Tak się zastanawiam, po co ona w ogóle jest w tym serialu. Ja wiem, ja wiem... w rzeczywistych warunkach zaplecze naukowe byłoby nieodzowne, ale tutaj w ogóle tego nie pokazali. Jedyne co to Panna Carr robiła to przychodziła na gotowe... i marudziła. Ford z Trenchem odwalają całą brudną robotę, podtykają jej pod nos gotowe wywiady, a jej i tak coś się nie podobało. Najczęściej to, że nie korzystali z jej kwestionariusza.
Tylko po to by koniec końców stwierdzić, że faktycznie się nie sprawdza i z szalonymi mordercami trzeba improwizować, inaczej do nich nie dotrzesz. No kurde! Jeszcze całości nie obejrzałem, ale czy kiedykolwiek jej metody się przydały? Czy jej rola ograniczała się do tworzenia terminologii? Bo na chwilę obecną jest jak program nauczania w liceach. Tyle się nasłuchasz o tych wakuolach i innych logarytmach naturalnych, tylko po to by nigdy tej wiedzy nie wykorzystać w życiu...
Prywatnie była po prostu irytująca. Wiecznie drętwa, a jej dialogi tak sztywne, że sam Lucas by zaprotestował. Romansu z barmanką nic nie wprowadzał do fabuły, ale to samo mogę powiedzieć o innych wątkach pobocznych. Tylko taki Trench nadrabiał osobowością, a ona zachowywała się jak robot. Sprawy kota nawet nie chce mi się poruszać. Hmm... chyba jej jedyną rolą było robienie za lewicową przyzwoitkę. Wiecie, hamowanie nastrojów jak chłopaki za bardzo się rozbrykają i zaczną korelować sprawy z orientacją sprawców. "Istotny czynnik, ale nie możemy mówić o nim za głośno, nie na tej platformie".