "Miasteczko..." jest serialem w pełni profesjonalnym, z bogactwem szczegółu, niezwykłą urodą scenografii, kostiumów, charakteryzacji (te dziewczyny powyjmowane z lat 50.)
https://www.youtube.com/watch?v=swiVa2LqO04
Nie nie, chodzi mi o ,,Miasteczko..." wiem co oglądałem:)
O ile w pierwszym sezonie do charakteryzacji i scenografii nie było się do czego przyczepić, o tyle później ta cała hmmmm.... ,,maniera" (brakuje mi lepszego słowa) twórcza mnie męczyła - tak samo zamierzony ekscentryzm postaci. Fajny jako ciekawostka ale na dłuższą metę po prostu męczący.
No i od drugiej połowy drugiego sezonu jakieś wątki przypominające operę mydlaną...
Może i za dużo oczekiwałem, dlatego taki zawód? Ale odczucia po obejrzeniu od zachwytu mam daaaleeeeekie....
Teraz rozumiem. Faktycznie tak jest, po rozwiązaniu sprawy Laury Palmer, jej ojca i Boba serial powinien się skończyć.
Tymczasem z niewiadomych powodów trwa dalej, Cooper wciąż jest w miasteczku, nie wiadomo po co, jak królik z kapelusza wyskakuje Windom Earl (jedyna fatalnie zagrana postać w serialu, nie budzi strachu, lecz zażenowanie). No i najgorszy wątek, braci Horne, zwłaszcza tego starszego, który inscenizuje sobie wojnę secesyjną w biurze - co za bzdura.
Przecież Twin Peaks było przed pojawieniem się Z Archiwum X, więc jak Duchowny miałby być wtedy Mulderem? Poza tym raczej nie widzę dużo wspólnego między tymi produkcjami, więc dobrze, że wspólnego świata nie mają :P
No tak, na datę produkcji uwagi szczególnej nie zwróciłem więc to fizycznie nie było by możliwe, dzięki za sprostowanie ;)