Nie rozumiem tak wysokich ocen tego serialu.
Gra aktorska w tym serialu jest na tak niskim poziomie, że ciężko było mi uwierzyć, że to tak "na serio". W szczególności pierwsze parę odcinków po których miałam ochotę porzucić ten serial, bo nie dało się tego oglądać. Sztuczność dialogów była porażająca. Potem było nieco lepiej, ale do samego końca serial trzymał "poziom". Ogólnie cały czas miało się wrażenie, że to jakiś niskobudżetowy pseudo-serial przez co wszystko trochę traciło na powadze.
Same postaci - nijakie. Jedyną postacią jaką polubiłam był Jim. Do reszty nie dało się poczuć jakiejkolwiek sympatii. Wendy: kobieta-mumia, totalnie bez emocji, nie wiem po co ona w ogóle tam była, Tench: gruboskórny pseudo-luzak, wiecznie podważający opinie Holdena i Holden - robot-socjopata. Między samymi postaciami też nie było praktycznie żadnych więzi, wszyscy traktowali się chłodno i z dystansem, donosili na siebie nawzajem, dogadywali.
Plus za same historie, muzykę, momentami klimat. Zdarzało się, że trzymał w napięciu. Interesuje się seryjnymi morderstwami i znałam większość przypadków przedstawionych w serialu, fajnie było to obejrzeć z innej perspektywy. I to tyle.
I jeszcze te ciągłe nawiazywania do Eda Kempera uprawiającego seks z głową swojej matki... Boże, ileż to razy oni musieli o tym wspominać. Śmiać mi się już potem z tego chciało, bo na każdym kroku było to podkreślane. Chyba kiedyś usiądę i z nudów policzę ile razy w ciągu całego serialu o tym wspomnieli.
I o co, kurde, chodziło z tym dokarmianiem kota w piwnicy?!