Niemiecka superprodukcja telewizyjna: pięcioro przyjaciół i ich pogmatwane losy w czasach wojennej zawieruchy.
Jak na standardy małego ekranu, "Unsere Mütter, Unsere Väter" zdecydowanie odznacza się rozmachem, gdyby nie pewne telewizyjne naleciałości, można by wręcz odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z produkcją kinową. Nie udało się wprawdzie uniknąć tutaj pewnych uproszczeń i fabularnych naiwności w portretowaniu rzeczywistości okresu II Wojny Światowej, jako całość jednak, omawiany projekt przynosi satysfakcję.
Wyraźna skłonność do hołdowania hollywoodzkim schematom nie zmienia jednocześnie faktu, że twórcy nikogo nie starają się tutaj wybielać. W kraju nad Wisłą najwięcej kontrowersji wywołał sposób przedstawienia żołnierzy Armii Krajowej, w moim odczuciu jednak do głosu doszły tutaj rdzennie polskie kompleksy. Mnie chyba najbardziej drażniła łamana polszczyzna, jaką posługuje się w filmie większość AK-owców.
Jako epicki fresk wojenny, ów miniserial sprawdza się bez większych zarzutów: mamy zróżnicowane postawy, jest miłość, poświęcenie, bestialstwo, zamęt bitewnego pola, patos, ale i zniechęcenie i rozczarowanie niespełnionymi obietnicami. Jeśli oglądać bez "ideologicznego zaplecza", to z pewnością można mówić o rzetelnie wykonanej robocie.