Po paru latach wreszcie przemogłem się do obejrzenia serialu ''Nasze matki, nasi ojcowie'', nakręconego przez ZDF w 2013 roku. Serial już podczas premiery wywołał burzę w mediach ogólnoeuropejskich przez prezentowaną wizję historii.
Fabuła skupia się na losach piątki przyjaciół z Berlina. Są to więc: Charlotte, nazywana Charly, która ochotniczo zostaje pielęgniarką DRK w niemieckim lazarecie polowym; Greta, początkująca gwiazda radiowa i piosenkarka; Viktor, Żyd i syn krawca oraz bracia Friedhelm i Wilhelm Winterowie - żołnierze Wehrmachtu. Narratorem opowieści jest Wilhelm, porucznik kompanii piechoty. Historia obejmuje okres od czerwca 1941 roku do maja 1945 roku.
Pierwszy zarzut, jaki ja mam do tego serialu, to polski tytuł. To nie są ''nasze matki i nasi ojcowie''. To są ICH matki i ICH ojcowie. Ten jeden, jedyny raz, kiedy tłumacze mogli skopcić tytuł, nie zrobili tego. Warto dodać, że w innych krajach serial wyszedł pod tytułem ''Generation War''.
Ogólnie - sam serial jest bardzo ciekawy i wart obejrzenia.
Przede wszystkim warto zawrócić uwagę na postępującą przemianę bohaterów i walący się ich dotychczasowy świat. Na początku są młodzi, szczęśliwi, ''świat leży u ich stóp'', jak mówi Wilhelm. Ale z czasem coś się zmienia. Wilhelm, z chwackiego oficera, dbającego o swoich ludzi, przeistacza się w egoistycznego, zrezygnowanego tchórza. Jego brat z tchórza staje się wojownikiem, który dzielnie walczy i prowadzi ludzi do ataku. Niedługo potem z bohatera wojennego staje się zbrodniarzem, który bez mrugnięcia okiem zabija cywilów. Ich światy się walą. Wilhelm traci stopień i trafia do oddziału karnego. Charly, pogodzona z losem, nawiązuje romans z lekarzem, a potem zostaje sama. Greta, za kilka nieopatrznie powiedzianych słów i jeden telefon trafia do więzienia Spandau, z którego już nie wychodzi. Friedhelm wygląda jak upiór, wierząc, że jego brat nie żyje, szuka śmierci. Viktor traci dosłownie wszystko - dom, pracę, rodziców, ukochaną. Przeżył, ale to jedyny jego sukces.
Bardzo spodobała mi się narracja dotycząca narodu. Obawiałem się bowiem tradycyjnego podziału na ''dobry Wehrmacht'' i ''złe SS''.
''Niedługo będą sami Niemcy i ani jednego nazisty'', mówi Wilhelm. Pokazany jest więc Kommissarbefehl, pokazane są akcje przeciwpartyzanckie, pacyfikacje wsi i egzekucje na cywilach, migają egzekucje na jeńcach wojennych, przewija się niesławna 707. Dywizja Piechoty, znana z tego, że głównie mordowała Żydów. Wszystko w wykonaniu tego ''rycerskiego Wehrmachtu''. Są szalejące Einsatzgruppen i obozy koncentracyjne. Ogólnie - mamy komplet niemieckich zbrodni i to bardzo szczerze pokazanych. Niektóre można zrozumieć (w sensie my - jako widzowie - rozumiemy, czemu Niemcy je popełniają), innych nie. Szkoda tylko, że jest to opowiedziane od 1941 roku, a nie wcześniej.
Ciekawie wypadają sceny batalistyczne. Mimo, że dynamiczne i ładnie nakręcone, to nie są zrealizowane z dużym rozmachem. To raczej niewielkie starcia z użyciem skromnej liczby statystów. Nie oszukujmy się, za wielu walk tu nie zobaczymy, a te, które są, wypadają dość mizernie, z udziałem kilkunastu statystów. Nie są one nieudane, czy nieciekawe - po prostu są dość skromne i daleko im do tych np. z ''Żelaznego Krzyża''. Tutaj moja osobista refleksja - odnoszę nieodparte wrażenie, że Niemcy w swoich filmach bardzo boją się ukazać skuteczność swoich żołnierzy na frontach II Wojny. Jakby obawiali się oskarżeń o gloryfikacje nazizmu. Stąd w większości produkcji niemieccy żołnierze giną tuzinami, rzadko kogoś zabijają, a najczęściej powstrzymują ich jakieś skromne oddziały wroga. Kurczę, ciągle zadziwia mnie, jak ten Wehrmacht dotarł do Wołgi...
Pojawiło się sporo błędów historycznych, jak T-34-85 pod Kurskiem, czy panzerfausty w rękach Sowietów tamże. Nie wiadomo skąd pod Smoleńskiem pojawia się ukraińska policja pomocnicza z opaskami w barwach narodowych. Niemcy w ogóle nie używają kolb w MP40, w 1941 roku nad niemieckimi pozycjami fruwają kukuruźniki, a do nich strzelają MG-42. Absurdalną sceną było gdy major Dorn w radio słyszy piosenkę Grety... która wówczas siedziała już w Spandau. Od kiedy to w radio puszcza się piosenkę wroga Rzeszy? Sama scena egzekucji wygląda śmiesznie - koniec kwietnia 1945 roku, a esesmani w eleganckich, czystych mundurach. Halo, walki o Berlin w pełnej fazie trwały. Z kolei chwilę potem mamy majową scenę walki Friedhelma i... Amerykanów w Berlinie, którzy się tam pojawili dopiero w czerwcu 1945 roku!
A teraz główne danie.
W 3. odcinku cały klimat gdzieś się pogubił. Jakby zupełnie inna osoba była odpowiedzialna za jego realizację. Pojawiają się nagle ci wstrętni żydożerczy partyzanci z AK, mówiący łamaną polszczyzną, że ''Żydzi są niemal tak samo parszywi jak Ruskie i komuniści''. Ich dowódca, obwieszony nieśmiertelnikami, zarośnięty, zanoszący się opętańczym śmiechem, wygląda bardziej jak kloszard z małomiasteczkowego dworca, niż oficer, który przykłada Viktorowi nóż do twarzy i pyta, czy jest Żydem. Polscy chłopi, którzy wypytują, czy w oddziale są jacyś Żydzi. Polak przeganiający Żydów karabinem. Polak, który donosi na Żydów do Niemców. Ja nie wiem, w AK była jakaś komórka antysemicka, czy jak, bo ten odcinek sugeruje, że Polacy poza walką z Niemcami zajmowali się tropieniem Żydów. Polacy, mimo, że walczą z Niemcami, w tym odcinku wychodzą na antagonistów. Okropnych antysemitów, którzy porzucają na śmierć Żydów w wagonach kolejowych. Żeby było jasne, antysemityzm istniał w wielu krajach, także w Polsce, ale nie miał on nic wspólnego z obłąkaną wizją Niemiec i komorami gazowymi. Stawianie między tymi faktami znaku równości to jakieś nieporozumienie.
Nie byłoby to może tak rażące, gdyby jakoś to uargumentowano (np. współpracą z Sowietami w 1939 roku), gdyby filmowy polski antysemityzm był drobiazgiem, a nie tematem przewodnim, gdyby antysemitą był tylko jeden partyzant, a nie wszyscy Polacy. Tymczasem w serialu nie ma w ogóle pokazanych innych pomagierów Niemców. Owszem, są ukraińscy policjanci, ale ich udział kończy się po dwóch minutach i więcej się nie pojawiają. Nie ma litewskich, ani białoruskich policjantów z Schuma, nie pojawiają się strzałokrzyżowcy z Węgier, ani rumuńscy żołnierze, nie wspomina się nic o Chorwatach, Bośniakach, czy Bułgarach. Jedynymi antagonistami są Polacy i przez krótką chwilę Ukraińcy. Nikt więcej.
W ogóle zadziwiające w tym serialu jest to, że słowem nie wspomniano o Europie zachodniej. Próżno tu szukać choćby wzmianki o bombardowaniach Niemiec przez Brytyjczyków i Amerykanów. Nie ma nawet słowa o holenderskich, belgijskich, francuskich, duńskich, norweskich kolaborantach i ochotnikach do SS. Nie pojawia się żaden wątek Judenjagdu i współpracy na szczeblu państwowym na Zachodzie. Absolutnie nic.
Z kolei Sowieci wypadają w tak ugładzony, polukrowany sposób, że można dostać hiperglikemii. Owszem, mordują rannych w szpitalu, ale to tyle. Gwałtów nie ma (jest tylko jego próba), rabunków, podpaleń, tortur też nie ma. NKWD nie szaleje, nie ma obozów filtracyjnych, ani widma Syberii. Słowem nie wspomina się o nalotach i wielomiesięcznym wyburzaniu miast ostrzałem artylerii. Wspaniałomyślni Sowieci pozwalają Charly na dalszą pracę w lazarecie, wyciągając swoją pełną człowieczeństwa rękę, by przerwać germańskie bestialstwo. Zupełnie inaczej, niż podli, cyniczni Amerykanie, którzy pozwalają pracować straszliwemu gestapowcowi Dornowi w niemieckiej administracji.
Podsumowując, serial jest bardzo nierówny. Ogląda się dobrze, ma ciekawą i dość szczerą fabułę, ale historycznie i batalistycznie jest raczej słabo. Bardzo dużym minusem jest ta absurdalna wizja antysemickiej AK. Bardzo ładna praca kamery, charakteryzacja i stroje (chociaż pojedyncze błędy w mundurówce się zdarzają), muzyka z motywem przewodnim filmu, czyli szlagierem ''Mein kleines Herz'' (od wczoraj mój ulubiony utwór!), jest przepiękna. To kino rozliczeniowe, artystyczne, a nie film wojenny.
1. Jeśli opisujesz fabułę serialu na forum, to zaznaczaj że spojlerujesz.
2. Tytuł jest dobry. W oryginale brzmi "Unsere mutter, Unsere vater". Unsere znaczy "Nasz, nasze". Ich znaczy "Ihre", więc tytuł jest dobry. Sam reżyser potwierdzał, że tytuł miał być polemiką współczesnych Niemców z ich rodzicami żyjącymi w III Rzeszy (ojciec reżysera był żołnierzem Wehrmachtu).
3. I tu się przyczepię. Według mnie sceny batalistyczne zostały nakręcone bardzo dobrze. Zaczynając od scenerii zrujnowanego miasta. Porównując to do np. Czasu Honoru w naszej produkcji zniszczona Warszawa była tylko kilkoma kupami gruzów. Walkę cechował dynamizm, duża ilość wystrzałów, świetna praca kamery i realizm (mam tu na myśli, że po obu stronach ginęła porównywalna ilość żołnierzy). Przy scenie walk o Kurczatow dostałem PTSD. Jedyne do czego rzeczywiście można się przyczepić to ilość statystów, lecz w toku walk nie jest to największy problem. Nie zgodzę się też z nieskutecznością Wehrmachtu. Zobacz pierwszą scenę batalistyczną - czwórka niedoświadczonych rusków zajmuje jakąś fabrykę i szyje do Niemców z KM-u. Żołnierze poradzili sobie z nimi w kilka minut używając swojego wyszkolenia - osłanianie, ogień zaporowy, zaopatrzenie w amunicję. Albo to jak ładnie Wlikhelm poradził sobie w walce z komisarzem. W bitwie o Kurczatow też im szło dzięki wyszkoleniu. To samo np. podczas walk w okopach, gdy Friedhelm pod koniec 1 odcinka uciekał przed ruskami. Niemcy zaczęli w filmie dostawać w dupę gdy Wilhelm był w karnym batalionie, ale nie oszukujmy się - jaką taki batalion ma wartość bojową?
4. Wiesz, może ta wieś nie była wyposażona w działo obrony przeciwlotniczej? Poza tym nie zapominaj, że tak właśnie wyglądały pierwsze samobieżna działa plot - ciężarówka z kaemem.
5. A był jakiś rozkaz używania kolb? :) Trochę na siłę
6. Też na siłę. Poza tym to nie byli chyba wojskowi ani SS, tylko raczej Gestapo rozstrzeliwało Gretę. Mieli krawaty i żółte koszule oraz szary mundur.
7. Skąd jesteś taki pewien tych dat? Skąd pewność, że od sceny Friedhelma w maju nie przeskoczono do czerwca? Pytam serio, oglądałem dawno i nie pamiętam czy były jakieś daty na ekranie.
8. O ile się nie mylę, to Chorwaci, Węgrzy, Rumuni itd. walczyli z grupą Armii Południe, a główni bohaterowie są z Armii Środek. Białorusinów rzeczywiście mogli pokazać.
9. Cmon, oni mają ograniczony czas filmowy. Chcieli po prostu ukazać, że gwałty w ACz istniały. Poza tym nie zapominaj, że Sonię (sanitariuszkę chyba z Ukrainy) zgwałcono i zabito. Wzmianki o Zachodzie nie ma, bo film koncentruje się na froncie wschodnim.
W sprawie Polaków w filmie - całkowicie się zgadzam. Według mnie dobrze nakręcony serial, ale zaniżyłem ocenę, bo film historyczny musi opowiadać HISTORIĘ, a nie zmyślone sny reżysera
1. Fakt, mój błąd.
2. Ja wiem, jak brzmi tytuł oryginalny serialu, problem w tym, że to nie są ''nasze'' (w sensie nas, Polaków) matki, ani ''nasi'' ojcowie, tylko ICH - Niemców - matki i ojcowie. Kiedy ten jeden, jedyny raz polscy tłumacze mogli skopać tytuł produkcji zagranicznej, to tego niestety nie zrobili.
3. To kwestia czysto subiektywna. Dla mnie te sceny są bardzo niemrawe, bardzo kameralne i bardzo skromne. Nie mają żadnej iskry, jak choćby te ze ''Stalingradu''.
Co do starć:
- scena walki z paroma ruskimi trwa... osiem minut i wykorzystuje łącznie ośmiu-dziesięciu statystów. Już niektóre rekonstrukcje wyglądają bardziej przekonująco.
- Niemcy w trakcie walki tracą jednego zabitego i jednego rannego, bo oczywiście nie mogli wygrać bez strat
Walki z drugiego odcinka to też jedna wielka rzeźnia. W wojnie, gdzie na jednego poległego Niemca przypadało dziesięciu zabitych Sowietów (o ile pamiętam, stosunek zabitych Sowietów do Niemców to 10,4:1 w 1943 roku) Niemcy giną hurtowo. Paru Sowietów z kaemem zatrzymuje niemiecki oddział na dobrą chwilę, potem Niemcy nie umieją sobie poradzić z jednym sowieckim czołgiem.
Razi uboga liczba statystów, kameralne sceny, uboga liczba pojazdów - po stronie niemieckiej nie ma ani jednego pojazdu pancernego, a za cały sprzęt ciężki robi jeden T-34-85. O lotnictwie można pomarzyć, artylerii też nie ma, co najwyżej parę ciężarówek i samochodów osobowych. To ciut mało jak na produkcję wojenną.
Jak mówię, to kwestia czysto subiektywna, więc nie będę się o to spierał.
4. Nie wiem, do czego pijesz, sugerowałbym podawanie na przyszłość cytatów, to oszczędzi trochę szukania i zastanawiania się, co autor miał na myśli.
5. Próbowałeś kiedyś strzelać z pistoletu maszynowego bez kolby, tak w stylu Rambo? Jeśli nie, to pomyśl nad tym przez chwilę i zastanów się, czy tak prowadzony ogień może być celny. Po to jest kolba, by dawać oparcie podczas strzału i stabilizować broń.
6. Załoga Spandau 29 kwietnia 1945 roku (kiedy rozstrzelano Gretę) wygląda zbyt regulaminowo jak na końcowe walki o Berlin. Inna sprawa, że nie mam żadnych wiarygodnych informacji o tym, by w ogóle więzienie w Spandau funkcjonowało w tym okresie.
7. Scena śmierci Friedhelma to 4 maja 1945 (widać jak pisze notatkę), następna scena to Viktor napotykający gestapowca Dorna. Sekwencja wskazuje, że to nadal jeden i ten sam miesiąc, bo nie ma żadnej informacji, że jest to późniejszy okres. To zaniedbanie scenarzysty, że tego nie zaakcentowano.
8. Aha, i dlatego, że to GA ''Środek'', to pod Smoleńskiem pojawiają się ukraińscy milicjanci i polscy żydożercy z AK, za to nie pokazano działających w pasie natarcia GA ''Środek'' Litwinów, Białorusinów, czy Rosjan.
9. Aha, ograniczony czas filmowy i dlatego wielkoduszni Sowieci nie popełniają ani jednej zbrodni (poza dobijaniem rannych i próbą gwałtu, przerwaną przez dobroduszną kobietę-oficera, ale to tyle, w żadnym z trzech odcinków nie pokazano sowieckiego zezwierzęcenia), a Polacy nie chcą uwalniać Żydów z transportu do Auschwitz.
I dlatego też nie ma nic o froncie zachodnim, bo film dzieje się na wschodzie, a tylko tak przypadkiem jedyny pokazany w serialu Amerykanin z pełną świadomością zatrudnia gestapowca w powojennej administracji (oczywiście w strefie amerykańskiej). Dlatego też, że serial dotyczy frontu wschodniego, nie ma w nim nic o nalotach na Berlin, chociaż cała piątka bohaterów jest z Berlina, a jedna z nich przez całą wojnę w nim mieszka. OK. ;-)
2. No dobra, ale do naszych tłumaczy chyba nie można mieć o to problemu :) muszą tłumaczyć jak najbardziej celnie, za to dostają pieniądze. Za inny tytuł były by pewnie większe kontrowersje.
3. Rzeczywiście, w początkowym okresie wojny mogli dać więcej zabitych ruskich, zgodzę się. A co do czołgu - jakiś oficer przed bitwą tłumaczył Wilhelmowi, że nie udzieli mu wsparcia czołgów i lotnictwa, bo musieli przerzucić siły na Sycylię, czy coś takiego jak dobrze pamiętam. Dlatego nie mogli sobie z nim poradzić. Ale dobra, to jest subiektywna opinia, jak chcesz możemy już o tym nie gadać :)
4. Chodziło mi o to, że skrytykowałeś, że Niemcy strzelali z KM-u do sowieckiego samolotu.
5. Z tego co zauważyłem, to Niemcy w filmie dość często strzelali z MP40 wychylając się na chwilę zza osłony, żeby od razu się schować. Nie musiał być to zabójczo celny ogień, miał na chwilę zająć wroga. Może dlatego nie korzystali z kolb.
6. Ok
7. Tutaj nikt nie ma racji - jeśli to był czerwiec, to montarzysta mógł dać informacje. Jeśli nie był - to scenarzysta zrobił błąd.
8. Mogli pokazać jakichś Łotyszy, czy inną RONĘ. A Polaków żydożerców skrytykowałem, nie musisz mi pisać :)
9. Jeszcze raz - jeden odcinek miał trwać ok 1,5 godziny. Poza tym - to chyba spełniło swoją rolę - skoro zapamiętałeś tych Rusków. To jest jak z obrazem - jakiś pojedynczy, prawie nic nie znaczący element tła może coś symbolizować.
10. Jak wyżej - on miał być tylko tłem, symbolem, bo rzeczywiście, w powojennych Niemczech problem zatrudniania nazistów w administracji i sądach był ogromny i reżyser chciał ten problem poruszyć. Jako ciekawostkę mogę podać, że początkowo zamysł był taki, aby Viktorowi udało się uciec do Nowego Jorku, aby pod koniec filmu mógł wrócić do Niemiec w mundurze U.S. Army. W sumie taki scenariusz oszczędziłby nam, Polakom tego zakłamanego upokorzenia.