Przez takie sobie zakończenie wystawiłam tylko 8 bo miałam ochotę wystawić 9....
Mnie również zawiodło zakończeni. Copper to moja ulubiona postać i żałuje że tak skończyła.
Wyobrażałem sobie piękne i szczęśliwe zakończenie , w którym Coop zamieszka w Twin Peaks i będzie cieszył się życiem.
Mnie bardziej zirytowalo wysadzenie w powietrze Audrey. Co do Coopera, wiedzialam, ze nie bedzie dobrze... Ale to wlasnie caly Lynch. Wszystko konczy sie tak, jak sie konczy, a nie tak, jak sie konczyc powinno.
Moim zdaniem zakończenie jest idealne nie takie jak wszyscy sie spodziewali. Jestem świeżo po obejrzeniu ostatniego odcinka i jestem w szoku. To co działo sie w czarnej chacie przerażało bardziej niż nie jeden dobry horror. Moja ocena oczywiście 10/10. Chyba żaden serial tak mnie nie pochłonął.
Zakończenie też mnie trochę zaskoczyło, ale nie tak, że wypadłem z kapci. Ci którzy oglądali filmy Lyncha przed Twin Peaks, wiedzą jakim reżyserem jest Lynch. Zagubiona Autostrada czy Mullholand Drive. Twin Peaks jest moim zdaniem zakończone w sposób bardzo dobry, zostawia dużo do dopowiedzenia, myślenia. Osobiście dziele filmy/seriale na dwa gatunki. Takie które się obejrzało i takie po których kilka dni jeszcze się o nich myśli- takie są perłami ekranów. Co do "cieszenia się życiem", happy endem itd., zachęcam do serialu Dr. Quinn albo Majka- fabuła przewidywalna i koniec przewidywalny. Sam Lynch jest nieprzewidywalny wiec i jego dzieła też nie są...
Napisałaś dokładnie tak, jak myślę.
Serial generalnie jest świetny: znakomita, pokręcona i intrygująca fabuła splatająca wątki z najróżniejszych gatunków seriali/filmów, i co ważne - robiąca to w sposób płynny, przez co nie ma się wrażenia, że Twin Peaks jest serialowym "Frankensteinem".
Bardzo charakterystyczne postacie, z którymi łatwo się zżyć i polubić albo znienawidzić. W każdym razie wobec większości bohaterów (także tych drugoplanowych) nie można pozostać obojętnym.
Do tego dochodzi niesamowity klimat małego "sennego" miasteczka na chłodnym północnym zachodzie USA.
Początkowo też byłem gotów wystawić 9/10, ale właśnie przez zakończenie dałem "tylko" 8/10.
Cały serial ogląda się z przyjemnością i można jedynie żałować, że ma tylko 30/32 odcinki. Niestety wszystko psuje ostatni odcinek. Nie chodzi mi już o zakończenie związane z Cooperem, bo tego można się było spodziewać (a gdy Cooper powiedział, że idzie umyć zęby, to byłem pewien, że się skończy właśnie tak, a nie inaczej).
Rozczarowało mnie natomiast co innego. Mianowicie wiele wątków pobocznych pozostało niedopowiedzianych, i to bardzo niedopowiedzianych. Lubię gdy filmy kończą się niedpowiedzeniami i niejednoznacznościami, pewną tajemnicą, ale nie tak, jak (przypuszczam, że niezamierzenie) zostało to zrobione w Twin Peaks. Mam wrażenie, że twórcy mieli zamiar nakręcić kolejny sezon, ale z jakichś powodów tego nie zrobili. Nie wierzę, że taki był ich ostateczny zamysł, zwłaszcza biorąc pod uwagę popularność, jaką serial się cieszy od kiedy został po raz pierwszy wytransmitowany. I nikt mi nie wmówi, że takie zakończenie (nie chodzi o Coopera) jest fajne i bardziej intrygujące, bo moim zdaniem tak nie jest i jest to jedynie wynikiem zarzucenia kontynuowania prac nad serialem, a nie ostateczną wizją twórców.
Niestety nic już z tym się nie da zrobić i zakończenie jest, jakie jest - pozostawia spooooory niedosyt i dla mnie jest dużym rozczarowaniem. Dlatego też ocena 8/10.
DesmondsFilms, masz troche racji. Ja sciagnelam sobie z Anglii Golden Edition (wydanie na UK), wsrod bonusow jest dokument "Making Of...", faktycznie trzeci sezon byl w planach 50/50. Generalnie drugi sezon serialu jest slabszy, bo zarowno Lynch jak i Frost byli w trakcie krecenia zaangazowani rowniez w inne projekty i jakos to sie wszystko rozlazlo. Nie wiem czy zwrociles uwage na to, ze poszczegolne odcinki maja roznych rezyserow ( w pierwszym sezonie tez, ale Lynch czuwal nad caloscia), Lynch wrocil dopiero pod koniec i dlatego ten ostatni odcinek jest taki wlasnie "lynchowski". Frost tez nie nadzorowal scenariusza systematycznie wiec ciezko bylo mu wszystko spiac z powrotem. Dlatego koncowka drugiego sezonu to tak naprawde po czesci improwizacja. Pozdro!
Tak, zwróciłem uwagę, że poszczególne odcinki miały różnych reżyserów, a także scenarzystów. Oczywiście zdaję sobie także sprawę z tego, co napisałaś (o innych projektach itd.). szystko to jednak nie zmienia faktu, że efekt końcowy jest, jaki jest i w przypadku kinematografii nie interesuje mnie przyczyna, lecz skutek. Bo nie przyczyny oglądam, lecz skutek. Pozdro!
Przede wszystkim zgadzam się, że drugi sezon jest gorszy, wyraźne obniżenie lotów po odc. 2x10, ale ostatni odcinek mistrzowski! Również żal mi Dale'a Coopera, ale przecież walczył o siebie! Tak to już u Lyncha bywa, happy end nie jest w jego stylu, ale byłby też nieżyciowy! Zło nie umiera, a w moim mniemaniu BOB jest właśnie personifikacją zła...Co do wątków pozostawionych w próżni - cóż, nie wszystko może i powinno zostać rozwiązane. Przybywamy do Twin Peaks już pogrążonego we własnych sprawach, które przerywa śmierć Laury; opuszczamy je, ale życie tam toczy się dalej (może dlatego powinnam wpisać Twin Peaks jako drugie moje miejsce zamieszkania, nie mogę stamtąd uciec). A nawet gdyby wszystko zakończyło się dobrze, to i tak musiałaby to być jakaś ironia ad infinitum, tudzież kryłoby się jakieś drugie dno (przypomnijmy chociażby świetną klamrę spinającą początek i koniec Blue Velvet, która mi natychmiast nakazała zrewidować radość z pomyślnego rozwiązania spraw...).
PS Muszę: Beware Of Bob=Bądź Ostrożna Bo BOB. Moim zdaniem genialne :)
Jeżeli chodzi o zakończenie z Cooperem, to nie mam twórcom absolutnie nic do zarzucenia i wcale nie jest mi żal Coopera (choć agenta Coopera i K. MacLachlana od tego serialu bardzo polubiłem). Takie zakończenie z Cooperem mi się bardzo podoba i wcale nie było dla mnie rozczarowaniem. Nie jest też dla mnie zaskoczeniem.
Co do wątków pobocznych, to nie zgodzę się, że nie powinny one być rozwiązane. Jak wyżej napisała (wnioskuję, że to kobieta) biver7 - końcówka drugiego sezonu to w dużej części improwizacja. Ja dodałbym jeszcze, że robienie na szybcika i próba rozwiązania niektórych wątków bez zastanowienia i "masowo" ([SPOILER]np. jednoczesna śmierć Petera, Audrey i szwagra Petera/brata Kathrine[/SPOILER]), przy jednoczesnym pozostawieniu większości wątków nie rozwiązanych w ogóle. Dlaczego?...
Wygląda to tak, jakby w przypadku niektórych wątków twórcy nie mieli już pomysłu (pogubili się?) i próbowali się od nich uwolnić w najprostszy sposób, a części - ze względu na skupienie się pod koniec na ściganiu Boba - nie mieli czasu pokończyć.
I chciałbym zaapelować, aby nie utożsamiać zakończenia z dobrym zakończeniem! To nie są pojęcia tożsame, a z wielu postów da się wyczytać, że niektórzy zarzucają tym, którzy chcieliby widzieć "normalniejsze" zakończenie, chcieliby jednocześnie, aby wszystko zakończyło się dobrze. Tak nie jest! Jeżeli piszę, że chciałbym, aby twórcy zakończyli wątki poboczne, wcale nie domagam się, aby te wątki zostały zakończone happy endem! Tym bardziej, że - jak już napisałem - zakończenie wątku Coopera i Boba mi się podoba i jak ulał pasuje do tego serialu.
A ja w ogóle nie zczaiłam zakończenia. Czyli Cooper to Bob tzn ten Bob to był duch który opętał Coopera czy to Cooper poprostu był psychiczny ??
Bob to "duch", który po śmierci Lelanda Palmera szukał nowego ciała "do zamieszkania", i w końcu opętał Coopera.
Dla mnie z kolei najbardziej pokręconym wątkiem, który nie do końca zrozumiałem, jest wątek związany z tym karłem ubranym na czerwono. Jego dziwny sposób mówienia, taniec... Pierwsze słowo (a właściwie akronim), które mi przychodzi do głowy, gdy sobie przypomnę tę postać i sceny z nią związane, to: WTF?!
Jakkolwiek jeszcze mogę pojąć te zaświaty, czerwone zasłony itd., to nie mam bladego pojęcia o co chodziło z tym karłem! Dlaczego karzeł. Dlaczego tak dziwnie mówił. O co chodziło z tym tańcem. Krótko - WTF?!
One nie są puszczone od tyłu, one są ZAGRANE "od tyłu". Mike Anderson ( gra karła) umiał mówic 'od tyłu" fonetycznie już od czasów swojej szkoły średniej i Lynch to wykorzystał (dyftongi są wymawiane wstecz). Pozdro!
Ja właśnie tez w żaden sposób nie potrafię wytłumaczyć sobie tego co miał przedstawiać ten karzeł. Może to ma jakis związek z Bobem ? Albo dlaczego ta Laura tak okropnie krzyczała co miało to symbolizować ?
Trochę więcej informacji na temat karła i mieszkańców chaty można znaleźć prequelu TP: Fire walk with me (powiązanie karła z jednorękim) - aczkolwiek jak to u Lyncha w zasadzie nic to nie wyjaśnia - daje natomiast dodatkowe pole do przemyśleń :)
Taniec akurat można uznać za nawiązanie/wskazanie na Lelanda Palmera jako zabójcę Laury.
Zresztą każdy mówił tak dziwnie w chacie. Karzeł symbolizuje małego człowieczka z mapy, olbrzym dużego, to jasne.
Śmiem twierdzić, że wręcz przeciwnie - to postaci na mapie symbolizują odpowiednio karła i olbrzyma :) Pozdrawiam!
Hej, mogę Ci odpowiedzieć na środkową cześć postu: Frost bardzo chciał dostać zlecenie na trzeci sezon, dlatego skumulował wszystko naraz, a niektóre wątki poucinał (no wiesz, żeby ludzie byli strasznie ciekawi, co dalej). Ten sam zabieg zresztą zastosował w ostatnim odcinku sezonu pierwszego (żeby stacja zamówiła sezon drugi), odcinek bodajże 7 całej serii, pamiętasz : Cooper zostaje postrzelony, Jacoby ma zawał, Nadine łyka prochy, Leo staje się warzywkiem, pożar tartaku. Za drugim razem po prostu się przeliczył, nie było już takiego ciśnienia od publiki (po części z winy samej stacji, często zmieniali pory emisji, widzowie byli zdezorientowani, ale też serial znacznie obniżył, jak słusznie zauważyłeś, loty). A szkoda, myślę, że byłoby bardzo ciekawie oglądać, jak Cooper walczy o SWOJĄ duszę... Pozdro, biver.
mnie np. zastanawia, dlaczego Laura powiedziała do Coopera 'spotkamy się za 25 lat' ...
Hmm, to już niedługo. Jeśli w serialu był wtedy 1991r. to zostało tylko 5 lat.
W Czarnej Chacie czas działa inaczej niż na zewnątrz, dodatkowo jest pomieszany. Co do zakończenia, cóż krytykować można za nieścisłości, które nastąpiły wcześniej z powodu odejścia od projektu na moment Lyncha i Frosta (nawarstwowienie gównianych wątek, odrzucenie wątku choćby Gerarda, czy Ronette, które szybciej i ciekawiej doprowadziłyby serial do konkluzji), ale sam finish wyszedł pięknie i bardzo surrealistycznie. Tak jak kocham
Dla mnie najlepszym zakończeniem byłoby zakończenie serialu na odcinku, w którym ujawniono mordercę, czyli bodajże 18. Nie tylko dlatego, że właśnie rozwiązany zostaje główny wątek, a dlatego również, że ostatnia scena jest idealnym zakończeniem nie dla tego odcinka, a dla całości serialu. Późniejsze odcinki sprawiają wrażenie niepotrzebnie "dosztukowanych", to tak jakby jakiś na siłę robiony sequel (chociaż to przecież niby ten sam sezon).
W zupełności się z Tobą zgadzam. Moim zdaniem kolejne odcinki były zbędne, wręcz denerwujące troszkę bo w sumie nie miały już tak wciągającego wątku jak pierwsza część serialu, prawdę mówiąc kilku odcinków po rozwiązaniu zagadki już nie kojażę bo były tak nudne, że na nich zasypiałam, później się jakoś rozkręciło ale to już nie było to co na początku.
prawda jest taka, że sam Lynch dopiero w ostatnim odcinku chciał ujawnić mordercę, ale producenci nie wyrazili zgody. oglądalność po 18 (?) odcinku spadła dramatycznie, dlatego później zaczęto emisje serialu w sobotę w koszmarnych godzinach. wielu ma takie same odczucia, ale to wina ABC.
haha w Polsce chyba też w koszmarnych godzinach to leciało bo pamietam jak przez mgłę tylko nocny Twin i koszmarne sny . oczywiście film tylko dla dorosłych :)
Serial tak naprawdę nie ma zakończenia. Morderca co prawda zostaje ujawniony, ale nie unieszkodliwiony co jest pokazane w ostatnim odcinku. Powinien być jeszcze jeden finałowy sezon.
Oprócz tego co juz zostało wymienione interesuje mnie jeszcze jedna rzecz, jaka była rola tej staruszki i jej wnuka magika, do których Donna przynosiła jedzenie? Chyba nie zostało to wyjaśnione...
Jest w stylu Lyncha. Właściwie, to tego się nawet można było spodziewać...że nie można było się niczego spodziewać.
Moim zdaniem zakończenie jest genialne... Zawsze po filmach gdzie palce maczał Lynch muszę poszperać po necie, skonfrontować swoją interpretację z innymi i wyciągnąć własne wnioski...
A doszedłem do takich, że od pewnego momentu... Ciężko mi nawet teraz stwierdzić jakiego, oglądamy Twin Peaks oczami Coopera, a nie jako obserwator. To sprowadza się do pewnych przekłamań - to co widzimy nie zawsze jest obiektywne i realne, wg mnie bardzo podobna jest pod tym względem "Zagubiona Autostrada". Cooper miał niewyjaśnioną przeszłość, mimo że zyskiwał sympatię każdego można było odebrać niepokojące sygnały o jego przeszłości. Koniec końców jak dla mnie to postaci Windoma Earla w ogóle mogłoby w tej opowieści nie być :) dla mnie słowem kluczem w końcowych odcinkach serialu jest słowo "zazdrość".
Dziwne nie? :)