Bezapelacyjnie najlepsze anime jakie do tej pory widziałam. Seria posiada jednocześnie klimat niczym z powieści Agathy Christie oraz pewnych horrorów - i absolutnie nie mam na myśli "Teksańskiej masakry "Piłą" mechaniczną", mnie osobiście na myśl przyszli "Inni" oraz "Sierociniec" - zaznaczam jednak, że nie występują tu siły nadprzyrodzone. Nie dajcie się więc zwieść tytułowi - nastawia nas na opowieść fantastyczną, ale czy potwór nie może narodzić się w człowieku?... Za postacie należą się twórcy brawa - jeszcze nigdy animowani bohaterowie nie byli tak prawdziwi.
Pomimo długości serii (74 odcinki) fabuła jest na tyle intrygująca i wciągająca, że przy "Monsterze" nie będziecie się nudzić.
Niestety, nie obeszło się bez kilku wad. O ile przedostatni odcinek wbił mnie w fotel (Nina mówiąca: -Nie myliłeś się. Wtedy... i teraz też się nie pomylisz. - Oraz decyzja Tenmy - myślę że dla wielu było to zaskoczeniem) i jak najbardziej mi się podobał, o tyle ostatnia scena jest trochę rozczarowująca. Osobiście lubię mieć wszystko podane na tacy i niedopowiedzenia nieco mnie irytują. Poza tym, doktor miał zbyt dużo szczęścia: po tym jak uderzył go samochód, nie odniósł poważniejszych obrażeń i szybko wyzdrowiał; nie rozpoznali go - ściganego! - na parkingu posterunku policji... mimo tego typu "pomyłek", anime ogląda się z wielką przyjemnością.
Odłóżmy więc notatki śmierci, Elfie "latające kończyny" Pieśni i wybielacze. Lubię wszystkie te serie (no, może EF trochę mniej), ale są daleko, daleko za "Monster". Wielka szkoda, że w naszym kraju nie wydano jak dotąd żadnego dzieła pana Naoki Urasawa. Teraz tylko mieć nadzieję, że doczekamy się mangi w Polsce.
Po tym tytule spodziewałem się właśnie udziału sił nadprzyrodzonych, potworów, etc... Bardzo miłe zaskoczenie! NIC takiego się nie pojawiło. Świetne anime, jedyne co może mi się nie podobać to zrobienie z Tenmy mesjasza, wiecznie stojącego po stronie dobra. Cała ta pogoń za Johanem w sumie była bezcelowa... Robił wiele nie robiąc nic- tak można określić Tenmę. Mimo wszystko świetne anime lepsze niż "Death Note" właśnie dzięki zachowaniu choć krztyny realności, bez "monstrów". Nie chcę tu rozpisywać się nad całą historią, zawartą w tym anime, bo i nie ma się tu cego za bardzo przyczepić!
10/10 ;)
Żeby zachować jakąś równowagę, to do całkowicie złego potrzebny jest całkowicie dobry. Jednak jakby się głębiej przyjrzeć, to w Johanie była ta kropelka dobra, bo w końcu chciał, żeby siostra go zabiła. W Tenmie można też znaleźć kropelkę zła, bo jakby nie patrzeć strzelał do Roberto w bibliotece i ścigał Johana w celu zabicia go przez większość anime.
Typowy Taoizm. Przez to robi się jasne dlaczego Johan nie zginął. Yin nie może istnieć bez Yang, a Yang bez Yin.
"Cała ta pogoń za Johanem w sumie była bezcelowa..."
Gdyby nie ta cała pogoń, to świat by się nigdy nie dowiedział o Johanie, bo ten by sobie tam gdzieś mordował bez wykrycia, a paru Turków z tureckiej dzielnicy by się spaliło.
"Cała ta pogoń za Johanem w sumie była bezcelowa..."
Gdyby nie ta cała pogoń, to świat by się nigdy nie dowiedział o Johanie, bo ten by sobie tam gdzieś mordował bez wykrycia, a paru Turków z tureckiej dzielnicy by się spaliło. Lunge by nadal myślał, że jest nieomylny, a Eva chlała by dalej gdzieś pod mostem, itd. itp. :P
Postacie w "Monster" są genialnie skonstruowane, mają perfekcyjnie dopracowane portrety psychologiczne, a w ich zachowaniu nie ma uproszczeń podyktowanych potrzebami akcji. Biorąc pod uwagę ich ilość, jest to naprawdę niesamowite. Nie ma tu postaci wsadzonych na zasadzie pionka - każda ma swoje życie, każda ma swoją własną osobowość. Niektórych może trochę nużyć to wprowadzanie ich na początku, ale dzięki temu łatwiej zrozumieć dość złożoną fabułę.
------------SPOILERY---------------
Teoria Yin i Yang myślę, że bardzo trafna w przypadku Tenmy i Johana. Czy w Johanie była kropla dobra - też uważam, że tak. Moment, o którym piszesz, kiedy Johan kazał Ninie strzelić do siebie - jednak zobaczył w sobie potwora. Zupełnie jak - jeśli kojarzysz tamte książki dla dzieci z obrazkami - w zakończeniu jednej z nich, o bogu który nigdy nie patrzył w lustro. Te pierwsze zabójstwa mogły być jakąś wypaczoną doświadczeniami z dzieciństwa próbą obrony siebie i siostry przed zagrożeniem - pierwsi w czasie ucieczki z Czechosłowacji opiekunowie zostali zabici, kiedy zaczęli zastanawiać się nad powiadomieniem policji o znalezieniu bliźniąt, Liebertowie zginęli kiedy pozwolili Franzowi Bonaparta zobaczyć rodzeństwo podczas snu.
Czy sam "Kinderheim 511" byłby w stanie zmienić zwykłego człowieka w potwora - i tak i nie, i tak różni od siebie Roberto i Grimmer są chyba na to najlepszym przykładem. "Monster" pokazuje, że właściwie w każdym drzemie potwór, który w sprzyjających warunkach może się obudzić. W przypadku Johana wszystko temu sprzyjało, począwszy od wątpliwości, którą ujawnił on sam w ostatnim odcinku - czy matka chciała go uratować czy pozbyć się, a tylko pomyliła go z siostrą, gdy oddawała jedno z dzieci do "eksperymentu". Kiedy Johan mówi do portretu matki w Dworze Czerwonych Róż, czy kiedy rozmawia z małym sierotą Milosem, widać, że ciągle o tym myśli. Dlatego podoba mi się otwarte zakończenie w "Monsterze"- Johan odzyskał swoją tożsamość, ale wątpliwości dalej w nim pozostały, więc jakieś ostateczne zakończenie jego historii wydawałoby mi się nieodpowiednie. A tak - teraz wszystko zależy - czy uda mu się, tak jak Ninie (która też przecież nosiła w sobie potwora), "zbierać odtąd dobre wspomnienia"?...
--------------------------------------------
Dla mnie "Monster" to ścisła czołówka: fascynująca, złożona fabuła, postacie oraz dbałość o logikę i prawdopodobieństwo zdarzeń i charakterów (chociaż ta odporność Tenmy na samochody... ;p) Kreska anime dobra, może czasem trochę zbyt dosadna jeśli chodzi o pokazanie charakteru postaci, tło pięknie dopracowane. Podkreślająca klimat muzyka, rewelacyjny opening i świetne endingi (słowa piosenek, jak i pokazywane fragmenty wiadomej książki z obrazkami, też mają swoje znaczenie).