PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=677140}

Miraculum: Biedronka i Czarny Kot

Miraculous, les aventures de Ladybug et Chat Noir
2015 -
7,4 4,4 tys. ocen
7,4 10 1 4430
Miraculum: Biedronka i Czarny Kot
powrót do forum serialu Miraculum: Biedronka i Czarny Kot

Wiem, że to jest produkcja głównie dla dzieci, ale mimo wszystko widziałem wiele animowanych produkcji, które traktowały młodego odbiorcę dużo poważniej. Za mojego dzieciństwa widziałem super bajki Disneya czy seriale anime, gdzie fabuła była niesamowicie wciągająca, postacie interesujące, a walka ze złem chwilami przerażająca, także musieliśmy koniecznie zobaczyć kolejny odcinek. Wciągaliśmy się w serial tak bardzo, że przeżywaliśmy z bólem serce niemiłe przygody bohaterów i cieszyło nas to, że jednak wyszli z tego cało. Oczywiście są dzieci różnego przedziału wiekowego, ale... dla każdego tego przedziału jest właściwa bajka. Ten serial zaś... miał być chyba ogólny dla każdego przedziału wiekowego i dlatego też nie pasuje on do żadnego przedziału. Dlaczego? Głównie dlatego, że traktuje odbiorców jak idiotów.
1. Fabuła odcinków jest przewidywalna, nie ma w niej zbyt wiele zmian w konstruowaniu fabuły. Schemat praktycznie taki sam: ona chce zagadać chłopaka, którego kocha, on niby ją lubi i coś do niej czuje, ale jakoś nie umie też tego powiedzieć, są blisko siebie i nagle wpada ten zły opętany złą mocą przez głównego wroga, nasza parka rozdziela się i staje do walki w przebraniach, dostają łomot i muszą zastosować los szczęścia Biedronki (czy jak to tam nazywają) oraz pazury Czarnego Kota i dopiero wtedy wygrywają. I potem wracają do ludzkich postaci, nigdy nie poznając swoich tożsamości.
2. Przebrania głównych bohaterów są kiepskie, delikatnie mówiąc. Widać ich włosy, uczesanie i kolor są wciąż takie same, a także głosy, maski ledwo zakrywają minimalną część twarzy... I poważnie mam uwierzyć w to, że nikt ich nigdy nie rozpoznał? Nawet oni siebie nawzajem?
3. Serial w ogóle nie idzie do przodu. Wciąż tyle walk i wciąż jakoś nie zbliżyli się ani na centymetr do pokonania Władcy Ciem, odkrycia jego kryjówki i rozwalenia go. Można zatem wziąć pierwszy odcinek, coś ze środkowych, ostatni i stworzyć z tego kinowy film i efekt byłby taki sam, tylko mniej żenujący.
4. Bohaterowie to koniecznie muszą być bogate dzieciaki z bogatych rodzin, wychowane w luksusie? Czy tylko tacy dostają super moce? Przecież nawet w komiksach Marvela bywali bohaterowie z biednych rodzin, choćby Spider-Man. Prosty chłopak mający pecha w wielu sprawach i nie mający ani majątku, ani bogatych sojuszników ani nic z tych rzeczy, dostaje super moce i początkowo chce je wykorzystać do zarobienia kasy. A kiedy nagle ginie jego wujek, on bierze sprawy w swoje pajęcze macki i załatwia przestępców, bo rozumie już, że z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. I do tego jeszcze próbuje pogodzić bycie superbohaterem z byciem zwykłym człowiekiem. To jest dopiero coś! Z taką postacią wielu z nas może się utożsamiać. A tymczasem co mamy tutaj? Bohaterowie to bogate dzieciaki, które mają praktycznie wszystko i im odbija z dobrobytu, wymyślają nieraz wyimaginowane problemy, a choć walczą ze złem, w życiu uczuciowym są beznadziejni i słowa wydukać z siebie nie potrafią. To ma być przykład dla dzieciaków? A poza tym... Co pokazuje ten serial? Że tylko bogaty i wpływowy może być superbohaterem ratującym świat. Ci biedni mogą sobie tylko pomarzyć. Żałosne. Ja wiem, Batman też był bogaty, ale nie miał super mocy, a bogactwo zapewniało mu możliwość walki ze złem za pomocą super-sprzętu i świetnych drogich gadżetów. A tutaj bogate i durne dzieciaki o IQ podobnym do parapetu dostają super moce i od razu są cool. Serio?

Podsumowując, bajka nie jest zła, ale mogłaby być dużo lepsza. A tak mamy zrzynki ze starych i lepszych produkcji, łączenie gatunków uroczej bajeczki z anime i komiksami Marvela, powtarzalna fabuła (w myśl zasady: obejrzysz jeden odcinek, to tak, jakbyś obejrzał wszystkie) i denne postacie. Nie powiem, nastolatki w wieku 15 lat są głupawe, ale mogliby rozwijać postacie i sprawiać, że dojrzewają lub coś... Przewidywalność w fabule też nie musi być wadą. Weźmy takie seriale jak "INSPEKTOR GADŻET" albo "FINEASZ I FERB", gdzie w sumie schematy odcinków są jednakowe, a jednak seriale to klasyki. Dlaczego? Dlatego, że to seriale komediowe, mające bawić widzów w każdym wieku i schematyczność się sprawdza. Prócz tego z czasem odeszli od schematyczności i fabuła była nieraz bardzo zaskakująca. Jak widać można :) Tutaj fabuła schematyczna nie pasuje i psuje odbiór. Do tego walka ze złem zmierzające w sumie donikąd, bo ile można walczyć z jednym złym i nigdy go nie pokonać? No OK, Gadżet też nigdy nie złapał Claufa, ale kilka razy był blisko celu, a prócz tego rozwalił jego organizację kilka razy i na długi czas był spokój, zanim Clauf znowu zregenerował siły i ruszył do boju. To już dużo lepszy efekt, widać wyraźnie, że walka coś przynosi. Tutaj tego brak, walka właściwie zmierza donikąd, bo Władca Ciem w każdym odcinku znowu coś uknuje i nigdy nie spotka go za to kara. Przykre, ale prawdziwe. No i poza tym walka ze złem nie bardzo wciąga. Weźmy takie super seriale animowane jak np. "OMER I SYN GWIAZDY" albo "CONAN ŁOWCA PRZYGÓD, gdzie ci źli byli super źli, nieraz zagrażali bohaterom, próbowali ich zabić lub wykończyć w inny sposób, dostawali solidny łomot, a walka z nimi stopniowo zmierzała do wielkiego epickiego finału, na który czekaliśmy, do tego fabuła wciągała niesamowicie i musieliśmy widzieć, co będzie dalej. Do tego na tych bajkach nieraz drżeliśmy ze strachu i tym bardziej kibicowaliśmy tym dobrym. Podziwialiśmy ich, chcieliśmy im pomagać, przeżywaliśmy ich perypetie na poważnie. To były bajki już dla starszych dzieci, ale sprawiały, że nieco dojrzewaliśmy i rozumieliśmy, że zło to zło i trzeba je zwalczać w sposób skuteczny. Wiele też bajek pokazywało nam brutalność świata, ale w sposób subtelny i zmuszający do myślenia i przekazujący wiele mądrych nauk, a przy okazji miało super fabułę. Przykładem mogą tu być "ZWIERZĘTA Z ZIELONEGO LASU" albo "WODNIKOWE WZGÓRZE", dzisiaj prawie zapomniane klasyki. Dlatego uważam, że takie bajki powinny oglądać nasze dzieci, a my razem z nimi. I powinniśmy powracać do starych i dobrych animacji. Zobaczmy poważniejsze produkcje Disneya, bajki Dona Blutha (które potrafiły nas przerażać, ale i wzruszać i porywać swoją fabułą) czy starsze produkcje DreamWorks (takie jak "JÓZEF, WŁADCA SNÓW", "KSIĄŻĘ EGIPTU", "MUSTANG Z DZIKIEJ DOLINY", "DROGA DO EL DORADO" czy "SINDBAD: LEGENDA SIEDMIU MÓRZ" albo "STRAŻNICY MARZEŃ" - nowsza, ale super i we właściwy sposób mroczna i zmuszająca do myślenia). I miejmy nadzieję, że twórcy dostrzegą nasze apele i zaczną znowu produkować tak dobre bajki i seriale animowane, jak te produkcje z naszego dzieciństwa.

kronikarz56

W końcu znalazłem komentarz z opisem wątku miłosnego!
Oczywiście jest on nijaki, Adrien nie wiem czy w ogóle się domyśla że Marinette czuje do niego miętę...
Jednak już pomijając to, uważam, że Marinette powinna kochać się w Nino,a w Adrienie Alya!
Bo niestety Alya i Nino wyglądają jak rodzeństwo, nie jak para...
Chociaż oczywiście w sumie to wisienka na torcie przywar:-)

ocenił(a) serial na 9
kronikarz56

Luka i Juleka którzy po 1t latach ich życia dowiadują się kim jest ich ojciec, Adrien którego matka "nie żyje", Cloe która jak się okazało po latach ma siostrę, matka która przez większość jej życia nie opiekowała się nią, faktycznie totalnie tych wątków nie ma, gdzie tam

kronikarz56

A i przypomniała mi się jeszcze jedna sprawa która wyglądała źle w Czarodziejce. Istniał tam podobny problem co w wielu filmach kina kopanego, gdzie mamy 20 ludzi na jednego chłopa, ale oni zamiast zaatakować razem gościa to podchodzą do typa pojedynczo. W Czarodziejce trochę tak było, gdzie siły zła wysyłały zawsze jedną kreaturę do walki z czarodziejkami, przecież mieli zaplecze więc widząc, że jeden demon to trochę za mało to mogli wysłać na nich całą armię i byłoby po ptokach. W Miraculum Władca Ciem mógł jednorazowo opętać tylko jedną osobę więc tu nie razi, że nie używał większej ilości pomagierów, natomiast w Czarodziejce to oni tego nie robili ze strasznie dziecinnych powodów, gdzie jeden żołnierz sił zła odmawiał pomocy drugiego, a ten drugi też nie kwapił się do pomocy. I takim sposobem ekipa czarodziejek powoli, ale systematycznie rozbrajała wroga, zdobywając z każdą walką coraz większe doświadczenie bojowe, a także nowe moce.

No i przy okazji trzeba wspomnieć o innej troszkę rażącej kwestii. Czarodziejki niemalże zawsze znajdowały się akurat w tym miejscu gdzie atakowały siły zła. Zdarzało się, że było to wynikiem ich śledztwa, ale znacznie częściej było to dziełem jakiegoś przypadku i to było dla mnie głupie. Takie strasznie mało prawdopodobne, że miały, aż takiego farta. W Miraculum też zdarzało się, że Biedrona i Kocur byli akurat na miejscu, ale jednak też nieraz musieli się do wroga wybrać.

A no i ten problem pogodzenia życia superbohatera z normalnym życiem nastolatka. W Miraculum to pisz co chcesz, ale jednak było pokazana jak i Adrien i Marinette mają z tym problemy. Gdzie spóźniają się na lekcje, albo muszą coś wymyślić aby z tej lekcji się urwać. Natomiast w Czarodziejce wcale tej kwestii nie ma. Dziewczyny normalnie chodzą do szkoły, a z demonami walczą poza szkołą w czasie wolnym.

albertos25

To, co podajesz za argument, że równie dobrze mogli wysłać całą armię i byłoby po ptokach, to Ci powiem tak: jakby tak patrzeć, to żadna bajka o walce ze złem nie miałaby sensu. Bo praktycznie każda bajka ma podobny problem. Jakby ten zły chciał wysłać całą armię, to wysłałby ją i podbił cały świat sobie w jeden dzień. Ale widocznie ten zły ma większe plany i woli bardziej subtelne działanie. A co do tego, co podajesz za wadę, ja uważam za zaletę. To jest bardzo ludzkie, że generałowie królowej Beryl nie lubili się nawzajem, pomijając to, że dwóch z nich było gejami i byli w związku, ale pozostali trzej ze sobą rywalizowali o względy królowej. Ma to sens, bo na wielu dworach królewskich i nie tylko tak było. Najczęściej tak było tam, gdzie była władza niemalże dyktatorska. Wtedy najwięcej dowódcy, dworzanie i inni tacy zabiegali o względy władcy, bo kto ich nie miał, nie miał nic. Dlatego pasuje mi to idealnie i ma jak najbardziej sens. Poza tym to przekaz: źli przegrywają, bo nie są ze sobą zjednoczeni tak, jak być powinni. Dlatego zawsze muszą ponieść porażkę, bo da się ich wytłuc jednego po drugim. Ma to sens, bo w świecie złych tak właśnie jest. Zawiść, rywalizacja i intrygi przeciwko sobie więcej dominują niż przyjaźń i sojusz. Poczytaj sobie dzieła Szekspira lub jakieś historyczne kroniki. Albo poczytaj o dworze Ludwika XIV czy jakiś innych władców o władzy absolutnej. Zobaczysz sobie, jakie były stosunki między dworzanami. Dlatego ma to sens. A to, że Czarodziejki zdołały ich pokonać i stopniowo zyskiwały lepsze moce i zbliżały się do zniszczenia wrogów, ma jeszcze większy sens. Przynajmniej akcja idzie do przodu i zbliżamy się do punktu kulminacyjnego. Tutaj tego brak, zatem punkt dla Czarodziejek.

A co do tego, to może być rzeczywiście nieco rażące, ale zobacz sobie takie coś: detektyw wyjeżdża gdzieś na wakacje i chce odpocząć od zagadek, a tam właśnie następuje morderstwo i rozwiązuje zagadkę. Ile razy tak było, co? I co? Wszystkie takie dzieła będziesz się czepiać, bo przypadek Cię razi? A to nie wiesz, że życie w większości składa się właśnie z przypadków? I co z tego? Czy naprawdę produkcja poważniejsza Cię razi, a dziecinna bajeczka zachwyca? Masz do tego prawo. Tyle tylko, że ja mam prawo tego zdania nie podzielać.

A co do tego pogodzenia się, to widać nie oglądałeś zbyt uważnie anime. Niejeden raz Bunny (Usagi) spóźniała się do szkoły i musiała się tłumaczyć, a czemu? Bo była nazbyt zmęczona po walce ze złem i znowu zaspała. A więc jednak pewne problemy z pogodzeniem walki ze złem i życiem nastolatki jednak jest. A poza tym... Pomyśl tylko. Wrogowie atakują zawsze wtedy, gdy uczniowie kończą zajęcia w szkole. Dlaczego? Bo mają wtedy wolne i można je łatwiej omotać, bo albo mają jakieś kłopoty w szkole i chcą rozładować emocje lub tym podobne sprawy. Wtedy łatwiej sobie pozyskać dzieciaka, wmawiając mu, że można mu jakoś pomóc w tej kwestii. Zauważ, że najwięcej atakowali młodych, ponieważ ci są najbardziej podatni na wpływy. Dlatego ich najwięcej atakują. Także więc ma to sens, że przeprowadzają akcje już po tym, jak oni kończą zajęcia w szkole. Ma to duży sens, większy niż namawiać ich na wagary, na co jedni mogą się zgodzić, a inni nie, a tak praktycznie wszystkich mogą omotać, jak dobrze do tego podejdą. Zatem znowu plus dla Czarodziejek.

kronikarz56

Pierwszy akapit to ewidentnie inne spojrzenie na pewne kwestię i nie ma co o to się spierać.

Tylko zauważ, że tych przypadków w czarodziejce było cholernie dużo. Przecież w Miraculum też kilka razy Biedrona i Kocur akurat byli na miejscu zdarzenia i od razu mogli się przemieniać i zareagować. Natomiast w Czarodziejce działo się tak praktycznie na okrągło. I widzę, że mnie nie rozumiesz, bo mi nie chodzi o to aby jakoś specjalnie dokopać Czarodziejce a wywyższyć Miraculum, raczej chcę Ci pokazać, że jak tak weźmie się oba dzieła pod lupę i spojrzy na bzdurki logiczne i fabularne to w sumie w obu produkcjach się one znajdują i to w sumie w podobnej ilości. Pragnę Ci zwrócić uwagę, na to, że wyżej potrafiłem przyznać, że to w Czarodziejce coś bardziej mi się podobało niż w Miraculum. Tak więc mi nie imputuj tutaj jakichś poglądów które nie są moje.
"Czy naprawdę produkcja poważniejsza Cię razi, a dziecinna bajeczka zachwyca?" Obie produkcje są tak naprawdę bajeczkami z pewnymi poważnymi elementami. Jeśli chcesz przykład czegoś poważniejszego to na myśl przychodzi mi "Death Note" i "Code Geass"

"Niejeden raz Bunny (Usagi) spóźniała się do szkoły i musiała się tłumaczyć, a czemu?" Usagi spóźniała się do szkoły jeszcze zanim została czarodziejką, taka po prostu była! Zauważ, że inne wojowniczki jakoś nie miały z tym problemów. Usagi była po prostu roztrzepana. I co Ty mi chcesz dalej wmówić, że siły zła uwzięły się na młodych? Przecież tak nie było. Z tego co kojarzę chodziło im o energię, nie ważne skąd ją mieli pozyskać, ważne żeby jej było dużo.

albertos25

To akurat prawda. Inne spojrzenie na te same kwestie, dlatego też wszystko tu zależy od oceny widza. Mnie akurat się to wydaje bardzo naturalne, że Ci źli rywalizują na dworze swego króla o jego względy i nie ma między nimi solidarności i dlatego łatwiej ich pokonać tym dobrym.

No tak, z tym akurat trudno się nie zgodzić. Tych przypadków rzeczywiście było nawet za dużo, ale cóż... To akurat wina twórców anime. Chcieli, aby każdy sezon miał chyba tak około dwadzieścia parę odcinków i cóż... W efekcie czego chwilami stawał się on mało wiarygodny, bo akcja była za mocno rozciągnięta. Zwłaszcza to dotyczy pierwszego sezonu. No, może nie zwłaszcza, ale ten najlepiej pamiętam i tam najlepiej to dostrzegłem. W samej mandze, na podstawie której powstało anime, sprawa poszła znacznie szybciej i bardziej sprawnie i łatwiej było w to wszystko uwierzyć. Tutaj chcieli mieć masę odcinków na jeden sezon i dlatego rozciągnęli to wszystko w sposób, który chwilami wydaje się mało wiarygodny. Gdyby więc pominąć odcinki, które nic nie wnoszą i zachować tylko te, które posuwają akcję do przodu, byłoby dużo lepiej. Plus jest taki, że tych odcinków nic nie wnoszących do fabuły, bez których by się obył serial, jest mniej od tych, co pociągają fabułę do przodu. Może pociągają ją trochę powoli, niekiedy nazbyt powoli, ale zawsze to robią. No i wszystko zmierza w każdym sezonie do punktu kulminacyjnego i to uważam za największą przewagę nad przygodami Biedronki i Czarnego Kota. Bo u nich niestety, jak dotąd nic nie popycha akcji na tyle do przodu, aby doszło wreszcie do finałowej walki i ostatecznej rozprawy z wrogiem. I to jest moim zdaniem największa wada serialu. Nieważne, ile ma zalet. Jeżeli ta poważna wada jest, to mnie to przeszkadza w odbiorze serialu i traktowaniu go poważnie.

Tak z ciekawości... Kojarzysz serial "MŁODZI TYTANI"? Tam jest wszystko właściwie poprowadzone. Cztery sezonu po 13 odcinków każdy. I choć nie walczą w każdym odcinku z tym samym wrogiem, tylko z różnymi, to każdy sezon ma głównego wroga i na końcu dochodzi do ostatecznego starcia z nim i jego pokonania. Zatem każdy sezon ma punkt kulminacyjny i odcinku skupiające się na walce z głównym antagonistą do tego stopniowo zmierzają. I to ja rozumiem. Takie coś do mnie przemawia. I brak tego to jest poważny brak.

A to akurat prawda, Usagi lub jak kto woli Bunny, to rzeczywiście była roztrzepana jeszcze zanim została Czarodziejką z Księżyca. Ale... kiedy nią została, to wzmogło się to jeszcze bardziej. Dowód na to, że była ona dość nieuporządkowana, a nie pomagało temu to, że prócz tego walczyła jako Czarodziejka i niekiedy nie miała czasu porządnie się wyspać. Inne nie miały takich problemów, ale... W sumie nie wiemy, czy rzeczywiście nie miały. Anime wszak skupia się głównie na Usagi. Nie widzimy za dużo prywatnego życia pozostałych Czarodziejek. A co do tego, że siły zła uwzięły się na młodych, to akurat jest prawda. Nie zawsze tylko ich atakowały, ale... Zawsze praktycznie atakowały ludzi młodych. Zawsze. Powód? Bo młodzi mają energii sporo i łatwo ją pobrać w dużej ilości. A ile energii pobierzesz od starego człowieka? Raczej niewiele i jeszcze umrze, a na tym im nie zależało, aby ktoś umierał i jeszcze zwracał na nich uwagę policji. A jak stracą sporo energii, którą jednak odzyskają z czasem, jak się porządnie wyśpią i będą porządnie odżywiać, to nikt nie zwróci na to większej uwagi. No i wiele tych akcji było wymierzonych właśnie w uczniów, bo łatwiej ulegali presji mody, presji trenów takich jak piękny wygląd czy ładne ciuchy itd. Tak, chodziło złym o energię, ale nie chodziło o byle jaką energię. W takim wypadku mogliby ją sobie pobierać od byle kogo. Oni chcieli właśnie młodych, bo energia młodych jest lepsza, pożywniejsza i bardziej na niej skorzystają. Także z tym, że nie ważne, skąd ją mieli pozyskać, to tak nie bardzo. Źródło energii miało jednak znaczenie.

kronikarz56

Ups przepraszam nie ta osoba nie miało być do ciebie tylko do twórcy tego

Miraculouspolandd

Rozumiem. Miło mi to słyszeć, że ktoś uważa podobnie, jak i ja.

kronikarz56

Ale ja kocham miraculous XDDD

kronikarz56

,,Da się wytłuc jednego po drugim"...
To zupełnie jak walka pszczół i szerszeni!
Każdy szerszeń pokonałby pszczołę w pojedynku, ale nie w walce z całą drużyną.
Pamiętam że w ,, Pszczółce Mai" właśnie z tego powodu zostało zawężone wejście do ula:w celu utrzymania przewagi liczebnej nad szerszeniami.

albertos25

To prawda! Czas wolny,też jednak dziwne że Ami prymuski stopnie na tym nie ucierpiały nic a nic:-)

kronikarz56

Co? Widać że nie oglądałeś/as miraculum. Większość z tych rzeczy to jakieś wymysły. Widać że twórcy tej bajki naprawdę się starali

ocenił(a) serial na 10
kronikarz56

Yyyy widać że komentujesz nie znając fabuły bo kot może i pochodzi z bogatej rodziny ale dobrze widzimy że chciałby być zwykłym nastolatkiem a co do biedronki ona jest zwykłą dziewczyną jej rodzice pracują w piekarni i to zwykła rodzina więc nie wiem gdzie widzisz bogactwo

Black_Unicorn_3

W tym, co właśnie powiedziałaś. On jest bogaty i co z tego, że marzy o byciu zwykłym nastolatkiem? Jakoś nie robi nic w tym zakresie, korzysta ze swego bogactwa i choć na nie narzeka, to i tak ciągle sobie w nim żyje. A co do piekarni... Chyba nie znasz realiów. Piekarze we Francji są bardzo popularni i zamożni. Zawsze mają klientów, zawsze jest zapotrzebowanie na ich produkty. Więc może powiesz mi, że są biedni, co? A więc mam rację, a Ty się mylisz i próbujesz po prostu mnie zgnoić, aby nie przyznać, że wielbisz bajeczkę pozbawioną jakiegokolwiek większego sensu i z fabułą, która w ogóle nie idzie do przodu i jest nastawiona tylko na zarabianie na takich ludziach jak Ty.

ocenił(a) serial na 10
kronikarz56

Dobra miej sobie swoją opinie i nie komentuj innych

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

Patrząc na twoje "nowe" argumenty troche sie gubie. Przecież mierzyli się z Władcą Ciem w niejednym odcinku. Raz ich nawet pokonał. Także o co kaman z tą "akcją"?

Pół roku minęło od ostatniej dyskusji, a serial w między czasie pobił 3 historyczne rekordy oglądalności na Disney Channel i Tf1, zdobył kolejne 2 nagrody a prace nad filmem animowanym i filmem live-action dalej się posuwają. Za film odpowiedzialny będzie reżyser The Greatest Showman, to może przy okazji Oskara też zgarnie. Jest to dosyć prawdopodobne.

W międzyczasie zdobył też światowy trend na tik toku. W zasadzie to już Miraculum jest częścią popkultury. Zapomnienie nie wchodzi w gre. Zwłaszcza po zapowiedzianych kolejnych 3 sezonach, 4 filmach telewizyjnych i 2 spin-offach w postaci innych seriali.

Także żaden "słomiany zapał", a przemyślane i profesjonalne akcje marketingowe i stopniowe osiąganie szczytów.
Nie ździwie się jeżeli pewnego dnia na Disney+ wśród zakładek Marvela i Star Wars, pojawi się zakładka Miraculous World

Hypno_Gold

Wiesz, raczej nie wymieniam argumentów z osobami, które kaleczą polski język i wtrącają w nie amerykanizmy, ale tym razem zaszczycę Cię odpowiedzią. O to "kaman" z tą akcją, że jest beznadziejna. Nie prowadzi do ostatecznego starcia bohaterów z czarnym charakterem. Nie prowadzi do niczego, jak do kręcenia kolejnych odcinków.

A co do tych akcji marketingowych, to cóż... To tylko dowodzi, jak beznadziejny jest ten serial. Ma dotrzeć do mas, a nie do konkretnych odbiorców. A masy są ciemne i głupie. Twoje zachowanie wyraźnie tego dowodzi. Nawet po polsku poprawnie nie potrafisz mówić, tylko wtrącasz amerykanizmy. I Ty będziesz się wypowiadać o dobrych serialach, skoro nawet dobrze własnego języka nie znasz? Żal mi Ciebie. I żal mi każdego, kto łyka każdy marketingowy kicz.

Największy zarzut wobec tego serialu jest jeden, ale za to poważny. Może sobie być popularny, mogą dzieciaki go uwielbiać, ale ten serial nie ma serca. To jest jeden wielki golem napędzający głupich klientów i napychający kieszeń twórców kasą naiwniaków, wydających kasę na oglądanie tego barachła. Ten serial nie ma serca. Jest nastawiony na bycie masową rozrywką pozbawioną duszy, pozbawioną jakiegokolwiek większego przesłania, nastawioną na ilość odcinków, nie na jakość, o którą może czasami zadbają. Może, ale rzadko.

To wszystko. Możecie sobie kochać ten serial, ale zobaczycie. Za kilka lat niewielu będzie o nim pamiętać, chyba tylko kolejne pokolenia dzieciaków, które się wciągną, bo nawet my się odwrócicie od tego tasiemca, widząc, że zmierza on donikąd i widząc to, czego dzisiaj nie chcecie widzieć. Ten serial zniknie któregoś dnia, jak wiele seriali przed nim. Odejdzie nie kochany, zapomniany, bo wszyscy w końcu się nim znudzą. Bo ten serial nie miał serca, nie miał duszy, miał tylko pustą skorupę, którą wypełniona byle czym, byleby było. A seriale z duszą i sercem będą wieczne. I wiecznie widzowie do nich będą wracać, nawet jeśli będzie ich tylko garstka, to będzie to garstka wiernych. I będą te seriale z pokolenia na pokolenie zdobywać nowych fanów. Ten serial tego zrobić nie zdoła.

ocenił(a) serial na 7
kronikarz56

Minęło kilka lat, w tamtym roku wyszła kinówka. Ta animacja staje się coraz bardziej popularna. Sama ją zaczęłam oglądać jako dorosła, więc sorry, ale przeszarżowałeś tym, że ludzie o tym zapomną. Nie możesz się pogodzić z upływem czasu, kiedy to dzieciaki oglądają Miraculum zamiast bajki Twojego dzieciństwa. Patrząc na to, co oglądałeś za dzieciaka, musisz być mniej-więcej w moim wieku. Powiem tak - identyczny zachwyt tymi starymi bajkami był jak nowymi bajkami teraz. Jako dorosła widzę wady zarówno starych, jak i nowych, ale nie zamierzam jeździć po tych nowych, bo dziecioki nie wiedzo co dobre, a kiedyś to kurrrrła było. 20 kilka lat temu sam byś się zachwycał Miraculum, a dziś wspominał z nostalgią. Widać, że Miraculum czerpało mocno garściami z np. Czarodziejki z Księżyca, ale jak tak mam porównać kilka sezonów Czarodziejki i Miraculum, to mam wrażenie, że Miraculum jest mniej repetytywne. W Czarodziejce było wyraźne rozgraniczenie między dobrem a złem, tymczasem w Miraculum... no nikt nie jest w 100% dobry i w 100% zły, nawet antagoniści nie czynią zła dla samego czynienia zła, tylko mają jakiś swój cel.
Możesz sobie pisać, co chcesz, ale Miraculum też ma swoją duszę, już od dawna jest częścią popkultury i tak samo jak bajeczki naszego dzieciństwa, stało się klasykiem. Ja co prawda preferuję seriale animowane typu Neon Genesis Evangelion czy Serial Experiments Lain, które są produkcjami o wiele poważniejszymi, wychowałam się na starych kreskówkach typu Wilk i Zając, które oglądałam, uwaga, na kasetach VHS, ale dobrze się też bawię na Miraculum. Ta kreskówka idealna nie jest, ma swoje wady, ale tak kalkulując ma ich tyle, co lwia część kreskówek oglądania w dzieciństwie.

kronikarz56

Jeszcze w dodatku odcinki nie powstawały chronologicznie.
Dla mnie to jest najbardziej denerwujące

Brandon568

No właśnie, to też poważny zarzut do serialu. Ja sam nie cierpię tego, jak odcinki nie powstają lub powstają, ale nie emitują ich w telewizji chronologicznie.

ocenił(a) serial na 6
Brandon568

Chronologia okropna jest.
Pamiętam jak PlusPlus wyemitował finał przed paroma innymi odcinkami, 4 sezon zaczął się od odcinka 6, a o odc. 5 prawie na samym końcu (klątwa piątego odcinka prawie też była w 5 sezonie), 5 sezon szedł na początku tak ładnie chronologicznie, póki Gloob się nie wypalił i wyemitował odcinki, które nie wyciekły w wersji storyboard. Dużo odcinków wtedy wyciekło

Marta_Lewinska

Tymczasem obecnie emitowany szósty sezon... To dziwne, że jedne odcinki od razu dokańczają niechronologicznie i już dają do emisji, a pozostałe zostawiają na później.

ocenił(a) serial na 6
Nietsi

Ponoć nawet w S6 nie ma zbytnio chronologii. Np odc 3 dzieje się przed 2, więc jakoś to nie przeszkadza. Strasznie i tak to wkurza, że emitują odcinki według kodu produkcji nie pokolei. Chronologia w mlb nie zawodzi XD

kronikarz56

Ale miraculum się rozwija, fabuła między wprawdzie oklepana walka jest pchana do przodu, tak wiele schematów się powtarza ale pewnie dlatego, że nie zmieniają czegoś co kocha widownia.
A marinette czyli biedronka nie jest z „bogatej” jest przeciętna córka piekarza, która sama pracuje na swoj sukces chociażby projektując ubrania. Z pewnością nie jest biedna, ale do bogactwa jej daleko. A Adrien czyli czarny kot nie jest „typowym” bogatym dzieciakiem - pokazane są jego problemy rodzinne, chęć zdobywania przyjaciół i jego dobroć i to się liczy żeby zostać superbohaterem, a nie jego stan majątkowy.

Satune

Rozwija się? To dlaczego jeszcze nie namierzyli Władcę Ciem? Czemu wciąż nie mają zielonego pojęcia, kto to jest, nawet nie mają najmniejszej wskazówki, jak go dopaść? Widownia zatem kocha robienie z niej idiotów? Super. Wobec tego gratuluję, serial ma idiotów za widzów. Idiotów, którym nie przeszkadza to, że fabuła jest tak oklepana, że to woła o pomstę do nieba. To świadczy tylko o poziomie serialu. I o poziomie inteligencji jego twórców. Niski to poziom.
No właśnie, a więc widać wyraźnie. Może Marinette nie jest bogata, ale nie jest biedna. Bo przecież biednych na superbohaterów nie biorą, prawda? Do tego jest ładna, bo brzydkich z kompleksami lub lekką skazą w wyglądzie nie bierze się na superbohatera, prawda? A co do Adriena, jego problemy są tak znikome i tak żałosne, że nawet nie będę się o nich wypowiadał. Niejeden dzieciak marzyłby o posiadaniu takich problemów. Zwłaszcza ci, co zdychają z głodu w ulicach nędzy. Ale co ten pieszczoszek fotografów i ulubieniec nastolatek może o tym wiedzieć? I oczywiście on zostaje superbohaterem. Nie jakiś dobry dzieciak z biednej rodziny, co mogłoby zrekompensować mu kiepską sytuację materialną. Nie. Tylko bogacz, mający życie jak marzenie. A więc dowód to na to, że miałem rację.

kronikarz56

Po 1. Na tym polega cały serial żeby walczyć z władca ciem - a odkrycie kim jest zbliżałoby serial do końca. Fabuła się rozwija, bo relacje miedzy postaciami się zmieniają, a jednak wez pod uwagę ze to wciąż bajka dla dzieci i w gre wchodzą magiczne moce itp. A wyglad Marinette akurat nie ma nic do rzeczy bo maja być nowe superbohaterki które nie są tak ładne, a w ogóle to przecież i tak animacja wiec logiczne, że stworzą ładną główna postać.
Po 2 kim jesteś żeby oceniać kto ma gorzej, a kto lepiej przecież problemy Adriana tez są problemami, bo przecież pieniądze nie załatwiają wszystkiego.
Doszukujesz się problemów tam gdzie ich nie ma postacie są jakie są i moim zdaniem są dobrze przemyślane i oczywiście są koloryzowane tak jak cała fabuła.

Satune

Po pierwsze, każdy porządny serial, opowiadający o walce dobra ze złem, zmierza powoli i stopniowo do zakończenia. Zły musi w końcu zostać pokonany, bo inaczej dzieci są niespokojne, widz nie zostaje w pełni uspokojony, bo przecież ten zły cały czas żyje, ma się dobrze i może nas dopaść i dobrać się także do nas. Poza tym... Na świecie rzadko dobro ze złem wygrywa. Wymagać należy od twórców bajek, aby pokazali coś innego. Aby dzieci zyskały nadzieję na to, że zło można pokonać i to ostatecznie, żeby w to wierzyli. Bo jeśli stracą w to wiarę, co im pozostanie? Na pewno nie wiara w cokolwiek dobrego.
Po drugie, fakt, że jest to bajka dla dzieci, niczego nie tłumaczy. Bajki dla dzieci w latach 90 bywały jedne lepsze, drugie gorsze, ale te lepsze były nieraz poważne i groźne, ale zawsze zmierzały stopniowo do ostatecznej konfrontacji dobra ze złem. Musiało tak być, oczekiwaliśmy tego i dostawaliśmy to. I nie było stawiania na to, aby ciągnąć serial w nieskończoność, tylko na to, aby serial był świetny. A te seriale były wprost cudowne.
Po trzecie, pokonanie Władcy Ciem nie oznacza wcale zakończenia serialu. Może się pojawić kolejny wróg, jego uczeń albo ktoś zupełnie inny i znowu Biedronka i Czarny Kot są potrzebni. Wystarczy odrobina wyobraźni i dobra fabuła już jest poprowadzona. Co mnie obchodzą jakieś rozterki nastolatków, kiedy w świecie szaleje złoczyńca i jest praktycznie nietykalny, a dobro nie robi nic, aby go zniszczyć ostatecznie, co jest zresztą psim obowiązkiem tego dobra? Co mnie więc obchodzi, że postacie się rozwijają, skoro fabuła wciąż nie zmierza donikąd? A powód stary jak świat. KASA. Nie mają dobrych pomysłów, więc robią masówkę, myśląc sobie, że głupie dzieciaki to kupią. I kupują. Byle wciąż leciały przygody ukochanych bohaterów. Kupią to, bo chcą wciąż ich przygód. Ale nawet one z czasem zobaczą, jakie te przygody są żałosne, ale co kogo to teraz obchodzi, prawda? Te dzieci krytykujące bajkę dorosną, pojawi się nowe pokolenie i olejemy stare pokolenie, aby dla nowego coś uszykować. I wszystko po to, aby zaspokoić żądzę bogactwa i sławy. Kult złotego cielca rusza.
Po czwarte, nie słyszałaś o powiedzeniu, iż trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny? Dobra sztuka ma to do siebie, że kończy się w odpowiednim momencie. Podobałby ci się np. "HAMLET", gdyby aktor grał całą dobę bez przerwy i Ty nie możesz wyjść, bo wciąż jesteś ciekawa, co będzie dalej, choć Cię to nudzi już, ale wciąż oglądasz, bo głupia ciekawość bierze górę? Nie. Podoba Ci się historia księcia duńskiego dlatego, że ma swój czas i musisz przez ten czas zżyć się z bohaterem i poznać go i zdecydować, co do niego czujesz. To wszystko ma określony czas i to jest tak fascynujące, bo nie pozwala się nudzić. Jeżeli zaś coś trwa za długo, z czasem Cię już nudzi i przestajesz się w to wciągać. Ja mam właśnie to samo z tym serialem. Po setnym razie zobaczenia tego samego już nie czuję żadnej euforii z powodu tego, że znowu wygrali ze złem. Po setnym razie po prostu już mam to w głębokim poważaniu. Za długo to widzę i mnie męczy. Jeżeli Ciebie nie, to gratuluję, masz anielską cierpliwość. Ale ja jej nie mam.
Po piąte, wygląd głównej bohaterki może i nie ma aż takiego znaczenia, ale za to ma znaczenie jej charakter. A ten jest po prostu kiczowaty. Nie dostaliśmy żadnej ciekawej postaci. Dostaliśmy po prostu kolejną zakompleksioną nastolatkę, jakich pełno we współczesnych produkcjach. Jakich pełno widzieliśmy i na pewno niejeden raz zobaczymy. OK, ma taki wiek i takie problemy tu pasują, ale jako widz uważam, że o wiele ciekawiej by było, gdyby miała lepszą osobowość i może z czasem dojrzewała emocjonalnie, dorastała fizycznie i emocjonalnie i rozwijała się. Nie dostałem jednak jako widz żadnej z tych rzeczy. Dlatego uważam, że ta postać dla mnie... zaznaczam, DLA MNIE jest po prostu denna. Nie wnosi nic nowego do historii kinematografii. Takich postaci było pełno i pełno jeszcze będzie.
Po szóste, odpowiadając na Twoje pytanie, kim jestem, odpowiem... Człowiekiem, który nie miał lekko w życiu. Który jako dziecko poznał brutalność tego świata o wiele za wcześnie niż powinien. Tym właśnie jestem. Człowiekiem, który ma za przyjaciół osoby, których też życie nie rozpieszczało, którzy przetrwali m.in. dzięki dobrym bajkom poruszających naprawdę ciekawe problemy, które dawały im nadzieję i zachęciły do walki o swoje i pomogły wyjść z kompleksów i uwierzyć w siebie. Człowiekiem, który wyrósł na pięknych bajkach, a który widzi, jak nisko upadło bajkowe kino, które kiedyś kochał i które tak było mu bliskie. Człowiekiem, który nie śpi na pieniądzach i w przeciwieństwie do Adriana nie ma takiego przywileju, aby sobie łezki ocierać stufrankowymi banknotami. Dlatego mam prawo powiedzieć, że jego problem jest kiczowaty. Mam pełne do tego prawo, bo znam prawdziwe problemy i uwierz mi, problemy Adriana nimi nie są. OK, pieniądze nigdy nie załatwią wszystkiego, a rodzic za ich pomocą nie kupi dziecku tego, co najważniejsze: miłości. Ale szczerze, czy Adrian wygląda na ofiarę, której należy współczuć? Łazi w drogich ciuchach, chodzi do najlepszej szkoły, co chwila jest gwiazdą, bo jacyś fotografowie, dziennikarze, goście od modelingu et cetera go biorą sobie na okładki gazet, z czego skwapliwie korzysta, laski na niego lecą, ma wszystko, czego dusza zapragnie. Gdzie on ma niby te problemy, co? Skoro tak go boli zachowanie ojca, czy co tam mu jeszcze leży na sercu, czy nie byłoby o wiele bardziej sensowne, gdyby mimo bogactwa siedział w cieniu, nie angażował się w takiej projekty albo próbował udawać, że wszystko jest dobrze, ale uważne oko z miejsca by wypatrzyło, że coś jest nie tak i to jest tylko maska pokazywana światu? Ale do tego trzeba mieć wyobraźnię i ambicję, aby ją rozwijać. A twórcy bajki mają ambicję tylko robić kasę. I masz tego efekty.

Podsumowując, nie mówię, że bohaterowie nie mają żadnych problemów i wiodą życie sielankowe. Ale skoro twórcy chcą pokazać, że oni naprawdę mają problem, to niech to zrobią należycie. Niech czasami przejdą do naprawdę mocnych akcentów. Niech np. osoba złapana przez Władcę Ciem jest kaleką, jest osobą mającą na utrzymaniu młodsze rodzeństwo i zdychającą z głodu, niech będzie osobą z bliznami na twarzach lub oparzeniami, przez które straciła wiarę w siebie i w to, że jest piękna, niech np. jest prześladowana z powodu swojej biedy, niech wreszcie cokolwiek poważnego pokażą w porządny sposób. Niech nie bawią się z dziećmi w cukierkową opowieść, tylko pokażą wprost, jakie problemy mają ludzie i dlaczego stają się źli, gdy nikt im nie pomaga i tylko ten zły okazuje rzekome współczuje. Niech to ma ręce i nogi. Niech wali widzów w twarz prawdziwością, ale z pozytywnym akcentem na koniec, gdy ofiara Władcy Ciem zostaje wzięta pod opiekę przez ludzi i ci jej pomagają wyjść z problemów. Niech pokażą, ile emocji jest w ludziach, ile problemów i jak je zwalczać. Niech się coś poważnego dzieje. A nie jakaś baba traci np. szansę na zdobycie ukochanego i zaraz pada ofiarą Władcy Ciem. Albo jakiś gość nie dostaje się na wymarzoną sesję, jest rozgoryczony i Władca Ciem go dopada. A głównie te marionetki Władcy Ciem to po prostu debile mający tak debilne problemy, że głowa mała. Na serio już Władcy Ciem nie stać, aby zwerbować kogoś sensownego np. człowieka mającego córeczkę wymagającą kosztownej operacji albo kobietę z poparzoną twarzą, która straciła ukochanego, bo uważa ją za potwora i ludzie się od niej odsuwają? Boże, pomysłów może być cała masa. Tylko odrobina kreatywności jest potrzebna. Tego tu brak. I to krytykuję.

No i najważniejsze. Niech nie tłumaczą się tym, że to bajka dla dzieci i musi być ckliwa. Obejrzyj sobie bajki Dona Blutha, zwłaszcza pierwsze. Albo bajki Disneya z lat 90, zwłaszcza "DZWONNIKA Z NOTRE DAME". Też bajki dla dzieci, a zobacz, jak genialnie ukazują podłość tego świata i jak z nią walczyć. I to wciąż bajki dla dzieci, a dorośli widzowie wciąż do nich wracają. Bo ich magia, ta magia kreatywności, odwagi do pokazania czegoś poważnego, jest wciąż tam obecna. Tutaj tej magii brak. I to mnie jako widza bardzo boli. I to, że dzieciaki karmią czymś takim, przez co zapominają one o tych pięknych produkcjach sprzed lat, które ludzie stworzyli nie tylko dla kasy, ale i dla sztuki. Wtedy była nie tylko miłość dla kasy, ale i dla sztuki. Dziś twórcami bajek kieruje tylko miłość do kasy. I to mnie boli najbardziej. I możesz sobie mówić, że to nie problem. To poważny problem, zwłaszcza dla człowieka, który sam coś tworzy, jak ja. To problem, gdy ideał sięga bruku. A sztuka nie jest już tym, czym była kiedyś.

Satune

Kronikarz ma rację.
Adrien od samego początku był postacią przerysowaną i też mi było przykro bo mój kuzyn to jego odpowiednik polski (na szczęście, tylko w kwestii imienia).Powiem więcej:
Na początku było mi przykro, natomiast z czasem czyli też im lepiej go poznawałem, zaczęło się mnie gotować niestety na widok jego rezydencji,ochroniarza, fotografów,stroju szermierza i fortepianu.
,,Bez kija nie podchodź!", jak to mówią...
Było co prawdą wspomniane że żyje bez mamy,lecz błagam: Adrien ma piętnaście lat, jego mama zaginęła rok wcześniej...
Czyli miał czternaście!
Czyli to też nie jest tragedia skoro przez całe czternaście lat miał oboje rodziców.
Oczywiście nie tylko Adrien.
Ami Mizuno też była najlepszą uczennicą (IQ 300 naprawdę nie jest możliwe)i niestety była też jedynym dzieckiem bardzo bogatej pani doktor.
Też mnie irytowała jej ,,świętoszkowatosc",a prawda była taka że chyba nie ma gorszego połączenia.
To już Andrea Zuckermann była bardziej wiarygodna
-najlepsza ale biedna uczennica,albo Hermiona Granger-najlepsza uczennica,ale szlama.
Kronikarzu, jestem po Twojej stronie!

Brandon568

Poprawka:
Zaczęło się we mnie gotować niestety na widok jego rezydencji i całej reszty.
Ku ścisłości, Adrien dorastał w pełnej rodzinie.
Dramat to jest jak dziecko ma do powiedzmy że dziesięciu lat i traci rodzica ale na pewno nie później.

Brandon568

Dziękuję, bardzo miło mi to słyszeć, że mam w tej walce sojusznika :) Nie chcę oczywiście hejtować tego serialu, ale uważam, że po prostu nie pokazuje on naprawdę poważnej problematyki. Bo sam pomysł na Władcę Ciem i jego sposób działania jest genialny. Dopada on tych ludzi, którzy z jakiegoś powodu cierpią, daje im moc i siłę w zamian za to, że będą czynić zło i przyniosą mu Miraculum. No i z nimi muszą walczyć Biedronka i Czarny Kot, stopniowo dowiadując się tego, kim jest Władca Ciem i dążąc do ostatecznej konfrontacji z nim. Pomysł rewelacyjny. Zawiodło jednak wykonanie. Bo ono pozostawia wiele do życzenia. Postacie są ckliwe i przesłodzone, bohaterowie ani trochę nie wpadają na trop Władcy Ciem, nie ma nawet nadziei na to, że kiedykolwiek dojdzie do konfrontacji z nim, a do tego najgorsze... Ci złoczyńcy, znaczy się ofiary Władcy Ciem. Kim oni są? Czy są to może np. kaleki, biedacy, ludzie mający rodzinę na utrzymaniu lub masę długów i brak pracy? NIE! Są to głupie nastolatki z problemami tak płytkimi, że po prostu głowa mała. Jeden staje się zły, bo ojciec nie wierzy w jego rewelacje naukowe. Inny, bo Adrien wygryzł go z branży modelowej. Mam wymieniać dalej? Bo dalej poziom żenady tylko rośnie. Naprawdę chcecie nam wmówić, kochani twórcy, że to są jedynie cierpiący ludzie na świecie? Bogate i głupie nastolatki, którym odbija, bo nie dostają lizaka? SERIO?

No właśnie, o tym mówię. Adrien na pewno cierpi po stracie mamy, ale błagam... Łezki sobie może ocierać stufrankowymi banknotami, więc jak możecie twierdzić, że to jest strasznie tragiczna postać? Zresztą, jeśli już chcecie nam to wmówić, kochani twórcy, to postarajcie się, abyśmy w to uwierzyli. Nie róbcie niczego na "odwal się", bo dzieciaki nie są głupie i po pewnym czasie podrosną i znudzi ich bajka prowadząca donikąd. Chyba, że kochani twórcy się tym nie interesują i po prostu dostosują wówczas bajkę do nowego pokolenia, a stare sobie po prostu oleją. Ale ja powiem tak: w taki sposób sztuki się nie tworzy. W taki sposób nie tworzy się dzieł, które mają wiecznie zdobywać nowych fanów. Tak nie tworzy się kultowych animacji, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Tak tworzy się tylko dzieła dla dzieciaczków, gdzie widza traktujemy jak debila, który wszystko kupi, byleby tylko były zabawne dzieciaki w zabawnych strojach, robiące coś dla świata w opowiastce pełnej przygód. Krótko mówiąc, tak się tworzy dzieła, w których mamy przerost formy nad treścią.

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

A co ty masz do amekrykanizmów, pal? Mówie jak mi się podoba i nic ci do tego. O wiele bardziej przemyślany language.

Gdyby nie miał serca, to nikt by tego nie oglądał. Serial ma serce, dusze i wspomnienia. Marianne Lenoir jest wzorowana na bohaterce wojennej- babci jednego z pisarzy Freda Lenoir. Tak samo jak wiele innych postaci, Rolland Dupian- ojciec twórcy, Jeane- nauczyciel, który zainspirował twórce do animacji i wiele innych. Pokazana depresja i traktowanie dziewczyny z nowotworem u jednej z postaci również była przecudownie ukazana. Serial jest jednym z nielicznych w których widać życie

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

Zapominasz chyba, że to serial targetowany dla dzieci 4+. Jakcy kalecy, jakie utrzymanie rodziny, wtf... Kanał Tf1 zakazuje pokazywania kawy na ekranie, czy jakichkolwiek znaków religijnych (ocenzurowano Notre Dame w nowych odc), a co dopiero takie coś... To komediowy Rom Com z elementami magicznymi... A nie jakaś Dystopijna wersja prawdziwego społeczeństwa...

Nawet ta deprecha u Marinette nie trwała dłużej niż 4 odcinki. Nikt nie może sobie na to pozwolić.

Hypno_Gold

Deprecha u Marinette?

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

Dziwnie też traktujesz wątek Władcy Ciem i Shadow Motha jako ten główny, gdzie w rzeczywistości każdy ma wywalone czy go "znajdzie" czy nie. Nie o tym jest ten serial... Może walka z Shadow Mothem i Mayurą jest jakimś wątkiem w tle, ale nie za bardzo istotnym.

O jakie "konfrontacje" ci chodzi? Od czasu do czasu Władca Ciem, albo jego wspólnica wychodzą z kryjówki i się nawalają z Ekipą z Paryża. Nic nadzwyczanjego. Napewno nie jest to rzecz, na którą odbiorcy bez wytchnienia wyczekują

Hypno_Gold

No tak. Rzeczywiście, zapomniałem o tym, że tylko i wyłącznie naiwna bajeczka kierowana dla dzieciaków od czwartego roku życia wzwyż do... sam nie wiem, którego wieku. Bo dorośli widzowie na pewno nie będą tak ekscytująco podchodzić do tej produkcji, zwłaszcza kiedy zorientują się, co oglądają. Ale OK, można się tłumaczyć, że to bajeczka dla dzieci. Ale powiem na to tak: w moim dzieciństwie widziałem naprawdę wiele poważnych bajek i porywających seriali animowanych, gdzie niekiedy nawet jakaś postać dobra zginęła w walce o słuszną sprawę. Ja i moje kuzynostwo, oglądając je, drżeliśmy nieraz z niepokoju o losy postaci, podchodziliśmy do nich śmiertelnie poważnie, płakaliśmy, gdy umarła lubiana przez nas postać, chcieliśmy zniszczenia zła i wygranej dobra i czekaliśmy na to miesiącami, zanim doszło do ostatecznej walki dobro vs. zło. A ile mieliśmy lat? Może 9, może 10. I jakoś nie trzeba było nas karmić bajeczkami pokroju Teletubisiów, aby chronić nasze biedne umysły przed zniszczeniem. Bajki, które oglądaliśmy, nieraz nie cackały się z widzem, zło było złem, żeby je pokonać, trzeba było się nieźle wysilić. To były bajki poważne i za to również je kochaliśmy, bo sami czuliśmy się w ten sposób bardziej poważni i dorośli. Dorastaliśmy i nieco szybciej dojrzewaliśmy. W subtelny sposób te bajki, bez przesadnej przemocy, ale też bez cackania się i wmawiania nam, że zło nie jest groźne i problemem największym tego świata jest złamany paznokieć, uczyły nas życia i pokazywały, że życie jest nieraz ciężkie, ale można sobie w nim poradzić dzięki przyjaźni i miłości i walce o to, w co się wierzy. Na takich bajkach się wychowaliśmy. I takich bajek dzisiaj nam brakuje. Mnie bardzo ich brakuje.

A więc doszliśmy do sedna problemu. Kiedy zacząłem oglądać ten serial, nastawiony byłem na walkę dobra ze złem z romansem między bohaterami w tle. To mi obiecywały zwiastuny, reklamy itd. A co dostałem w zamian? Bajeczkę dla małych dzieci o tak kulawej i kiepskiej fabule, która infantylnie pokazuje świat, który nie tylko nie istnieje, ale który nawet nie chciałbym, aby istniał. Bajeczkę o romansie nastolatków z walką ze złem w tle. Zostałem po prostu bezczelnie oszukany. Czuję się oszukany przez twórców, bo nie to mi, jako widzowi obiecano. Dlatego jestem zły i dlatego wyrażam swoją złość krytyką. Co zrobiłby każdy, kto się poczuje oszukany.

kronikarz56

A przy okazji, odpowiadając na Twoje pytanie, co mam do amerykanizmów? Odpowiem Ci. One kaleczą polski język. To tak, jakby na stół pełen polskich potraw nagle postawić jakieś zamorskie łakocie. Jakby postawić na jednym stole krakowską kiełbasę i francuskie ciasteczka. Nie pasuje, nie smakuje i aż razi takie połączenie. Masz prawo mówić, jak chcesz, ale nie możesz mi niestety prawić morałów, skoro kaleczysz rodowity język, wyraźnie nie zdając sobie sprawy z tego, jakiej narodowości jesteś. A skoro tak podstawowej rzeczy nie wiesz, to co Ty możesz wiedzieć o filmie i prawdziwej sztuce?

Odpowiem Ci jeszcze dyplomatycznie na tę sprawę, że rzekomo ten serial ma serce. Nie ma go. Serce ma dzieło kręcone nie tylko dla kasy i sławy, ale po to, aby dać widzom coś, co sprawi, że zechcą do tego dzieła wracać i wracać i wracać, bo będą je kochać. Serce ma dzieło, które można pokochać. Tutaj tego nie ma. Tego serialu ludzie nie kochają. Ludzie się jarają na niego, bo jest nowością. Ale to z czasem minie. Widzowie dorosną, stracą do niego zapał, a nowe pokolenie ulegnie fazie zachwytu tylko po to, aby podobnie znielubić to, gdy tylko podrosną. Ale co to twórców obchodzi, prawda? Wszak sztuka robienia pieniędzy jest więcej warta, aniżeli sztuka tworzenia dzieł wiekopomnych. A to, że tak wiele osób to lubi, więc to musi być wartościowy serial, uważam za argument wyjęty... wiesz z czego. To żaden argument. Wielu ludzi w dawnych czasach kochało publiczne egzekucje. Im brutalniejsze, tym lepsze. Chcesz więc powiedzieć, że egzekucje były piękne i miały serce, bo wielu je kochało? To tak, jak z tym stwierdzeniem, rzekomo logicznym: wszystkie koty lubią mleko, Sokrates lubi mleko, a więc Sokrates jest kotem. U Ciebie zaś to wygląda tak: rzesze ludzi kochają tylko dobre produkcje z sercem, ten serial jest kochany przez rzesze ludzi, więc jest dobrą produkcją z sercem. Niestety, ale mylisz się. G...o zawsze pozostanie tym, czym jest. To, że ciemne masy je lubią nie oznacza, że stanie się ono słodkim miodem. Pozostanie tym, czym jest, czyli g...em.

Podobny każdy twórca buduje sobie pomnik swoim dziełem. Pomnik wiekopomny dla całej sztuki i świata. Ładny zatem pomnik budują sobie współcześni producenci filmowi. Budują sobie pomnik chciwych hien, oddanych nie sztuce tworzenia dobrych produkcji, ale sztuki robienia pieniędzy ze szmir. A ten serial jest tego dowodem. Chcesz, to go kochaj. Ja będę nim gardził jak wszystkim, co psuje konwencję sztuki dla sztuki.

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

To co. Czerninke, kaszanke i wątróbke wyjadasz ze swojego Polskiego stołu? Uważam kuchnie włoską za jedną z lepszych na świecie, a na stole mam takie potrawy jakie mi smakują. Również wplatam takie języki, jakimi lubie mówić. Niechęć do Amerykanizmu to przejaw nacjonalizmu czy może ksenofobii?

Znowu sie zaczyna. Hurr durr, kiedyś to było xd Co ja moge wiedziec o sztuce. Filmy też tylko Polskie oglądasz? Pozatym po czym oceniasz jakiej narodowości jestem, btw?

Ludzie wracają i wracają do tego dzieła, od 2015 roku. Już będzie 6 lat a dalej naszą społeczność to nie nudzi. Z każdym obejrzeniem można dostrzeć coś nowego. Pamiętasz Wonną Księżniczke? Świetny odcinek, ale dopiero po latach wyszło drugie dno. Rose tak bardzo kocha Księcia Aliego i to, że pomaga chorym dzieciom, ponieważ jak ujawniono w 4 sezonie, sama choruje na raka. Bardzo fajne i przemyślane.

Jaką nowością? To co jest "starociem" według cb? Jaram się tym i kocham to. Staram się dostać na studia animacji by w przyszłości ubiegać się o prace w Zag i pracować nad tym serialem, który inspiruje pokolenie i głosi nowoczesne i oryginalne lekcje moralne. Czysta sztuka ❤

ocenił(a) serial na 8
Hypno_Gold

Ponadto Nathanael Bron pracujący nad serialem jest uważany za jednego z lepszcyh designerów postaci tych czasów. Czysty talent. Tak sama Timothee Sadowski, czy Angie Nasca. Miraculum to ponadto jedna z wizytówek słynnego Muzeum Grevin w Paryżu, gdzie stworzono ich woskowe statuy

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

Tłumaczyć się? XD Francja, Rosja, Arabia i wiele innych krajów cenzuruje niektóre odcinki, bo się całują, bo jest Lgbt, bo są przykrzejsze tematy itp. Powód to współczucia, a nie żadne wytłumaczenie.

Polska też coś chyba zacenzurowała. Bo był moment z dwiema paniami.

Dorośli widzowie doceniają, że serial nie jest mroczny, nie jest skomplikowany i nie jest przykry. Jest to cudowna i magiczna opowieść o superbohaterach z romansem w tle. Odcinki można ponadto oglądać w dowolnej kolejności, ponieważ każdy z nich ma zamkniętą historie. My little Pony znalazł swoje grono Bronies. A Miraculum ma Miraculersów.

Przecież wciąż takie poważne produkcje są. Nie znaczy to, że każdy chce takie coś oglądać i tylko takie coś. Niespodzianka, każdy serial ma swój gatunek i styl...

Chce oglądać Avatara? To oglądam Avatara. Chce oglądać Miraculum? To oglądam Miraculum... Widać mocną subiektywność w twoim założeniu poważne/realistyczne = lepsze. A ja powiem, że abstrakcyjny i family friendly content jest o wiele trudniej stworzyć, niż pierwszy lepszy serial z Cartoon Network (jak czytam ten twój opis, to mam ten, pożal się Boże kanał, przed oczami)

Gdzie ci twórcy takie coś obiecali? Przecież pan Thomas Astruc w kółko się wypowiada, że brzydzi się mrocznymi rzeczami, i jeżeli kiedykolwiek powstanie wersja serialu dla starszych, to ona również będzie lekka, zabawna i przyjemna.

Które zwiastuny ci takie coś obiecywały? Przeglądnąłem na szybko pare i sklejka scen z wesołą muzyką w tle niczego takiego nie obiecywał.
Przecież to leci w paśmie razem z Psim Patrolem, który również jest fajnym serialem skierowanym do młodszych.

Oceniasz serial przez pryzmat swojego rozczarowania. Krytyka? Wciąż mówisz o tym, że "kiedyś to było, a teraz już nie ma". Guzik, nie krytyka.

Hypno_Gold

Nie wiem, co odpowiedzieć na takie lanie wody, w których jest po prostu wiele słów, ale pozbawionych jakiegokolwiek poważniejszego sensu. Możesz równie dobrze powiedzieć zwyczajnie i po prostu, że nie zgadzasz się ze mną i tyle. Nie musisz to tak rozwlekać. Męczy już mnie ta rozmowa. Mówimy niby tym samym językiem, ale różnymi narzeczami, że się tak wyrażę. A jeśli chodzi o niechęci do amerykanizmu, nie wynikają one ani z ksenofobii, ani nacjonalizmu. Jedno i drugie mnie brzydzi. Skąd więc niechęć? Nie lubię po prostu mieszania języka polskiego, naszego narodowego ze słowami z języka obcego. W dawnych czasach ludzie wtrącali francuszczyznę do polskiego języka, popisując się w ten sposób swoim rzekomym obyciem. Była to jednak poza. Wtrącanie dzisiaj amerykańskiego słownictwa do polskiego języka jest pozą tego samego rodzaju. Chęcią popisania się obyciem i byciem światowym człowiekiem. Ale poza, jaka by nie była, jest czymś sztucznym. A o ile sztuczność w sztuce jest czymś normalnym, w końcu każdy aktor gra kogoś innego niż jest, udaje, to sztuczność, ale niezbędna, to w życiu jest obrzydliwa. Za dużo jest w naszym świecie sztuczności i pozowania, a za mało prawdziwego charakteru człowieka. Ludzie teraz uwielbiają udawać kogoś, kim nie są. Wielu ludzi np. napisze, że kocha ten serial i uwielbia go oglądać, choć nim gardzą, ale napiszą inaczej, bo nie chcą być gorsi. Bo boją się, że jak powiedzą prawdę, spotka ich ostracyzm. W ten sposób propagują kłamstwo, sztuczność, obłudę. Reklamy i nowoczesne produkcje filmowe promują świat sztuczny. Zachęcają do bycia kimś, kim się nie jest. Aby być jak jedna wielka armia klonów. Wszyscy tacy sami, wszyscy podobni do siebie. Nie ma miejsca na wyróżnianie się, bo wyróżniający się człowiek jest inny, a od początku tego świata ludzie zawsze bali się inności, prześladowali ją, gnębili. Dlatego, gdy nagle jeden wielki koncern rzucił hasełko, aby produkować bajki lekkie, infantylne, nastawione na robienie kasy i na masę odcinków, w których jest przerost formy nad treścią, gdzie nie chodzi o jakość, ale ilość. Taka moda. I ten serial jest tego dowodem. Teraz taka moda zapanowała, więc każdy produkuje taki właśnie serial animowany. I to mnie również w tej produkcji mierzi. Że znowu powtarzane są pozy, mody narzucone przez jedną osobę innym. Widzisz... Cały problem polega na tym, że ja nigdy nie idę zgodnie z modą. Jeśli coś, co jest modne, mnie przekona, zacznę się tym interesować, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy odkryję w tym coś pięknego. W tej modzie na tego typu bajki nie widzę żadnego piękna. Dlatego jestem przeciwko niej. Jestem przeciwko tej modzie, jaka obecnie zapanowała i będę przeciwko niej. A teksty, że miliony ludzie je uwielbiają, mnie nie przekonują. Rozmawiasz z tymi ludźmi? Znasz ich? Możesz powiedzieć z ręką na sercu, że szczerze to mówią? A może po prostu gadają tak, bo boją się potępienia, jakie teraz mnie spotyka za to, że mam własne zdanie, inne niż je przyjmuje ogół? Nie masz żadnej na to gwarancji. A za to ja mam gwarancję, że większość z tych ludzi nie kocha tego serialu, a twierdzi tak na portalach społecznościowych tylko dlatego, że tak należy robić. Otóż ja nie robię czegoś dlatego, że ogół tego oczekuje ode mnie, że ogół powie, iż należy tak robić. Ja sam decyduję, co należy, a czego nie należy robić. Pojmujesz teraz?

kronikarz56

Jeśli chodzi o inspirujące dzieła, może Ciebie przygody dwójki infantylnych nastolatków do czegoś inspirują. Jeśli tak, to gratuluję bardzo. Mnie nie inspirują i nie będą inspirować. I mam do tego prawo. Tak jak i Ty masz prawo do tego, aby się nie zgadzać. Jednak wiedz, że cokolwiek nie powiesz w obronie tego barachła, które raczysz nazywać serialem animowanym, mnie nie przekonasz. Jak powiedziałem, ja nie ulegam modzie i nie zachwycam się wszystkim, co jest nowe, co jest trendy. Jeśli zachwyci mnie jakaś nowość, to tylko wtedy, gdy dostrzegę w tym coś wyjątkowego. Przykro mi bardzo, ale choć się starałem, nie dostrzegłem w tym niczego pięknego, niczego inspirującego, niczego wyjątkowego. Ot, kolejna głupia bajeczka, tzw. bezpieczna. To mnie też denerwuje. Bezpieczne bajeczki. Gdy byłem dzieckiem, nieraz bajki potrafiły dać mi nieźle w kość. Kojarzysz bajki Dona Blutha? Albo poważniejsze animacje Disneya? Te bajki nie są ugrzecznione, bo są poważne i nieraz groźne, a ci źli się nie cackają, a dobry, aby wygrać, musi się porządnie wysilić. Były groźne, niekiedy dość przerażające, ale... były cholernie dobre. Niesamowicie dobre. Na tyle dobre, że wciąż mają wielu fanów, głównie wśród dorosłych, którzy na nich wyrośli. Tej bajki to nie czeka. Wierni fani dorosną i z czasem spojrzą na tę bajkę inaczej. Bajki z kolei Dona Blutha czy kochane produkcje Disneya, te najlepsze, na zawsze zachowają swoich fanów. Bo traktowały dzieci poważnie, nie ugrzeczniały świata, przygotowywały nas do życia w świecie pełnym zła, ale też ucząc nas, iż w tym świecie wciąż jest dobro i o to dobro warto walczyć. To było w nich najpiękniejsze. Dzisiejsze dzieci już tego nie poznają. Chyba, że obejrzą jakieś z tych bajek, ale to mało prawdopodobne. Współczesna młodzież nie lubi staroci, nie są trendy, prawda? A skoro coś nie jest trendy, jest nic nie warte. Poza tym za bardzo przywykli do takich lekkich, żałosnych, kolorowych bajeczek, jak to coś, o czym teraz rozmawiamy i cóż... Potem coś poważniejszego ich razi. Przykre, ale prawdziwe. I mylisz się, nie mówię o tym, że wszystko, co było kiedyś, było lepsze. Bo to przecież sugerujesz, prawda? Mylisz się. Po prostu... Jako wychowanek lat 90 XX wieku kocham to, na czym się wychowałem i nie umiem pokochać czegoś, co swoją konwencją nie zgadza się w żaden sposób z tym, co kocham. Pojmujesz teraz?

kronikarz56

Pytasz, gdzie i kiedy twórcy mi coś takiego obiecali? I mówisz, że Ty tego nie dostrzegasz w zwiastunach, zapowiedziach et cetera. Powiem tak: gdy ktoś nie chce czegoś dostrzec, to nie dostrzeże tego, choćby nie wiem, jak się starał. A i też jest tak, że ktoś może się starać coś dostrzec, ale nie dostrzeże, bo ma inną wrażliwość, albo jak w Twoim przypadku, po prosto jej chroniczny brak. Jakby jednak nie było, dwie osoby, patrząc na ten sam obraz, dostrzegają zwykle w nim coś zupełnie innego. Jeśli nadają na tych samych falach, ich spostrzeżenia są do siebie zbliżone, ale nigdy nie są takie same. A jeśli są zupełnie od siebie różne, tak jak my, to nie dostrzegą niczego podobnego, choćby nie wiem, jak się starali. Dlatego Ty nie dostrzegasz tego, co dostrzegam ja i vice versa. Tyle odpowiedzi w temacie. Ty nie dostrzegłaś obietnicy serialu pełnego akcji i o walce dobra ze złem, ja dostrzegłem. Chcesz ze mnie z tego powodu kpić? Proszę bardzo. Mnie to nie rusza. Ja powiedziałem swoje zdanie. Powiedziałem szczerze, co myślę o tym serialu i mam do tego pełne prawo. To, że milion osób mówi, że to jest coś cudownego nie daje im prawa, aby jednej jedynej osobie o innym podejściu narzucić swoje zdanie. Tak jak Ty chcesz zrobić ze mnie. Zobacz tylko: ledwie wyraziłem swoją opinię, negatywną o tym serialu, od razu zrobiono ze mnie najgorszego i wieszają na mnie psy. Za co? Nie za to, że obrażam ich ukochany serial, bo wielu z nich i tak go nie kocha, wręcz gardzi nim, ale nie powie tego, bo się boją wyjść poza schemat, poza normę, poza narzuconą pozę. Nie, to nie w tym rzecz. Rzecz jest w tym, że ja się wyłamałem poza normę. I za to mną gardzą. Za to ludzie Twojego pokroju mnie obrażają, krytykują, szukają najgłupszych nawet argumentów do dowiedzenia, że jestem idiotą, bo się wyróżniam. Taka prawda. Ale przykro mi, ta fala krytyki z Twojej strony i ze strony innych krytyków mojego zdania tylko dowodzi, że mam rację, a wy się mylicie. Ten serial jest głupi i infantylny, bezpieczna bajeczka nakręcona według najnowszego trendy, jakie obecnie panuje w świecie seriali animowanych. A ci, co się zachwycają dzielą się na tych, co naprawdę lubią ten serial, ale jest ich mniejszość, a także i na tych, którzy nie powiedzą słowa przeciwko niemu, ponieważ boją się hejtu ze strony innych, boją się wyjść poza narzuconą normę. Taka prawda. I cokolwiek nie zrobisz, nie powiesz mi, nie zmieni tego. Raczej potwierdzi. Im więcej na mnie naskakujesz, tym silniejszy ja jestem, a Ty słabniesz, bo coraz gorzej dobierasz argumenty i w końcu nic Ci nie zostanie, a ja wciąż będę trwał przy swoim zdaniu. Bo wyłamałem się poza normę i nie zamierzam do niej wracać. I mam do tego pełne prawo. Tak jak i wy do tworzenia tej normy. A ja z mojego prawa korzystam i mówię: to głupi serial. I nigdy nie dorówna klasykom powstałym w czasach, gdy byłem dzieckiem i które pokochałem. Mam prawo tak twierdzić, mam prawo tak powiedzieć i będę z tego prawa korzystał, bez względu na to, jak tacy jak Ty będą próbowali mi tego zabronić.

Ale wiesz, w jednym masz rację. W czasach mojego dzieciństwa też nie wszystko było piękne w związku z produkcjami dla dzieci. Były już takie pewne pomysły promujące pewne normy. Już wtedy się to zaczęło. Najlepszym dowodem była manipulująca umysłami dzieciaków reklama gumy Mamby. Wszyscy mają Mambę, mam i ja. Każdy, kto się liczył, musiał mieć Mambę. Potem komórkę, nowe buty najnowszej marki, potem nowy rower pewnego typu itd. Zaczęło się już wtedy, choć ja tego nie dostrzegałem, bo zawsze trzymałem się swojego gustu i niekiedy ulegałem modzie, ale tylko wtedy, gdy po prostu coś mnie przekonało, a nie dlatego, że wszyscy tak robią. I dlatego dzisiaj nie idę za wszystkimi i gdy inni krzyczą, jaki to cudowny serial, ja krzyczę, jaki on jest głupi. I będę to krzyczał, bez względu na to, ile argumentów podasz. Więc zrób mi przysługę i daj sobie spokój. Nie przekonasz mnie. Swoje powiedziałem.

kronikarz56

Tymczasem moja pani od biologii która też to ogląda

kronikarz56

W twoich czasach to leciał bolek i lolek gdzie bohaterowie nic nie mówili

ocenił(a) serial na 9
kronikarz56

Widzę, że masz problem z globalizacją i postępem ludzkości, to że teraz młodzi nie oglądają od najmłodszych lat scen drastycznych na pewno dobrze na nich wpłynie, zastanawia mnie czemu doszukujesz jakiegoś kryminału w takim serialu, nie każdy serial musi kończyć się masowym morderstwem, czy to jest takie trudne do zrozumienia?

Amelia_Osa

Źle rozumiesz moje słowa, albo wcale nie rozumiesz. Nie wiem, czy mam problem z globalizacją, ale na pewno mam problem z tym, że czasy tak mocno się zmieniły w ciągu ostatnich dwudziestu lat. I to tak drastycznie. Coś, co kiedyś było nie do pomyślenia w popkulturze, jest dzisiaj normą. Z jednej strony mamy brutalne gry komputerowe czy seriale Netflixa, a z drugiej infantylizacja bajek dla dzieci. W czasach mojego dzieciństwa wszystko było w tej kwestii wyważone. OK, były już wtedy dzieła po prostu okropne w swojej brutalności, ale nie puszczano ich dzieciom. Bajki z kolei bywały różne. Jedne były lekkie i dowcipne, często zawierały żarty, które bawiły nawet dorosłych, a nawet ich bardziej niż dzieci. A inne były niezmiernie poważne i straszne wciągające. Były poważne, ale nie brutalne, lecz też nie były tandetne. Nie cackały się z widzem, pokazując, że zło jest złem i trzeba się na serio postarać, aby je pokonać. Ale też dawały nadzieję, podnosiły na duchu i pokazywały, że zło jest do pokonania, tylko trzeba odpowiednio się za to zabrać. I to było wspaniałe. Bajki były jednocześnie poważne, jak i lekkie. Poważne, bo poruszały poważne tematy, a lekkie, bo robiły to z pewnością lekkością, podnosiły na duchu i zachęcały do walki o słuszną sprawę. I to było w nich piękne. I z tym mam problem. Że teraz już takich bajek nie ma. Nie chodzi zatem o bajki pełne przemocy. Chodzi o to, że chciałbym więcej seriali animowanych takich, jak z mego dzieciństwa. Bajek, które rodzice z radością oglądali ze swoimi dziećmi, bo tak je wciągała fabuła, postacie i przekaz. Dziś, zamiast tego oferuje się bajki infantylne, które rodzice nie chcą oglądać, bo szkoda im ich cennego czasu. Po prostu włączą dziecku bajkę i idą robić swoje. To nie integruje rodziców i dzieci. Stare, dobre bajki integrowały całe rodziny. Dzisiaj zaś oddzielają rodziców od dzieci.

Brandon568

Jak tragedią nie jest stracić rodzica w wieku 14 lat?. Nawet jakby miał 20 lat to nadal ogromna tragedia. Nawet gorzej że stracił mame w wieku 14 lat niż gdyby miał 2 latka, bo tak przynajmniej nie odczuł tej straty, a przez te 14 lat Adrien zdążył przywiązać się do rodzica, nagła utrata jest strasznie bolesna, tym bardziej kiedy drugi rodzic jest niewspierający. Adrien jest w sytuacji w której to wręcz można powiedzieć że stracił oboje rodziców, tylko jedno nie dosłownie, bo jego ojciec żyje, ale och relacje, jak i ogólne wydywanie się są, a bardziej były, znikome

ocenił(a) serial na 6
Brandon568

Spoiler:













A teraz został sierotą XD

ocenił(a) serial na 3
kronikarz56

"Bajka traktująca dzieci jak idiotów" pewnie, że tak jest. Ale większości odbiorcą to nie przeszkadza.

"Fabuła odcinków jest przewidywalna, nie ma w niej zbyt wiele zmian w konstruowaniu fabuły." zgadzam się z tym. Materiału jest tyle, że można zrobić
z tego pełnometrażowy film. W odcinku "Lady Wifi" Władca Ciem mógł wygrać, ale twórcy nie chcieli teraz kończyć serialu i chyba szybko go nie zakończą.

Ja sam powinienem skończyć oglądać serial, ale nie mogłem uwierzyć, że to może być takie złe i okazało się, że jest takie złe.

TRZY SEZONY PO 26 ODCINKÓW TEGO SAMEGO POWTARZALNEGO G#WNA.

Chciałem zapomnieć o tym serialu i nigdy więcej o nim nie mówić, ale widząc jak wiele fanów ten serial posiada po prostu muszę się dowiedzieć dlaczego?

"...ona chce zagadać chłopaka, którego kocha..." co proszę?! Mogę się zgodzić, że go kocha, ale to nie jest romantyczna miłość.

Oto dlaczego tak uważam:

- Dziewczyna ma porozwieszane po pokoju zdjęcie swojego ukochanego, ale nie jedno czy dwa, ale dziesiątki i to wszędzie nawet pod materacem!

- Ułożyła Sobie cały plan na życie z chłopakiem. Wie już ile będą mieć dzieci, a nawet jakiego chcę zwierzaka!

- Dziewczyna zna na pamięć plan dnia chłopaka. Wie dokładnie gdzie się znajduję o konkretniej godzinie w konkretnym dniu! (To jest chore)

- Pod postacią Biedronki włamuję się do jego pokoju, aby zostawić prezent, ale ma dużo czasu aby powąchać jego poduszkę.

- Bohaterka jest wściekła gdy obok chłopaka pojawia się nowa dziewczyna i gdyby nie to, że jest to serial dla dzieci to już chwilę później
pewnie by utopiła dziewuchę w kałuży

Zabawne jest to, że nikt nie widzi nic złego w tym co robi Marinette, raz czy dwa ktoś odpowiedział, że dziewczyna naprawdę zwariowała czy coś takiego, a Ja Sam w pierwszych momentach nie zwróciłem na to uwagi.

Dalej idąc Władca Ciem, czy ktoś bierze go na poważnie? Facet dostał tyle razy w tyłek, że już dawno powinien Sobie odpuścić, lecz mimo tego nie
przeszkadza mu to próbować dalej w każdym odcinku, nawet w Dragon Ballu tyle nie walczą. Francja chyba też nie bierze go na poważnie. Bo nie
wysyłają policjantów lub wojsko do ochrony Paryża, aby znaleźć tego łobuza. Biedronka i Czarny Kot też mają chłopa gdzieś.

A właśnie, Czarny Kot. Po co on jest w serialu? Sam nic nie może zrobić. Tylko stoi lub daję się obijać złoczyńcą. Kotaklizm używa prawie zawsze
na rozkaz Biedronki. W jednym odcinku Biedronka pokonała grupę złoczyńców i Czarnego Kota!

Mistrz Fu najlepszy strażnik Miraculum... bo innego nie ma! Dał najpotężniejsze magiczne artefakty dzieciakom! Nawet nie powiedział jak zdjąć ograniczenie
czasowe co było by bardzo pomocne w walce.

Zarzutów do serialu mam więcej, ale na początek to chyba wystarczy.

Kreska_1999

No proszę. A zatem zarzutów wobec serialu można znaleźć dużo więcej. I jak je wymieniasz, to trudno się z tym nie zgodzić. Zwłaszcza, jeśli chodzi o Marinette. Ja wiem, że to w sumie głupiutka nastolatka i one tak niekiedy mają w kwestii zakochania się, ale rzeczywiście to, co mówisz, brzmi dość niepokojące, jak coś w rodzaju psychozy i stalkingu. Rozumiem miłość, ale mimo wszystko to już brzmi naprawdę idiotycznie i gdyby nie była to bajka dla dzieci, mogłoby się skończyć tragicznie. Przyznam się, że nie myślałem o tym w ten sposób, raczej odbierałem zachowanie Marinette jako po prostu głupie i żałosne. Ale nie pomyślałem o tym w sensie niebezpiecznym. Ale jak tak o tym myślę, to trudno się z tym nie zgodzić.

Właśnie, Władca Ciem miał być chyba czymś w rodzaju Doktora Claufa z "INSPEKTORA GADŻETA". Tylko, że tam to przynajmniej starali się go znaleźć i parę już prawie mieli go w rękach, więc widać, że się starają. Tutaj nawet tego nie robią. Władca Ciem po prostu posyła jakieś ćmy, łapią one rozpieszczone nastolatki, którym nagle odmówiono lizaka, zamieniają ich w złych, Biedronka i Czarny Kot muszą uporządkować sprawę i potem wracają do siebie jakby nigdy nic, a Władca Ciem pomstuje na nich i w kolejnym odcinku robi dokładnie to samo. Po pewnym czasie robi to się już nudne. I masz rację, że nikt nie traktuje go poważnie, nawet policja francuska. Mnie osobiście w tej postaci razi to, że takie głupie ofiary sobie wybiera. Ja wiem, bajka dla dzieci, ale nie mogliby pokazać np. osoby na wózku inwalidzkim, z poparzoną twarzą, z chorą mamą, mającą kompleksy z powodu złego rodzica realizującego swoje ambicje poprzez dziecko et cetera? Boże, tyle byłoby możliwości. Tylu jest przecież cierpiących ludzi na świecie, cierpiących niesprawiedliwe, że Władca Ciem miałby używanie i przynajmniej ta walka miałaby jakiś sens. A tak to ciągle tylko wyłapuje jakieś rozpieszczone nastolatki, które są zawiedzione w swoich ambicjach. Naprawdę to jedyni cierpiący ludzie we Francji? Jeśli tak, to ta Francja musi być rajem xD Ja rozumiem, bajka dla dzieci, ale pamiętam z mojego dzieciństwa bajki o niesamowicie poważnej tematyce, które wciągały jak cholera, złoczyńcy byli naprawdę groźni, bohaterowie musieli się namęczyć, aby ich pokonać i angażowali się w to całym sercem, a i wątki miłosne były dużo lepiej skonstruowane. Odnoszę wrażenie, że w tym serialu twórcy po prostu stawiają nie na jakość odcinków, tylko ilość. I obawiam się, że wiele współczesnych seriali dla dzieci tak ma.

He he he. Tak, Mistrz Fu. Zapomniałbym o nim w swojej krytyce. Naprawdę to ma być genialny mentor bohaterów? Już Mistrz Shi-Fu z "KUNG-FU PANDA" był dużo lepszy, choć drażnił mnie tym, że od razu przekreślał głównego bohatera, bo jest pandą i fizycznie się nie nadaje (jego zdaniem) do tej misji. Ale film pokazał, jak bardzo się mylił i że nie tylko mistrz ucznia, ale i uczeń mistrza może czegoś nauczyć. No i to było coś ciekawego. Sama bajka średnio mi się podoba, ale przekaz wyszedł świetny. Tutaj tego brak, a sam Mistrz Fu sprawia wrażenie, że po prostu mu się nie chce walczyć ze złem i wysługuje się dzieciakami, bo sam ma tak gdzieś Władcę Ciem, że nie chce mu się nawet palcem kiwnąć przeciwko niemu.