Cholerny BOB! Co myślicie o takim zakonczeniu? Ja jestem wręcz wkurzona na autorów, że
tak to zakonczyli. Jakby całe zycie Cooper'a bylo drogą do stania się BOBem...
Ostatni odcinek jest niesamowity. Umieszczony w zupełnie nieoczekiwanym momencie. Lynch pozostawił pole do popisu swoim fanom, gdyż zakończenie można interpretować na kilka sposobów. I nieprawdą jest, że życie Cooper'a było drogą do stania się tym, z czym walczył od śmierci Caroline. Długo szukał prawdy i rozwiązań zagadek wymagających niemałej wiedzy, a wkraczając do Czarnej Chaty poświęcił się bez wahania dla Annie, co świadczy o jego ogromnej odwadze, jak i miłości do kobiety. Zakończenie brutalne, bez happy endu dla większości bohaterów. Jestem pod wrażeniem. Brakuje mi skali, by móc właściwie ocenić serial.
Napisałam "jakby" jego zycie bylo droga do tego, a nie, że było od poczatku. I nie tylko do czasu przyjazdu do Twin Peaks, bo wydarzenia z jego przeszlosci tez mialy wilki wplyw na to co się stało. Oczywiście, zakonczenie jest genialne! Tego nie zaprzeczam, jednak tak polubiłam postac agenta Coopera że odczułam złośc i smutek, że spotkało go to przed czym walczył. I tak odbiegajac od ostatniego odcinka, odnoszac sie do ogolu, to nie wiem, czy jakiś inny serial powtórzy sukces tego. Nie mówię o efektach czy montazu, bo mamy juz inne czasy. Z reszta chyba kazdy fan wie co mam na mysli :)
Innuendo, dobrze powiedziane tylko z tym 'polem do popisu dla fanow' troszke przesadzone jest. Rozumiem dac do myslenia nad glownym bohaterem, ale po glebszej analizie to wyglada tak, ze jedynymi bohaterami ktorych zakonczenie ma jako taki sens sa Bobby i Shelly ktorzy rozmawiali o slubie w ostatniej scenie z ich udzialem. Wybuch banku postawil pytania, Leo trzymajacy sznurek w zebach takze pozostawiony bez przyszlosci, Donna oszolomiona, Jamesa nie bylo juz wcale a najwiekszym znakiem zapytania pozostali Ed, Norma oraz Nadin. Zbyt wiele pytan! Kocham seriale i ten byl pierwszym stworzonym w latach 90 jaki ogladalem. Soundtrack mnie dobijal, rozumiem, nie nasze czasy ale chwilami przypomnialo to czysty romantyczny gniot (sceny Donny i Jamesa), lecz poza tym byl swietny. MacLachlan gral genialnie oraz same watki byly wciagajace. SPodziewalem sie po zakonczeniu czegos wiecej. Jest niedosyt!
Niedosyt to idealne słowo! Na wszystkie te znaki zapytania nie pomoże nic interpretacja, bo w większości wypadków, jeśli chodzi o postacie drugoplanowe, ostatnie sceny z ich udziałem są jednoznaczne. Pozostawiają jednak mnóstwo pobocznych wątków bez odpowiedzi: Leo, Audrey, Ben Horne, James - co się z nimi stało? Nie wiem, jak Was, ale mnie to głównie wkurza, niż intryguje.. A tak z innej beczki: o co chodzi z Josie w klamce od szuflady?
Już było to pytanie na forum i w sumie nikt nic nie wie, może jakaś kara dla niej. No i dokładnie, niedosyt. Bo nie oczekiwałam cukierkowego zakończenia, ale chociaż wyjasnienia wątkow. Z drugiej jednak strony, ta koncowka tak wyróżnia ten serial. Nie wiem, po prostu to, że Bob wcielił się z Coop'a strrrasznie mnie wkurzyło. grrr :P
popieram wg mnie najgorsze zakończenie jakie widziałem w serialu. nawet w lostach lepiej to wygląda. ok zginąłby ben, audrey, pete, leo- spoko tylko dlaczego nie zostało to rozstrzygnięte. wkurza mnie fakt, ze nie wiadomo co z jamesem sie stalo, jak sie rozwiązała sytuacja z nadine, co spotkało windoma earla. ogolnie klimat serialu ok, ale dużo rzeczy drażni. wiele scen sie przeciąga strasznie, no i muzyka tez mi średnio podchodziła. po znakomitym 1 sezonie, 2 juz ogladalem na siłę żeby sie dowiedziec jak sie zakończy.
Lukaszzz_2 sceny Donny i Jamesa zostały także przeze mnie wręcz znienawidzone. Szczególnie ta przy kominku z udziałem ich i Maddy. Myślałam, że nie wysiedzę. Mówicie także o bohaterach tj. Audrey, Leo - jakie mieli szanse na przeżycie? Dla mnie jest jednoznaczne, że zginęli. Bob, cóż sceny z nim to mózgotrzep, a zakończenie w końcu odbiegło od utartego schematu ''i żyli długo i szczęśliwie'' jak z resztą wspomniał TRIAS . Serial pierwsza klasa, najlepszy w swoim gatunku i to nie podlega dyskusji.
W tym serialu nawet sceny romantyczne byly nie do opisania. A pamietasz, jak Donna i James ( i Maddy) spiewaja taka NIESAMOWITA piosenke (Just You) i potem Maddy ukazje sie Bob?? Gdzie masz cos podobnego? W Beverly Hills 90210? W Modzie na Sukces? Nigdzie.
Owszem, potem wkurzal watek z wyjazdem Jamesa i jego romansem z ta lalunia na trasie. I pomoc Donny. To faktycznie nie pasowalo do klimatu serialu. Ale te sceny w pierwszym sezonie?? Poezja Lyncha...
scena z piosenką Just You: pierwsza klasa. Poezja Lyncha oddająca prozę życia.Donna patrzy wyczekująco na Jamesa, jakby chciała złapać jego wzrok na sobie. James na początku skupiony na grze, potem przechwytuje przelotne spojrzenie Maddy. Patrzą sobie głęboko w oczy. I te przeszywające spojrzenie Maddy....Całosć po prostu elektryzująca.
Scena widzenia Boba przez Maddy jest mocna i do dzis odczuwam lęk jak widzę sam początek. Dla mnie chyba najstraszniejsza z całego serialu...może dlatego że jako dziesięciolatka po pierwszym seansie w polskiej telewizji przeżyłam traumę po tym odcinku. Skradający się Bob w domu Donny był zmorą przed zasnięciem przez wiele nocy. Oczywiscie oglądałam serial dalej i tak zostało mi do dzis :)
Piszę o tym, że sceny Donny i Jamesa jako jedyne z całego serialu nie przypadły mi do gustu, a to dlatego, że nie lubię wątków romantycznych. Szczególnie gdy się przesadza i film nimi kipi . Nie wrzucam do tego worka Twin Peaks, gwoli ścisłości.
Ale... watkow romantycznych w tym serialu bylo cale mnostwo, nie tylko ten z Donna i Jamesem. Mam wymienic wszystkie pary?? To bedzie 90 proc. obsady! Zreszta polecam teledysk FALLING
Wszystko da się znieść, ale nie Jamesa na tym jego motorku. Moja najmniej ulubiona postać.
popieram, dla mnie wątki związane z Jamesem i Donną były najsłabsze.
James był strasznie niedojrzały i nie doceniał miłości Donny.... która z kolei była strasznie nudną postacią.
Wszystkie inne wątki romansowe miały w sobie "to coś"....Wszystkie oprócz tego jednego.
Jak James wyjeżdżał, to miałem pewność, że nie przywiezie Donnie historii o Laurze ani Maddy, ale za to o Stephanie, Gwen, Celestynie itp......niereformowalny typ.
Jak w życiu - nie zawsze można liczyć na happy end. Ja się cieszę, że nie pocukierkowano zakończenia na "wszyscy żyli długo i szczęśliwie" Zło było, jest i zawsze będzie obecne, można z nim walczyć, ale nie da się go definitywnie pokonać. I o tym przypomina nam to zakończenie.
Jakbys lizneła troche wiecej wiedzy na temat serialu to bys wiedziała ze Lynch zakonczył serial ze wzgledu na masowe żądania fanów którzy chcieli wyjasnienia wielu kwestii i byli przeciwni rozwlekania serialu na dziesiątki wątków co miało miejsce od 2 sezonu.....
To czy "lizałam" cokolwiek na temat serialu, nie ma ni do rzeczy. Post powstał minutę po obejrzeniu ostatniego odcinka, byłam totalnie rozemocjonowana, stad ten bulwers :) Głównie chodziło mi żeby to inni wypowiedzieli się na ten temat, co oni myślą na temat takiego zakończenia.
A wiesz, mi nawet nie chodziło o kontynuację w formie kolejnego sezonu, bo już 2 był trochę naciągnięty, powinien skończyć się sumie w polowie. Dobrze, że mamy go za sobą i możemy wspominać go jako kultowe dzieło, bo takim na pewno jest ;)
Zgadzam się że sezon 2 powinien się skończyć na połowie. Natomiast ostatnie odcinek postawił tyle pytań że warte były one wyjaśnienia w 3 sezonie. Formuła jego mogła być przecież inna. Ale jak to na Lyncha bywa, wolał pozostawić wiele niejasności dla rozwiązania widzom:(
Tak, ten odcinek był totalną mieszanką wybuchową (dosłownie ;D) Może to i dobrze, że takie zakonczenie pelnie niedomowien, bo myślimy o tym, zastanawiamy się itp a to wszystko sklada się na to, że pamiętamy o całym serialu ;)
Zastanówcie się nad symboliką, czy to ukrytą czy jawną niektórych przedmiotów, zachowań to się może parę rzeczy wyjaśni. Lynch w swoich filmach bawi się widzem i zmusza do myślenia ( przez co może duża liczba odbiorców nie docenia jego kina ponieważ w trakcie filmu trzeba uruchomić myslenie, co może co poniektórym sprawić trudność ).
Nie staraj się mi wmówić, że nie rozumiem tego obrazu, skoro sam nie rozumiesz mojego posta ;) (Bo na to wygląda) Nigdy bezmyślnie nie oglądam czy to filmów czy seriali, więc czuję się dotknięta i hmm "urażona" Twoją wypowiedzią, mianowicie " ponieważ w trakcie filmu trzeba uruchomić myslenie, co może co poniektórym sprawić trudność " Ale oczywiście zgadzam się z Tobą co do tego, bo niektórzy oglądając i totalnie wyłączają myślenie.
Moja wypowiedź nie była skierowana konkretnie do Ciebie więc się nie spinaj i te żale zachowaj dla siebie.
Po pierwsze nie spinam się, kulturalnie Ci odpowiadam, chyba o to chodzi w dialogu-żeby mówić o tym co się mysli. Nie miałam zamiaru CIę też tym atakować, dlatego tym bardziej nie rozumiem o jakie żale CI chodzi. Ale cóż, może nie jesteś odpowiednim rozmówcą dla mnie (lub jak wolisz-ja dla Ciebie) Tak więc dzięki za udział w poście i dobranoc :)
Chyba nie lubisz krytyki. Czyżbyś nie wiedziała, że i z tego można się czegoś nauczyć, wysunąc ciekawe dla siebie wnioski? A na kulturalny dialog zawsze mam ochotę. Zwłaszcza na tak genialny temat.
Wskaż mi tu krytykę -->"Moja wypowiedź nie była skierowana konkretnie do Ciebie więc się nie spinaj i te żale zachowaj dla siebie.". Bo poprzedni post jak sam napisales nie byl konkretnie do mnie ;)
Albo nie, wiesz co, skończmy tą dyskusję. Mamy tu gadać na temat serialu i te osobiste wycieczki są bez sensu. Ja myślę o Tobie co chcę i Ty myśl co chcesz o mnie, nieważne. Liczy się to, że oboje jesteśmy fanami Twin Peaks i to jedyne co nas łączy. Ja już napisałam (trochę ogolnie) o moich odczuciach odnosnie serialu, dlatego myślę, że na dziś i jutro wystarczy.
Czytaj dokładnie. Nie zostałaś przeze mnie skrytykowana, owszem. Ja WSPOMNIAŁAM o tym, że jej nie lubisz, ponieważ z Twoich wypowiedzi wysuwa się ten prosty wniosek i moim zamiarem było doprowadzić Cię do irytacji.
Super, więc realizuj się w nich. Mam już dość tej zenującej dyskusji z Tobą więc pozdrawiam i żegnam, bo grochem o scianę więcej nie chcę rzucać.
Dziewczyno, jaka burze? Zapytałam o zakonczenie i "dyskusja" potoczyła się sama. Równie dobrze moge zadac to samo bytanie Tobie -.-
Jesteś jakaś przewrażliwiona na punkcie swej osoby. Ja piszę o trudnościach w odbiorze kina Lynch'a, Ty oskarżasz mnie o to, że Cię obrażam i się na mnie rzucasz z pazurami. Trzymaj nerwy na wodzy , nieładnie tak podburzać ludzi i wprowadzać chaos gdzie się da..
LUDZIE!!!!!!!! Nie ma o czym dyskutowac: Lynch rzeczywiscie zakonczyl serial, bo mu kazali. Ale zrobil to w mistrzowski sposob, konczac wszystkie watki i dodajac troche symboliki. Kto jej nie rozumie i musi wszczynac na forach jalowe dyskusje, nie jest godzien fana teog dziela...
Symbolika pojawia się w każdym odcinku serialu. I dzięki tym zabiegom koniec jest czytelny, o czym z resztą wcześniej wspominałam. Pewnie Violencia zaraz się wtrąci i zechce rozpętać kolejną burzę
<Spojler z Walk with me fire>
Chyba nie byłem wkurzony bardziej po żadnym serialu, jak można było Coopera zamienić w Boba!!! Co nie zmienia faktu, że serial genialny, pierwsze wątki z wyjaśnianiem zabójstwa Laury fenomenalne, potem lekko na siłę, ale zakończenie mistrzowskie, nie spodziewałem się, chociaż nie lubię :P Jestem i po seansie Twin Peaks Walk with me fire, trochę dopowiedzeń było odnośnie całego wątku. Niezmiernie ciekawy jestem jednak zapowiedzianego sezonu jako, że w 60 min. filmu TP Walk with me Fire jest powiedziane, że "dobry Cooper" jest w lodge i nie może się wydostać i Laura ma to zapisać w pamiętniku. Myślicie, że coś z tym będzie?