W tym anime aż kipi od freudowskich teorii. Przede wszystkim ciągła walka pomiędzy Ego, Id i Superego, ale też kompleks Edypa i Elektry. Jeszcze z bardziej współczesnej nauki, to widać sposoby raczenia sobie z traumami, różne modele typu dziecko-superbohater czy dziecko-maskotka, itd. Bohaterowie to też wyraźne archetypy sangwinika, melancholika i choleryka, itd. Każdy z bohaterów miał jakąś traumę i na swój własny sposób starał się ją zwalczyć. Łatwo jednak zauważyć, że motywy są bardzo powtarzalne, bo prawie każdy bohater "musiał" stracić ojca bądź matkę, żeby dało się go zdefiniować. Uważam to za pójście na łatwiznę. Dodatkowo są oni właściwie tylko definiowani poprzez swoje traumy. Mają mniej lub bardziej wylewną czy żywiołową naturę, ale poza tym nie można w zasadzie nic o nich powiedzieć. Archetypy osobowości też są tak wyraźne, że aż przerysowane, jak spisane z książki.
Denerwowało mnie też to, że przez całą akcję bohaterowie nie przechodzą praktycznie żadnej przemiany. Nie zwalczają traum, a co najwyżej popełniają te same błędy i jeszcze bardziej się w nich zatracają. Ostatnie dwa odcinki to już pseudointelektualny bełkot z irytującymi migawkami przez całe 22 minuty i powtarzanym do znudzenia monologiem.