Półtora odcinka. Serial wykazuje najgorsze cechy brazylijskiej telenoweli, przede wszystkim występują rujnujące fabułę "zbiegi okoliczności". Postaci nieprawdopodobnie szablonowe na tym etapie, jak w książkach dla dzieci. .............................................Serial opiera się na prymitywnych schematach. Odwołuje się m.in. do historii IIWŚ. Mamy więc nazistów, mamy eksperymenty dr Mengele na dzieciach, mamy zalążek ruchu oporu (według wyobrażenia kastylijskiego, ekstremalnie infantylnego). ................................Z góry widać, że twórcy odwołują się do niskich instynktów i gustów odbiorcy - celują w tych najmniej wymagających, o najmniejszej wiedzy. Nie założono w tej produkcji niczego ambitniejszego. Nie tylko nie wyciągnięto wniosków z historii reżimów hiszpańskojęzycznych Ameryki Południowej, ale nie wyciągnięto nawet wniosków z historii reżimu Franco. Jest czarno-biała przypowieść, do pokolorowania przez dzieci albo przez widzów o inteligencji dzieci. .........................Wiem, że półtora odcinka to mało, ale mimo wszystko czuć już, w którą stronę to zmierza. W stronę artystycznej, filmowej, serialowej katastrofy. Bez poszukiwania nowych treści, nowych form, nowych bodźców i impulsów. Bez głębi psychologicznej, socjologicznej, politycznej, filozoficznej. Hołdowanie najniższym gustom może jest komercyjnie opłacalne, ale tak szalenie niemądry, w swej istocie, serial, niczego po sobie nie pozostawi, bo nie ma nic do zaoferowania, poza tym, co do zaoferowania ma np. Zenek Martyniuk.
Mogę już ocenić. Słaba produkcja, przede wszystkim bardzo głupia. Realizacyjnie skromna, aktorsko nieprzekonująca, ale też co można wycisnąć z tak niemądrego scenariusza? Twórcami zapewne są w niemałym stopniu osoby popełniające produkcje zwane telenowelami. Ten serial nie ma mi kompletnie nic do zaoferowania, nawet prostej rozrywki, bo cały czas irytuje, a uczucie irytacji nie współgra z rozrywką czy relaksem.