Za bardzo demonizowała je ta nasza nauczycielka-hipnoterka ;) Przy bliższym poznaniu są do rany przyłóż ;) to znaczy głównie tych ran, które same tworzą ;D
Ale tak serio, trochę złagodzili je względem tego, jak się prezentowały w I sezonie. Tam były szybsze, groźniejsze, bardziej napalone, ślinotok, pazury, a tu tymczasem ta ich królowa, to jej bliżej do nas.
Faktycznie Abby są niedopracowane. Można było zrobić z nich ciekawsze stworki - to dało by nowe możliwości fabularne. A tak mamy niestety zwykłe "zombiaki kotopodobne". Dla mnie to za mało - zmarnowali potencjał.
Ja bym tu widział superstwory, które mają wyraźnie ukształtowane mechanizmy społeczne - ale odmienne od tych, które mają ludzie z miasta. Stwory te byłyby wyższe od ludzi o jakies 30 cm, porozumiewające się ze sobą, ale nie za pomocą mowy, lecz rozbudowanym językiem ciała (bo mówić nie mogą). Byłyby silne i zwinne, takie praktycznie nie do pokonania, więc dojście z nimi do porozumienia wymagało by czegoś więcej, niż tylko głupiej strzelanki (za dużo już filmów się tak kończyło).
Ludzie z miasta nie mieliby wyjścia - musieliby się zacząć uczyć, poznawać ich, tak, jak Kolumb, gdy dotarł do Indian. W przeciwnym razie czekałaby ich eksterminacja (naboje do karabinów kiedyś się skończą).
Dialog z nimi możliwy byłby jedynie poprzez rezygnację z naszych ludzkich zahamować i przyzwyczajeń. Poprzez zmianę myślenia. Starcie z ludźmi sprawiłoby, że Abby zaczęłyby ewoluować w stronę, jakiej widz nie jest w stanie przewidzieć. A ludzi z miasta zmieniłoby o 180 stopni, aczkolwiek - ku zaskoczeniu widza - ostatecznie okazałoby się bliskie ideom Davia Pilchera.
Robota dla dobrego scenarzysty.