Jestem właśnie po ostatnim tytule z serii "End of Evangelion"
Na wstępie chciałem zaznaczyć, że do momentu, w którym to Misato Katsuragi całuje Shinjego byłem gotów dać serialowi 10 gwiazdek, natomiast potem zaczął on tracić z każdą sekundą.
Pokazana jest heroiczna walka Asuki z innymi Evami, i w którymś momencie reżyser bez mrugnięcia oka pozbawia jej życia - tu nasunęło mi się pytanie, po co zadał sobie tyle trudu, aby stworzyć tak rozwinięta postać aby w ciągu jednej sekundy pozbawić jej wątek całego sensu?
Postać Shinjego jak dla mnie pokazuje chyba motyw przewodni serialu czyli "dylemat jeża" - ale czemu Shinji boi się ludzi i nienawidzi siebie? Nie wspominając o kwestii jego masturbacji nad Asuką czy też jego lęku przed Evą w późniejszym etapie serialu. Skoro NERV dysponował tak rozwiniętą technologią to powinni od razu wykryć u niego depresję i go z niej wyleczyć, a nie pakować do maszyny, której (przynajmniej oficjalnie) jest walka z kosmicznymi najeźdźcami.
Ale prawdziwym zaprzepaszczeniem tak wspaniałego dzieła jest jego zakończenie - absolutnie nic nie zostaje wyjaśnione - nie wiadomo nic o losach głównych bohaterów (zostali kosmiczną zupą?), czy też skąd się wzięły Anioły a wraz z nimi ludzie. Serial zostawia spory niedosyt, jeśli ktoś widział Ergo Proxy to tutaj można się nieco rozczarować.
Trochę się rozpisałem - pewnie jest to trochę nieskładne, ale musicie mi wybaczyć, jest dość późno i nie mam ochoty wszystkiego czytać po kilka razy. Moja opinia może też wynikać, z tego, że po prostu nie jestem fanem tak rozbudowanych kwestii filozoficznych - ale w takim razie po co budować tak dobrą fabułę?