PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=391798}
8,2 33 tys. ocen
8,2 10 1 33386
7,5 4 krytyków
Naruto Shippūden
powrót do forum serialu Naruto Shippūden

Naruto = Mary Sue

użytkownik usunięty

Zanim przejdę do wyjaśnienia czym jest Mary Sue i dlaczego uważam, że Naruto takową postacią jest chciałbym jedno sprostować.

Nie jestem hejterem tego serialu ani nawet tej postaci. Nie twierdzę, że nie można ich lubić ani, że jeżeli ktoś ten serial wielbi i/lub wielbi tą postać to jest nienormalny. Twierdzę (od lat), że to serial poniżej przeciętności, co nie znaczy, że fatalny. A uważam, że nawet te fatalne mogą przez niektórych być lubiane. Nie mam problemów z ludźmi którzy daliby temu tytułowi dyszkę. Uważam, że mają prawo jeśli aż tak im się spodobał. Więc nie traktujcie tego jako ataku na swoje uczucia czy czegokolwiek takiego. Ja po prostu próbuję racjonalnie wyjaśnić aspekty które odbierają frajdę z oglądania mi bo lubię kiedy to co oglądam jest dobrze napisane.

A zatem czym jest Mary Sue? To pojęcie odnosiło się do postaci z fanfikcji w której autorki do światów filmów/książek/seriali które uwielbiały wciskały postacie które były jakby ich odzwierciedleniem. W sensie tych autorek. I były takie wspaniałe, wszyscy je lubili, wszystko potrafiły osiągnąć, protagoniści się w nich zakochiwali i w ogóle.

Obecnie termin wykracza poza fan fikcję a postać Mary Sue nie musi być odbiciem ego autora czy autorki. Najważniejsze cechy to bycie wielbionym przez wszystkich, bycie najlepszym i najważniejszym we wszystkim. Tak w dużym skrócie.

Nim przejdziemy do Naruto podam inny kontrowersyjny (bo jej fani uparcie nie przyjmują do wiadomości faktów) przykład. Rey z nowej trylogii. Sierota wychowana na pustyni. Żyła ze zbierania technologicznego złomu i handlu nim. Jej fani uważają, że sprawia to, że nie jest ona Mary Sue bo to tłumaczy dlaczego zna się na technologii i potrafi walczyć. Tak to prawda to tłumaczy te elementy jej postaci. Natomiast nie tłumaczy dlaczego była najlepszą pilotką w galaktyce odkąd wzięła stery do ręki. Dlaczego mistrzowsko władała mieczem świetlnym po tym jak raz poćwiczyła na kamieniu sama. Dlaczego władała mocą na poziomie dotąd w sadze (mowa o filmach) nieznanym. To wszystko było prawdą i przed ostatnią częścią. A w niej doszła lewitacja, leczenie śmiertelnych ran na przestrzeni sekund, przesyłanie przedmiotów na dystansie tysięcy lat świetlnych, mistrzowskie ŻEGLARSTWO (wychowała sie na pustynnej planecie). I jest do tego stopnia lubiana przez wszystkich, że polubił ją Kylo Ren, Zori Blizz - a to tylko ludzie którzy byli jej przeciwnikami - Leia praktycznie ją adoptowała, Han po 5 minutach znajomości oddał jej statek a Chewi zostal jej szoferem.
Wiem, że fani Luka lubią w odwecie robić Mary Sue z niego, ale: Luke nie był mistrzem miecza ani mocy z dupy. Trenował latami i rozwijał się stopniowo. Pilotem był utalentowanym to wiedzieliśmy odkąd go poznaliśmy - Xwing w bitwie o gwiazdę śmierci nie był jego pierwszym razem za sterami pojazdu kosmicznego. Stracił rękę w walce z Vaderem. To jeszcze jedna ważna sprawa - Rey nie musiała nigdy poświęcić nic. Nawet te jej boskie moce o wiele potężniejsze od takich które zabijały innych (czymże jest iluzja jaką Luke wykorzystał w TLJ z notoryczną komunikacją i teleportacją obiektów na dystansie całej galaktyki).

Żebyście nie myśleli, że rozpisuję się nie na temat. To jest na temat. Chciałem pokazać przykład postaci która Mary Sue jest i przykład postaci którą niektórzy złośliwie tak określają a która na to miano nie zasługuje. Ja sam jeszcze kilka lat temu nie wiedziałem czym jest Mary Sue. I dlatego nie łączyłem tego pojęcia z Naruto. Teraz wiem czym jest i oglądając ten serial po latach zrozumiałem jak bardzo spełnia wszystkie kryteria.

Gdy poznajemy Naruto wpaja nam sie, że jest przeciętnym dzieciakiem pozbawionym talentu który na wszystko musi pracować o wiele ciężej niż inni - potomkowie ważnych rodów ninja którym wszystko przychodzi łatwiej. To ma sprawić, że będziemy tym bardziej mu kibicować. To i fakt, że jest sierotą. Nim wrócę do kwestii bycia beztalenciem zajmijmy się sieroctwem. Niewiele znam Anime podobnego gatunku co Naruto gdzie bohaterowie sierotami nie są jeszcze przed pierwszym odcinkiem albo nie stają się już w trakcie. Nawet wspomniane wyżej 2 przykłady bohaterów kina to sieroty. Bycie sierotą nie jest niczym wyjątkowym w specyficznych gatunkach i nie dokłada samo w sobie wartości. Jest tylko chwytem narracyjno-marketingowym. Ale wróćmy do kwestii beztalencie zmierzające do celu ciężką pracą. Czy w Naruto mamy takich bohaterów? Jasne. Lee, Guy, może też Tenten czy Hinata.
Ale czy Naruto spełnia ten warunek? HELL NO! Jest potomkiem 4 FAKEN HOKAGE. I Kushiny Uzumaki. Gdy zaczynamy oglądać wszyscy się zachowują jakby Uzumaki=gówno, ale z czasem okazuje się, że Uzumakowie mieli jedną z najpotężniejszych chakr w galaktyce i byli bogami bycia jinjuriki. Faktycznie biedny nie miał po kim genów ninja dobrych zagarnąć. Zmierzam do tego, że w przypadku Naruto ten mit o biednym nikim ciężko pracującym na sukces to właśnie tylko mit. Bajka. Kłamstwo.

Wspomniałem o jego pochodzeniu. Teraz druga sprawa. Kyubi. Naruto jest Jinjuriki. Co wprawdzie wpływa na to, że jest smutny bo ma mniej kolegów blablabla - ok. Niech będzie. Ale jednocześnie z automatu od urodzenia daje mu boskie moce. Popatrzcie ile walk wygrał tylko dzięki temu, że Kyubi. Pokonał w ten sposób Haku, Nejiego w egzaminie na Chunina, potem walczył z Saske gdy ten uciekał ze wsi tylko dzieki Kyubowatości. Tak też walczył z Orochimaru, częściowo z Painem. Już pomijam, że nawet gdy nie opętywała go chakra 9dzyndzli to i tak czerpał z niej zasoby - jak dołożymy walki w których dzięki niej jako dzieciak mógł tworzyć 1000 klonów albo przywoływać godzillobunte to się okazuje, że bez tej chakry wcale wiele robić nie musiał. Ktoś powie, że każdy jinjuriki tak ma. Czyżby? Killerbee wydymał Saska i jegodrużynę wyłącznie swoim skillem w mieczach. Użył potem chakry 8 ogonów ale faktem jest, że przez 80% walki udowadniał, że nie potrzebuje jej by zwyciężać.

Teraz inne aspekty merysuizmu. Wszyscy go lubią, wszyscy mu ufają, wszyscy na niego stawiają, wszyscy chcą go słuchać. Dokładnie tak jest z Naruto. Gdybym dostawał piątaka za każdym razem kiedy ktoś mówił, że na niego liczy, że tylko on może coś tam, naruta wołała jego imie jakby był jedyną osobą która może uratować sytuację (zresztą w misji ratowania saska też mu wkręcała, że tylko on może go uwolnić chociaz na tamtym etapie był daleko w tyle za kilkoma innymi postaciami nawet spośród geninów) gdzieś w okolicy wielkiej wojny jest wspomnienie Shikamaru który opowiada tacie jak wyjątkowy jest Naruto i że ma w sobie coś co sprawia, że wszyscy chcą go słuchać i za nim iść. Naruto to rzucający się bezmyślnie na zagrożenie bez obrazy, ale trochę tępak. Więc tak - ludzie chcą za nim iść, ale to co ich do tego pcha to nie jego wielka wiedza, charyzma, zdolności przywódcze a typowy merysuizm.

To był problem tej postaci zawsze. Osiągał więcej niż w danym punkcie historii powinien przy swoich możliwościach bo był głównym bohaterem. To jest problem dla mnie. Kiedy główny bohater osiąga coś tylko dlatego, że jest głównym bohaterem więc nie może przegrać bo tak sobie założył autor, ale jednocześnie nie napisał go w sposób by jego zwycięstwa były zasłużone powoduje to dysonans.

Długo największym problemem w Naruto jeśli chodzi o jego możliwości było Sage Mode. Naruto nigdy nie nauczył się rasenganga jedną ręką bez klonów bo nie potrafił tak kontrolować chakry. Rasengana. Czegoś co Kakashi ogarnął na własną rękę patrząc z boku jak robi to Naruto. Wynalazł to 4kage, potrafił to przez sen robić jiraya. Nie, że była to technika prosta - ale w porównaniu z tymi najzarypistszymi nie była wcale aż tak trudna ani potężna. Tymczasem gdy zbliżała się inwazja paina naruto w parę tygodni perfekcyjnie opanował sage mode. Coś czego 60letni jiraya nie nauczył się przez całe życie choć chakrę kontrolował o wiele lepiej niż naruto i choć cała trudność sage mode to kontrolowanie chakry. Czymże jest ogarnięcie sage mode przez naruto jeśli nie mary suizmem.

Ale to i tak tylko czubek góry lodowej. Każdy nienaturalnie lgnie do niego, każdy widzi w nim kogoś ważnego. Tsunade widzi w nim brata (a potem też chyba jiraye), Jiraya czwartego, Kakashi czwartego i jiraye. Bestie ogoniaste które od stuleci nie zaufały nikomu jemu zaufały po 2 minutach i widziały w nim sejdża 6 ścieżek. Babcia Czitos zaufała mu całym sercem choć słynęła z nieufności, Tobi widział w nim siebie. Wszyscy kużwa lgnęli do niego. Bo taka charyzma? U tego przygłupa rzucającego datebayo bez kontekstu? Nie. Bo mery suizm.

Ale szczytem tego wszystkiego jest końcowa faza arcu wojny. Gdzie Naruto całą armię shinobi obdarza swoją chakrą dzięki czemu są w stanie żyć i walczyć gdy normalnie dawno by zdechli. Czyli walczy armia, ale tak naprawdę tylko dzięki niemu.

Ale nawet to nie jest najgorsze. Wszystko blednie w okolicy ożywienia madary. Wtedy do Saska i Naruta przychodzi z antycznej przyszłości duch starca który daje im boskie moce żeby mogli wygrać. Powtarzam. Zło zostało pokonane bo duch starca przyszedł z przyszłości i dał naszym bohaterom boskie moce. No to jest Mary Sue level przy którym nawet Rey musi oddać pokłon i odejść zawstydzona. A czegoś te moce nie umożliwiają. Ledwo naruto się z nimi pojawił praktycznie wskrzesił guya i zregenerował gałkę oczną Kakashiego! Moce leczenia Level Jezus przy których Tsunade to 0 i używa ich jakby nigdy nic bez żadnego wysiłku i konsekwencji.

I teraz tak. Czy uważam, że to wszystko co napisałem jest dobre? Nie. Uważam, że to dramatycznie słaba pod względem pisarskim postać i dramatycznie słaba historia. Całe to ględzenie o przeznaczeniu, wciskanie reinkarnacji i za 5 dwunasta wciskanie z dupy nowego finałowego bossa w postaci kagui i drętwej przeszłości o niej i jej nudnych dzieciach. To wszystko nie wzbogaca historii. To obniża jej wartość. Gdyby Naruto ciężką pracą zdobył moce i wygrał dzięki nim (albo nawet lepiej - gdyby udało się znaleźć sposób w którym wygrywa dzięki czemuś sprytniejszemu niż większa kula mocy niż przeciwnika) byłoby super. Ale wciśnięcie do scenariusza tego głupiego wątku kaguyo/zetsuowego obniża wartość Naruto jako bohatera i całej historii a znią całego anime. Naruto nie wygrał bo na to zapracował. Wygrał bo jest inkarnacją jakiegoś reliktu przeszłości. Wielka wojna Shinobi nie była konsekwencją konfliktów interesów ważnych postaci jak na wojnę przystało. Była intrygą czarnego smarka sprzed setek czy tysięcy lat. Za każdym razem kiedy w końcowych sezonach naruto robi coś wyjątkowego (np przywraca kakashiemu gałkę oczną) wszyscy patrzą na niego z podziwem jak daleko zaszedł jako shinobi. G*wno tam zaszedł! Też byście to potrafili jakby duch dziada z przeszłości dał wam z d*py boskie moce bo tak. Kiedy bohater osiąga coś tylko dlatego, że przeznaczenie, inkarnacja i boskie moce z tyłka to nie wygrywa on, wygrywają tanie sztuczki i brak wyobraźni autora.


Rospisałem się, nikogo urazić nie chciałem, a pewnie i tak wielu uraziłem. Jeśli tak to licze na zrozumienie bo złych intencji nie miałem. Powtórze po raz kolejny. Nie uważam, żeby błądził ktoś kto lubi tą postać i ten serial. To jest kwestia gustu masz pełne prawo by lubić cokolwiek chcesz i nikomu nic do tego. Natomiast co innego gdyby ktoś chciał twierdzić, że ten serial i ten bohater są pisarskim majstersztykiem. Wtedy się nie zgadzam i czekam na argumenty. Bo nato, że Naruto jako postać i serial jest intelektualną próżnią przykłady podałem. Można to oglądać z przyjemnością jak wyłączy się mózg. Nawet jak sie zostawi włączony można znaleźć w nim wiele dobrego (na finałową walkę Naruto z Saske warto było czekać prawie 1000 odcinków naruto+shippuuden a to nie jedyny dobry moment tego tytułu - dobrych momentów jest wiele po prostu marnych jest jeszcze więcej^^). Po prostu jak się nad tym zastanowić to główny bohater nie jest napisany zbyt dobrze. Może to też kwestia gustu, ale dla mnie było przynajmniej ze 20 postaci w tym show bardziej fascynujących niż jego protagonista. No i co może najgorsze główna oś fabularna nie ma sensu. Gdzies tak do połowy wielkiej wojny jeszcze spokojnie dałbym naru 7/10 ale to ciągłe wciskanie bzdur o dżewach Kayujach czy jak się ta zła ciocia nazywała i dziedziach 6 ścieżek... Konflikt Sasuke z Naruto był fajny. Madary z 1kage też. Gdy się okazuje, że nie były to konflikty 2 silnych charakterów o przeciwnych światopoglądach tylko nakreślone przez przeznaczenie farmazony o inkarnacjach jakichś januszy skazanych na konflikt nie przez własne poglądy, idee, charaktery i po prostu decyzje a od urodzenia skazani na niego przez przeznaczenie... to ujmuje tym bohaterom i ich losom. A nie dokłada.

I zanim ktoś powie, że anime nie muszą być mądre żeby były fajne. Nie zgadzam się. Nic nie musi być mądre. Ale opowieści czy to w kinie czy książce są fajniejsze jeśli poza akcją mają też historię ciekawą do opowiedzenia. Jest wiele świetnych bajek które są świetne dzieki swojej historii. I jest wiele filmów dla dorosłych które są fatalne właśnie przez to, że ciekawej fabuły nie mają. I też niektórzy powiedzą "kino akcji fajnej historii mieć nie musi" może i nie musi, ale z nią zawsze będzie lepsze niż bez niej.