Najbardziej niefortunny jest sam tytuł. Gdyby producenci wyraźnie zaznaczyli, że film jest ekranizacją jednostkowych doświadczeń Wilhelma czy innego Hansa nie miałbym jakichkolwiek zastrzeżeń. Tytuł "Nasze matki, nasi ojcowie" jednoznacznie sugeruje, że przedstawione w filmie ekstremalne sytuacje miały charakter powszechny. Jest zatem próbą wybielania historii, a co za tym idzie propagandą.