Profesjonalizm szczególnie w tasiemcowych serialach jest zjawiskiem dość rzadkim. Kiedy przyjrzymy się obsadzie, 40% to amatorzy z castingów, połowa - aktorzy - rzemieślnicy serialowi, którzy na dobrą sprawę znani są tylko z takich produkcji, a często z jednego serialu, zaś aktorzy profesjonalni, którzy są prawdziwymi artystami to najwyżej 10 % całej obsady filmu. Z tej prostej przyczyny z przyjemnością można patrzeć na tych ostatnich zachwycając się ich kunsztem. To dobrze, że pojawiają się w takich produkcjach, bo inaczej zapomnielibyśmy, czym jest prawdziwy profesjonalizm w tym zawodzie. Ci sprzed „wspólnej” to postacie nieliczne. Co najmniej dziesięć było znanych na długo przed emisją tego serialu. Chociażby Katarzyna Walter. Nic to, że na początku kariery artystycznej przez czas jakiś stosowała „zmyłki taktyczne” pojawiając się w końcowych napisach występujących osób jako Katarzyna lub Ewa Zadrożna/y. Jeszcze jako studentka szkoły aktorskiej występując na krótko w serialu „07” była postacią na tyle charakterystyczną, która urodą swą przykuwała uwagę widza, że później rozpoznawalną niezależnie od nazwiska jakiego wówczas używała. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych uznana została za jedną z piękniejszych polskich aktorek… Ale dzisiaj mało kto o tym pamięta – szczególnie młodzież, która dziwiła się widząc Ją w „Tańcu z gwiazdami”, że to gwiazda. A i owszem gwiazda, choć w swojej skromności do gwiazdorstwa nie rości pretensji i chyba nikt zarzucić nie może, że jest kapryśna, czy stanowiła kiedykolwiek temat do plotek czy skandali towarzyskich (o co gwiazdy zwykle bardzo zabiegają!) Choć przez młodszych widzów dziś rozpoznawalna dzięki serialom, ma w swoim dorobku zawodowym sporo osiągnięć: filmów kinowych, telewizyjnych, spektakli teatru telewizji i kilku lat na deskach scenicznych Wrocławia i Warszawy… Niestety, przez pewien czas nieobecności, pozwoliła o sobie zapomnieć, odchodząc „na trochę” od zawodu, znikając z ekranu i sceny. Zaprzepaściła tym samym pewnie szansę zagrania paru ciekawych ról. Gwiazda, na pewno dla tych, którym dała się poznać znacznie wcześniej niż jej serialowe bohaterki. Choć debiut filmowy miał miejsce ponad 20 lat temu, a horror, w którym zgrała główną rolę, „zjechany” został przez krytykę, wywiązała się nieźle z aktorskiego zadania - nawet jak na debiutantkę. Trudno nawet przy maksimum dobrej woli, talentu i urody „obronić” postać, jeśli scenariusz jest po prostu kiepski, akcja mało spójna, a horror mało straszny. Sam horror nie przekonuje, ale postać Izy - wampirzycy ślicznej i młodej - owszem. Wszyscy wychwalali swego czasu Barbasiewicza za rolę Junga, twierdząc, że tylko on „wyszedł z twarzą” z tego filmu. Ale trzeba też pamiętać, że Barbasiewicz był już wówczas aktorem z blisko piętnastoletnim stażem, zaś Walter debiutantką! Spiesząc więc z krytycznymi czy wręcz krytykanckimi ocenami aktorstwa miejmy również ten fakt na względzie! Doświadczenie w tym zawodzie, zresztą jak w każdym innym, ma znaczenie! Ma i to ogromne! Nie chodzi o to, aby traktować niedoświadczonych aktorów w jakiś szczególny sposób, pobłażliwie z przymrużeniem oka patrząc na ich osiągnięcia. Aktorstwo jest misją, do spełnienia której oprócz talentu trzeba mieć powołanie. Mimo to nie wszystkim udaje się osiągnąć sukces, a tym bardziej popularność. Często talent i praca nie wystarczą, trzeba też mieć trochę szczęścia. No i poza wszystkim aktorstwo bywa wielką sztuką!
Wszystko to prawda, niestety. „Wielka sława to żart”, która jak „łaska pańska na pstrym koniu jeździ”:)!!! Często utalentowani profesjonaliści pozostają gdzieś w cieniu, bo zabrakło po prostu przysłowiowego łutu szczęścia… W „Na Wspólnej” można doszukać się kilkunastu aktorów - profesjonalistów, którzy dali się poznać znacznie wcześniej i to nie tylko w serialach. Znaną na długo przed „Wspólną” postacią była m.in. K. Walter i to nie tylko z tych nieszczęsnych „Nietoperzy”… bo delikatnie rzecz ujmując horror raczej kiepski, ale postać wampirzycy owszem… podobać się może. Barbasiewicza przemilczę…
Myślę, że K. Walter zrobiła sobie „niedźwiedzią przysługę” znikając na kilka lat z zawodu. Ale dobrze, że zdecydowała się wrócić, bo nie mielibyśmy dzisiaj wspaniałej postaci Agnieszki Olszewskiej:)!!! Jednak „ciągnie wilka do lasu”! Cenię profesjonalizm i kocham artystów!
No właśnie! Katarzyna Walter to nie tylko te nieszczęsne „Netoperki”, którymi już na starcie - podczas debiutu - zrobiono jej „niedźwiedzią przysługę”… Ale za to może podziękować scenarzyście i reżyserowi:)!!! – niech bogowie mają ich w swojej opiece za taki „horror”!!!
A Barbasiewicz był wówczas już „starym wygą” w zawodzie…
Profesjonalizm rzecz ważna, w serialach też! Trafiają się na szczęście diamenciki najwyższej próby… Kocham artystów, ale nie wszystkich:)!!! Tę piękniejszą część w szczególności!
Myślę, że tylko tyle naszego, że tutaj sobie pogadamy, zachwycając się artystami, dyskutując o profesjonalistach, pasji, misji i powołaniu… a telewizja będzie nas raczyć powtórkami durnowatych komedii (często amerykańskich), gdzie tego wszystkiego po prostu n i e m a!
Ale niestety, jak zwykle, cudze chwalicie swego nie znacie! Mamy wielu wspaniałych aktorów, których nie doceniamy albo nie znamy… Zgadzam się w zupełności z przedmówcami! Nie znoszę bylejakości, amatorszczyzny i pyszałkowatości pseudoaktorów (naturszczyków), którzy uważają się za aktorów, a profesjonalnym artystom do pięt nie dorastają…
Podoba mi się aktorstwo Katarzyny Walter (Ona też), a trochę filmów z Nią znam. A poza wszystkim choć pierwsza młodość przeminęła, uroda, wdzięk i wieeeelka klasa – pozostały - to wartości nieprzemijające!