Przyznam, że powodem mojego krytycznego spojrzenia na ten film jest rozczarowanie. Po niesamowitym pierwszym sezonie moje oczekiwania były naprawdę wysokie. Niestety otrzymałam przynudzający romans z płaskimi bohaterami. Główna bohaterka nie wzbudziła we mnie żadnych pozytywnych uczuć, nie ma w niej za grosz charyzmy, ma minę wiecznie zapłakanej/smutnej biednej istoty. Cała ekipa “służących” w Bly to grupa ludzi mogąca zostać opisana jednym słowem - dobrzy. Dobrzy ludzie, współczujący, troskliwi, pożartują, bla bla bla. Brak im głębi i czegokolwiek interesującego. W związku z tym, że główna bohaterka nie spodobała mi się to również retrospekcje z jej przeszłości nudziły mnie, w ogóle dość przewidywalne i przydługie. Jej wątek w teraźniejszości, romans z ogrodniczką mógłby zostać uznany za wepchnięte na siłę politycznie poprawne zapychadło gdyby nie fakt, że podobne wrażenie (zapychadła) wywołuje reszta produkcji. Co ważniejsze nie powinna być to produkcja absolutnie stawiana koło horroru. Osobiście jestem osobą, którą łatwo przestraszyć, natomiast całą tę produkcję odebrałam jedynie jako nudnawy, przewidywalny romans z przekombinowaną fabułą. Mnóstwo rzeczy jest tu niedopowiedziana, ale w sposób który czyni retrospekcje durnowatymi (np. Wyczyny Milsa - rozumiem, że chciał wrócić do domu ale są na to lepsze sposoby niż zabicie zwierzaka). Jedynie na plus gra aktorska dzieci, są interesujące, dają się lubić, widać po nich emocje. Cała reszta to raczej syf, a nie, zdjęcia też ładne i muzyka choć powtarzalna.